Miasto to Ja i moja posłuszna Rada

„Tu jest Łaskarzew, o tu jest Łaskarzew”- oświadczyła pani burmistrz Anna Laskowska podczas posiedzenia XXXV Sesji Rady Miasta, wskazując wyraźnym gestem na zgromadzonych przy prezydialnym stole radnych, wraz sekretarzem i panią skarbnik. „Tu siedzą przedstawiciele mieszkańców (…) wybrani w demokratycznych wyborach (…) Tu jest Łaskarzew, te osoby…”- dodała pani burmistrz posiłkując się intensywną gestykulacją. Odpowiedź, że „tu jest tylko Rada Miasta, a Łaskarzew jest tam za oknem, i tam są mieszkańcy” spotkała się z nerwowym śmiechem pani burmistrz i milczeniem radnych (2:24:20 nagrania sesji).

Foto: YouTube.com, Asterix na olimpiadzie

Ave JA!

Coś bardzo niedobrego dzieje się z władzami Łaskarzewa. Bizantyjskie, oderwane od realnych potrzeb mieszkańców, obciążające budżet, a co gorsza, szkodliwe dla miasta wizje pani burmistrz Laskowskiej nie spotykają się z jakąkolwiek reakcją ze strony radnych miejskich. Radni zapomnieli chyba, że zasiadanie w Radzie Miasta nie powinno służyć tylko załatwieniu wyremontowania jednej ulicy w swoim rejonie, wynegocjowaniu ustawienia latarni pod własnym domem, czy załatwieniu sobie dodatkowego etatu, lub pracy dla żony, męża lub dzieci w lokalnym magistracie albo w spółce w nieodległym mieście. Okazuje się, że łaskarzewscy radni zabierają głos i potrafią być niezwykle aktywni, gdy w grę wchodzą ich partykularne interesy, rodzinne biznesy, czy towarzyskie powiązania. Milczą jednak, gdy ważą się sprawy niezwykle istotne dla całego miasta i przyszłości mieszkańców.

Radni głosują niemal jednomyślnie za oderwanymi od realnych potrzeb miasta pomysłami pani burmistrz, bo wiedzą, że w ramach rewanżu mogą spodziewać się załatwienia mniejszych lub większych interesików, dotyczących ich samych, ich rodzin lub bliskich znajomych. Tak m.in. działa łaskarzewski układ, o którym pisałem w poprzednich tekstach. Cierpią na tym interesy Łaskarzewa i mieszkańców. Myślenie kategoriami „miasto to ja i moja posłusznie głosująca rada”, utożsamiającymi Łaskarzew z budynkiem miejskiego magistratu (jak wskazała to wyraźnymi gestami burmistrz Laskowska), a interesy łaskarzewiaków z interesikami radnych, głosujących pod dyktando pani burmistrz, jest potwierdzeniem oderwania się od rzeczywistości, skrajnego partykularyzmu i lekceważenia mieszkańców miasta.  

Bierni, mierni ale wierni radni łaskarzewscy

Czy to zbyt ostry śródtytuł? Zbyt surowy w ocenie postaw i przygotowania do sesji Radnych Miasta Łaskarzew? Zainteresowanych wyrobieniem sobie własnego zdania poziomem pracy naszych reprezentantów zapraszam do obejrzenia obrad ostatniej sesji, na której poruszono kilka interesujących spraw. Burzliwą dyskusję wywołał naprędce zgłoszony przez radnego Włodzimierza Paziewskiego, niezbyt dobrze uzasadniony wniosek o zgłoszenie nadania tytułu doktorowi Markowi Niedźwiedziowi „zasłużonego dla powiatu garwolińskiego za działalność społeczną”. Radny Paziewski bronił swojego kuriozalnego wniosku jak lew. Jako, że procedury i kryteria przyznawania różnego rodzaju wyróżnień „zasłużony dla…” spotkały się w ostatnim czasie z wieloma głosami krytycznymi, a przy tym powinny spełniać wysokie standardy i nie naruszać powagi przyznawanych tytułów, postaram się omówić ten problem w odrębnym artykule.

O wiele bardziej istotną kwestią, niż mogłoby się to na pozór wydawać jest planowana budowa tężni solankowej na Rynku Głównym w Łaskarzewie, zaledwie 25 metrów od najbardziej ruchliwej ulicy w mieście. Jest to inwestycja, której wybudowanie będzie kosztować mieszkańców Łaskarzewa ponad 63.000 zł, oraz około 30.000 zł rocznie na jej utrzymanie. 300.000 zł w 10 lat. Pomimo wielu miesięcy, jakie miała do dyspozycji Rada Miasta i pani burmistrz Laskowska, jak dotąd żaden z radnych ani urzędników nie przeprowadził realnej symulacji kosztów utrzymania tejże tężni, które mogą być nawet wyższe niż 30.000 zł. Symulacji kosztów nie opracował przewodniczący Komisji Skarg, Wniosków i Petycji radny Łukasz Jasiński, który swoją niewiedzę uzasadniał tym, że (parafrazuję) „latem jest cieplej a jesienią jest zimniej”. Radnemu Jasińskiemu chciałbym przypomnieć, że w klimacie „umiarkowanym ciepłym przejściowym”, w obszarze którego znajduje się Polska, od wielu lat wciąż zachodzą te same cztery pory roku: wiosna, lato, jesień i zima. A „jak jest zima to musi być zimno” (korzystając z cytatu z filmu Barei).

Jeżeli przewodniczący Jasiński chce godnie i rzetelnie reprezentować łaskarzewiaków, to powinno być go stać na przeprowadzenie prostych obliczeń rocznych kosztów funkcjonowania tężni, których zakres nie powinien przekraczać wymagań kasy ósmej szkoły podstawowej.

Zbiorcze zestawienie Kosztów Inwestycji Rynek Duży Łaskarzew, źródło: Urząd Miasta Łaskarzew

Jednakże rozpoczęcie budowy tężni na Rynku Głównym w Łaskarzewie, którego to projektu z uporem godnym lepszej sprawy broni burmistrz Laskowska i część radnych, to fragment znacznie większej i poważniejszej układanki. Tężnia to początek przebudowy Rynku Dużego w Łaskarzewie i przepuszczenia przez kasę miejską ponad 2 milionów złotych (kalkulacja kosztów uzyskana z Urzędu Miasta powyżej). Projekt obejmuje m.in. wybudowanie fontanny za 400.000 zł (400 tys. to informacja uzyskana z Urzędu, w powyższej kalkulacji widnieje kwota 307.500 zł).

Na całej tej inwestycji z pewnością skorzystają projektanci, firmy budowlane, producenci i układacze kostki brukowej, ale nie mieszkańcy Łaskarzewa.

Dlatego też ten szkodliwy, oderwany od realnych potrzeb miasta projekt, zaspakajający jedynie wybujałe ambicje burmistrz Laskowskiej powinien być jak najszybciej wstrzymany!

Nie kłamcie! Są pieniądze w kasie miasta!

Co ważne, budowa tężni solankowej na Rynku Głównym początkowo ma zostać sfinansowana w pełni przez Miasto Łaskarzew kwotą ponad 130.000 zł. Dopiero po wybudowaniu tego kuriozalnego obiektu połowa z tej kwoty, ok. 63.000 zł ma zostać zrefinansowane miastu z budżetu Województwa Mazowieckiego.

W pierwszym roku funkcjonowania tężni będzie ona realnie kosztować miasto niemal 100.000 zł.

Podczas wczorajszej sesji Rady Miasta złożyłem wniosek, aby pieniądze w wysokości 100.000 zł, które mają zostać wydane z kasy miejskiej na tężnię, zostały skierowane w trybie pilnym na remont istniejącej hali sportowej, na której remont Miasto nie otrzymało dofinansowania. Zarówno władze Klubu ŁKS Promnik, rodzice ok. 500 dzieci uczęszczających do łaskarzewskich szkół, jak i zatroskani kibice sportowi powinni jak najszybciej przygotować wniosek do Rady Miasta o zwołanie sesji nadzwyczajnej celem podjęcia dyskusji i decyzji w sprawie przesunięcia środków na pilny remont niszczejącej hali sportowej. W przeciwnym razie istniejąca infrastruktura będzie nadal popadała w ruinę, a remont hali przesunie się o kolejne lata. Skutkiem tego dzieci będą narażone na wypadki podczas zajęć, a kibice będą się wstydzić za to, jak radni i pani burmistrz dbają o zaplecze sportowe mieszkańców Łaskarzewa.

Będę się w tej sprawie kontaktował bezpośrednio ze wszystkimi reprezentantami władz klubu, tj. panami: Robertem Rezwowem, Emilem Kozikowskim, Piotrem Licbarskim, Mateuszem Sadowskim, Marcinem Jóźwickim, Rafałem Przybyszem i prezesem Sebastianem Kornackim. Postaram się uzyskać informację, co panowie zamierzają w tej sprawie zrobi. Informacje przekażę mieszkańcom Łaskarzewa.

Pacjent zmarł ale operacja się udała

Podczas dyskusji dotyczącej m.in. sposobu zarządzania sprawami miasta dowiedzieliśmy się od pani burmistrz Laskowskiej, że nie do końca rozumie ona na czym polegają i jak powinny przebiegać konsultacje społeczne w sprawie prowadzenia istotnych z punktu widzenia mieszkańców inwestycji. Warto przypomnieć, że w Garwolinie, w co do przyszłego sposobu wykorzystania dawnej prani odbyło się ogólnomiejskie referendum. Tak, referendum w sprawie zagospodarowania pralni!

W Łaskarzewie pani burmistrz Laskowska za plecami łaskarzewiaków, przy udziale doradcy z Kampinosu i pani architekt z Warszawy, wysmażyła mieszkańcom projekt przebudowy centralnego miejsca w mieście. Bez ich wiedzy i zgody.

Pani burmistrz pochwaliła się przy tym, że wniosek na remont istniejącej hali sportowej przy ul. Kusocińskiego 10, „przygotowywany dla celów szkoleniowych” (o którym pisałem w jednym z tekstów), do programu Sportowa Polska został rozpatrzony negatywnie. „Istotnie, nie otrzymaliśmy dofinansowania, szkolenie się udało”- stwierdziła z satysfakcją pani burmistrz Laskowska (1:51:05 nagrania). Czyli pacjent zmarł, ale operacja się udała.

Jeśli mógłbym cokolwiek sugerować, to doradzałbym pani burmistrz natychmiastowe wykupienie szkolenia, które gruntownie poprawiłoby świadomość pani burmistrz w zakresie rozumienia tego, jak powinny być prowadzone konsultacje społeczne w sprawie istotnych dla mieszkańców miasta projektów, oraz w zakresie okazywania elementarnego szacunku mieszkańcom miasta, którym się czasowo włada. Będę pierwszym, który poprze wydatek z kasy magistratu na szkolenie w powyższym zakresie, o ile pani burmistrz zobowiąże się, że naprawdę przyłoży się do nauki tych wydawałoby się elementarnych umiejętności.

Najpierw docenia, potem lubi, na koniec pogardza

Chciałbym podzielić się z łaskarzewiakami pewnym smaczkiem, który w bardzo ciekawy sposób obrazuje sposób myślenia, mówienia i działania pani burmistrz Laskowskiej. Jednocześnie jest przykładem tego, do jakich zabiegów manipulacyjnych jest gotowa posunąć się nasza pani burmistrz, byle tylko osiągnąć swoje cele.

W jednym ze swoich wystąpień pani Laskowska była na tyle miła, że zdecydowała się docenić moje „zdolności dziennikarskie, oratorskie i medialne”(1:39:40 nagrania). Gdy podziękowałem za to pani burmistrz, natychmiast wtrąciła, że „przecież się lubimy, nie?” (2:16:26 nagrania). Jednak pod koniec sesji, gdy przewodniczący Rady zwrócił się do mnie per „panie redaktorze”, burmistrz Laskowska ofuknęła go obcesowo: „Ale czego ty mówisz do niego ‘panie redaktorze’? On nie jest żadnym dziennikarzem!” (2:25:25 nagrania).

Gdy jeden z uważnych obserwatorów sesji zwrócił mi uwagę na ten fragment, uśmiałem się setnie.

Nie robi mi zbyt dużej różnicy, w jaki sposób zwraca się do mnie pan przewodniczący Rady, podobnie jak nie ma dla mnie znaczenia, co na temat mojej pracy sądzi pani burmistrz Laskowska. Biorąc pod uwagę poziom profesjonalizmu i rzetelności dziennikarskiej redaktora naczelnego i wydawcy Naszych Spraw, pana Eryka Laskowskiego, o czym pisałem m.in. w jednym z tekstów, rozumienie tego czym jest dziennikarstwo i na czym polega praca dziennikarza nie jest domeną pani burmistrz. Nieskromnie mówiąc, znacznie wcześniej publikowałem felietony polityczne o zasięgu ogólnopolskim, niż pani Laskowska została burmistrzem.

Powyższy przykład dobrze ilustruje cechy osobowościowe, poziom wiarygodności składanych werbalnie deklaracji z tym co tak naprawdę myśli pani Laskowska, wewnętrzną integralność oraz jej szacunek dla ludzi. Od wielu miesięcy odnoszę wrażenie, i staram się pisać o tym w moich tekstach, że w ten właśnie sposób pani burmistrz traktuje nie tylko swoich oponentów w dyskusjach, ale większość mieszkańców Łaskarzewa, włącznie z radnymi. Instrumentalnie.

Dlatego też, jeżeli pani burmistrz czyta moje teksty, chociaż z jej wypowiedzi wynika, że czyta je bez należytego zrozumienia, ośmielam się zasugerować, żeby postarała się zapoznać z definicjami podstawowych pojęć, m.in. takich jak: propaganda, informacja, dezinformacja, przemilczanie, dziennikarstwo, dziennikarz, hipokryzja, obłuda, samouwielbienie, pogarda, manipulacja.

Jeśli powyższe definicje przyswoi sobie pani Laskowska ze zrozumieniem, będzie to z korzyścią dla wszystkich mieszkańców Łaskarzewa. A o to przecież wszystkim nam chodzić, prawda?

O dobro naszego miasta! A nie tylko o niezrozumiałe ambicje jednej osoby i prywatne interesiki niektórych radnych.

SAD

wŁaskarzewie.pl działa w interesie społeczności lokalnej

Wszystkich zaniepokojonych przekazywaniem ważnych i aktualnych informacji mieszkańcom naszego miasta oraz wzrostem popularności serwisu wŁaskarzewie.pl chciałbym uspokoić: serwis będzie działał dalej, publikował istotne wiadomości o nowych projektach i lokalnych układach oraz patrzył władzy na ręce. Być może część łaskarzewskich polityków, działaczy społecznych, aktywistów, medialnych ekspertów jest zaskoczona tym, że mieszkańców trzeba i warto informować. Lokalne „elity” dziwią się, że łaskarzewiacy zasługują na rzetelne informacje o tym, co tak naprawdę dzieje się z ich miastem. Dlatego też pozwalam sobie zamieścić krótkie sprawozdanie dotyczące kilku ostatnich miesięcy działalności serwisu wŁaskarzewie.pl.

Foto: Pixabay.com

Pierwszy z serii artykułów o problemach i nieprawidłowościach w naszym mieście ukazał się 1 czerwca 2021 r. i dotyczył przygotowań do budowy hali sportowej prowadzonych przez łaskarzewski magistrat bez jakichkolwiek konsultacji społecznych. Dzięki tekstowi Halowy zawrót głowy […] pani burmistrz Laskowska zdecydowała się na przystąpienie do rozmów, doprowadzając do pozorowanych, co prawda, ale jednak konsultacji z mieszkańcami Łaskarzewa na temat jednej z najważniejszej tutejszych inwestycji w historii.

Z kolejnych materiałów łaskarzewiacy mogli dowiedzieć się o niezwykle szkodliwej i kosztownej w utrzymaniu (ok. 30 tys. zł rocznie) inwestycji w postaci tężni solankowej, zaplanowanej zaledwie 25 metrów od najbardziej ruchliwej ulicy w mieście. Ta budowa miała być jedynie wstępem do jednego z największych, w mojej opinii, przykładów marnotrawstwa środków publicznych w Łaskarzewie w postaci przebudowy Rynku Dużego. Sprawa wydaje się tym bardziej osobliwa, że projekt opracowywany był w tajemnicy, bez uczestnictwa łaskarzewiaków, z pominięciem opinii mieszkańców o tym przedsięwzięciu. Z tekstem Fontanna za 400.000 zł, Rynek Duży za 1 mln zapoznało się ponad 3,5 tys. zaskoczonych, jak mniemam, czytelników.

Z dużym zainteresowaniem, i jak sądzę, niedowierzaniem, przyjęte zostały informacje: o sposobie wydatkowania dziesiątków tysięcy złotych na kolejne koncepcje i projekty architektoniczne; na zatrudnienie miejskiego doradcy; o odkładaniu na wiele miesięcy niezbędnego remontu hali sportowej; o nieprzygotowaniu radnych miejskich do pełnionych funkcji; oraz o problemach kompetencyjnych pani burmistrz w pozyskiwaniu środków na kluczowe dla miasta projekty.

Wieść gminna niesie, że dzięki nagłośnieniu sprawy zatrudnienia tegoż doradcy, kosztującego dotąd miasto ok. 70 tys zł, pani burmistrz zdecydowała się na zakończenie tej współpracy. Wstrzymana została, póki co, budowa tężni solankowej, dzięki czemu w łaskarzewskiej kasie zostało ponad 63 tys. zł plus ok. 30 tys. rocznie na jej utrzymanie.

W ostatnich niespełna czterech miesiącach łaskarzewiacy mieli okazję dowiedzieć się: o funkcjonowaniu miasta; o sposobach podejmowania kluczowych decyzji; o układzie łaskarzewskim, o grupie trzymającej władzę; o sposobie działania łaskarzewskich mediów; czy o metodach eliminacji niewygodnych dyskutantów z debaty publicznej, wielokrotnie więcej niż przez uprzednie niemal 3 lata rządów obecnej ekipy.

Jak dotąd skierowałem do władz naszego miasta ponad 150 pytań i uzyskałem ponad 130 odpowiedzi. Od 1 czerwca na stronach wŁaskarzewie.pl opublikowałem 16 artykułów, na ponad 50 stron, gdzie można znaleźć cały szereg faktów, danych, kwot, informacji ale też moich, surowych często, opinii. Urząd Miasta w Łaskarzewie nie skierował do mnie ani jednego wniosku o sprostowanie zamieszczonych przeze mnie treści, co może być najlepszym podsumowaniem aspektu wiarygodności publikowanych informacji.

Tylko dzięki tym tekstom mieszkańcy naszego miasta mogli zaoszczędzić dziesiątki, o ile nie setki tysięcy złotych (nieskromnie mówiąc), które nie zostały zmarnowane na bezzasadne, niezgodne z potrzebami i zdrowym rozsądkiem wydatki.

Do naszych Radnych, za pośrednictwem Urzędu Miasta, została skierowana informacja o realnych kosztach i potencjalnych skutkach instalacji tężni solankowej, oraz potencjalnych kosztach przebudowy Rynku Głównego. Dzięki temu nie będą mogli twierdzić, że nic nie wiedzieli o tej sprawie, o opłakanych dla kasy miejskiej i mieszkańców rezultatach realizacji tego typu bezsensownych inwestycji. Miejmy nadzieję, że zechcą przygotować się właściwie do należytego zajmowania się istotnymi dla większości tematami.

W najbliższych tygodniach na stronie wŁaskarzewie.pl zostaną opublikowane kolejne materiały, które mogą zainteresować, być może nawet zadziwić, nawet najstarszych łaskarzewiaków.

Zapraszam do współpracy i konstruktywnej dyskusji o istotnych sprawach naszego miasta.

SAD

Gruba ryba, hardy okoń czy pospolity leszcz?

Z niekłamaną radością i dużym zainteresowaniem przyjąłem niedawną wiadomość o tym, że na naszym lokalnym rynku medialnym pojawił się profesjonalny dziennikarz. Wreszcie! Po ponad 30 latach od likwidacji cenzury, wprowadzenia zasad wolnego rynku i wolności słowa (przynajmniej teoretycznie) na łaskarzewskie prasowe bezrybie miał wpłynąć okaz niebanalny. Po wielu latach posuchy i amatorszczyzny mamy wreszcie profesjonalistę z dziedziny dziennikarstwa, na co Łaskarzew z pewnością zasługuje. Bezapelacyjne! Przyjrzyjmy się zatem czy na nasze spokojnie, zamulone nieco, prowincjonalne wody medialne wpłynęła właśnie grubsza ryba, drapieżny szczupak, hardy okoń, czy może jednak śliski piskorz, niepozorna płotka lub pospolity leszcz.

Foto: Pixabay.com

Dorobek dziennikarski pana Mikołaja Stępnia ogranicza się do kilku artykułów, podkastów i wywiadów, opracowanych w ramach stażu czy też praktyk w portalu Euroactive (łącznie naliczyłem ok. 7 sztuk) oraz do jednego (słownie jednego) materiału „dziennikarskiego”(?) w postaci wpisu na grupie facebookowej Łaskarzew, w ramach indywidualnej (jak sądzę) inicjatywy w obszarze spraw lokalnych. Młody dziennikarz (jak sam się przedstawia) postanowił wziąć na warsztat mój skromny tekst mówiący o tym, w jaki sposób, za pomocą jakich technik, przedstawiciele lokalnych grup interesów i miejscowych klik próbują eliminować z debaty publicznej osoby krytyczne wobec poczynań obecnej władzy lokalnej, wykorzystując do tego prymitywne acz skuteczne metody: szykany, zastraszanie i cenzurę. Te i cały szereg innych aspektów działań społeczników i polityków, opisane i udokumentowane w zaprezentowanym artykule, nie spotkały się niestety z zainteresowaniem profesjonalnego dziennikarza.  

Szykany, wykluczenie, drwiny młodych i starszych działaczy społecznych, ordynarne i wulgarne wpisy pana radnego, nagminna cenzura, o których piszę w swoim tekście „Debata o Łaskarzewie […]” zamieszczając konkretne przykłady, zdają się nie przeszkadzać młodemu żurnaliście, czemu daje on wyraz (w kontekście wykluczenia i cenzury) również w dyskusji pod rzeczonym wpisem własnego autorstwa.

Są jednak kwestie, które szczególnie niepokoją medialnego profesjonalistę i zdają się spędzać sen z jego powiek: to szybko rosnąca popularność strony internetowej wŁaskarzewie.pl (polecam wszystkim łaskawej uwadze) oraz szereg niewygodnych pytań, jakie ośmieliłem się wreszcie postawić seniorowi Kaczorowskiemu (ktoś musiał). Pytań o jego polityczną przeszłość i ew. przynależność do partii politycznych, organizacji społecznych czy wszelkiej maści służb za czasów PRL przed 1989 r. Powyższe dwa zagadnienia zdają się zajmować i niepokoić pana Stępnia najbardziej.

„Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem”

Na początku swojego wpisu profesjonalny dziennikarz prezentuje całą serię zastrzeżeń i wykrętów, mówiących o tym, czego NIE wie, na czym się NIE zna, czego NIE twierdzi, czego NIE zamierza, co go NIE interesuje, czym NIE jest prezentowany przez niego tekst, do czego się NIE odwołuje.

To dosyć duży bagaż niewiedzy, nieumiejętności i braków kompetencyjnych jak na dziennikarza. Profesjonalista powinien znać i rozumieć poruszany temat, dobrze orientować się w opisywanych zagadnieniach, tak by umieć w odpowiedzialny, rzetelny, obiektywny sposób przybliżyć je czytelnikom. Jeśli czegoś nie wie, nie potrafi, nie rozumie, czy nie opanował, powinien pogłębić poszukiwania, uzupełnić wiedzę, nadrobić braki.

Zadziwiające jest przy tym stanowisko, jakoby profesjonalnego dziennikarza nie interesowało „funkcjonowanie lokalnych władz” i „rzekome naruszenia w zakresie działania urzędu miasta” – tę sprawę pozostawia „bardziej kompetentnym” od niego.

Czyżby młody profesjonalista nie zdążył się jeszcze dowiedzieć, albo już zapomniał, że jednym z podstawowych, kluczowych zadań dziennikarza jest obserwacja życia społecznego, gospodarczego i politycznego, patrzenie na ręce działaczom publicznym, politykom, władzy i dostarczanie opinii publicznej rzetelnych, bezstronnych informacji?

Profesjonalista powinien też panować nad wykorzystywaną formą dziennikarską na tyle dobrze, by nie musieć popełniać niezgrabnych przypisów o tym czym jest a czym nie jest jego materiał. Przekaz, rozumienie tematu, zajmowane w sprawie stanowisko powinny być jasne i wynikać z treści samego tekstu. Szereg poczynionych zastrzeżeń nie zwalnia też młodego dziennikarza z odpowiedzialności za słowo, zarówno w obszarze etycznym, społecznym, jak i prawnym.

Wymówki i zastrzeżenia dziennikarza Stępnia przypominają parodię kultowego, filmowego cytatu: „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem” ale jednak się wypowiem.

Niewielkie doświadczenie, nikły dorobek i ewidentne braki kompetencyjne, do których sam przyznaje się młody dziennikarz nie przeszkadzają mu stawiać się w roli medialnego eksperta, który w facebookowym wpisie postanowił przeprowadzić „krytykę metody dziennikarskiej używanej w portalu” wŁaskarzewie.pl. I jak sam przyznaje postanowił tego dokonać na podstawie pojedynczego tekstu „Debata o Łaskarzewie […]”, jednego z ponad 60 obszernych (w większości) materiałów opublikowanych na powyższej stronie, których jestem autorem.

Niezwykły przypadek seniora Kaczorowskiego

Tak jak już wcześniej napisałem, obok rosnącej popularności strony wŁaskarzewie.pl największym problem dla autora wpisu były pytania skierowane przeze mnie do seniora Kaczorowskiego (został tak scharakteryzowany na stronie internetowej Stowarzyszenia CIA, którego jest członkiem zarządu). Gdyby profesjonalny dziennikarz miał zamiar zachować należytą staranność na elementarnym poziomie, zweryfikowałby źródła i sprawdził dyskusję na łaskarzewskim forum. Kilka tygodniu temu, po publikacji jednego z tekstów, senior Kaczorowski zadał mi pytanie na grupie Łaskarzew (jeszcze przed zablokowaniem mnie) o powody mojego zainteresowania sprawami naszego miasta. Odpowiedziałem grzecznie, merytorycznie i konkretnie, rewanżując się podobnym pytaniem, na co pan Kaczorowski odpowiedział w sposób insynuacyjny i opryskliwy. Czyli, że co? Pan Kaczorowski może wypowiadać się opryskliwie, grubiańsko atakować, odpytywać, wykluczać z debaty, cenzurować, ale nie musi odpowiadać na bardzo proste acz kluczowe pytania o swoją polityczną proweniencję i partyjne powiązania sprzed 1989 r.?

Na stronie internetowej wspomnianego stowarzyszenia o panu Kaczorowskim możemy przeczytać co następuje:

„Ostatnie 20 lat przed emeryturą pracował w administracji centralnej, ostatnio w Ministerstwie Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa. Aktywny senior.”

Jeśli założyć, że dziś ma on ok. 85 lat, to w roku 1989 miał 53 lata- prosta matematyka. Nie wiem, kiedy przeszedł on na emeryturę, ale możemy przyjąć, że przez co najmniej 10 lat pracował w „administracji centralnej” za czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (dane przybliżone). Dlatego postawione przeze mnie pytania są ze wszech miar zasadne. I nie bez znaczenia dla lokalnej społeczności.

Profesjonalny dziennikarz, który zajmuję się „krytyką chwytów retorycznych” powinien odróżniać „argumenty personalne” (argumentum ad personam) i „dyskredytujące szykany” od pytań o przeszłość partyjną i polityczną proweniencję seniora Kaczorowskiego.

Zadziwiające jest również to, z jaką łatwością profesjonalny dziennikarz pomija treść przytoczonych przeze mnie wypowiedzi bohaterów artykułu „Debata o Łaskarzewie […]”. Nie zwraca najmniejszej uwagi ani na bezpodstawny, szkalujący wpis Patryka Błachnio, ani na opryskliwe, grubiańskie komentarze seniora Kaczorowskiego, czy też wulgarne wypowiedzi radnego Głowackiego. Tych oczywistych faktów młody dziennikarz nie bierze pod uwagę w swoim tekście. Nie sądzę również aby dokonał zawodowego wysiłku i zweryfikował inne wpisy, czy to radnego Głowackiego (m.in. zamieszczony przez niego film z gołymi dup..i na śniegu- w finale młoda, naga dziewczyna rozkłada nogi w ośnieżonym strumieniu) czy wcześniejsze wpisy seniora Kaczorowskiego, choćby te z kwietnia 2021 r.

W jednym z nich senior Kaczorowski podaje film z wierszykiem „o zerach” (zawierający m.in. obrzydliwe passusy o księżach, Radiu Maryja i ojcu Rydzyku), o Pawle Kukizie: „Kukiz jesteś szmatą pisowską” (ciekawe co na to lokalne struktury PIS rządzące aktualnie miastem i powiatem?), czy też fragment mojej książki z komentarzem próbującym zdyskredytować mnie jako dziennikarza. Książki, która sprzedała się w kilku tysiącach egzemplarzy, miesiącami zajmowała pierwsze miejsce na liście bestsellerów największej księgarni prawicowej w Polsce. Totalitarne scenariusze i pandemiczne prognozy zawarte w tej publikacji realizują się właśnie na naszych oczach.  

Co do uwag o spiskowym sposobie myślenia, to młody dziennikarz nie próbuje nawet zauważyć, że w zarządzie stowarzyszenia, które miało udzielić wsparcia nieformalnej grupie młodych łaskarzewiaków (czym chwalił się publicznie jeden z założycieli grupy) znajduje się i pan Kaczorowski, i pan Łukasz Laskowski- brat redaktora Laskowskiego, którego inicjatywy i pomysły realizuje właśnie grupa Łaskarzew2030. Gorliwym poplecznikiem żony pana redaktora Laskowskiego, czyli naszej pani burmistrz, jest pan Fryderyk Głowacki (co nie jest żadną tajemnicą). Kółko się zamyka, a myślenie spiskowe staje się społeczną praktyką dnia codziennego naszego małego miasteczka. Rączka rączkę myje. 

Co jeszcze nie przeszkadza profesjonalnemu dziennikarzowi?

O poziomie debaty lokalnej i poziomie świadomości historycznej świadczy wpis niejakiego Bogdana Mroza pod udostępnionym na łaskarzewskiej grupie tekstem „Debata o Łaskarzewie […]”. Tenże pan Mróz posuwa się do następujących stwierdzeń pod moim adresem:

 „Napiszę jednak ,że autor, NIE JEST MI ZNANY.A to oznacza ,nie istniejesz chłopie ,nic dobrego nie dokonałeś i obawiam się nie dokonasz ,bo tylko pisanie ci w głowie .” (teść, w tym interpunkcja, oryginalna).

W tym samym wpisie pan Mróz relatywizuje, żeby nie powiedzieć gloryfikuje, byłych komunistów, milicjantów i ubeków, pisząc:

„osobiście znałem wielu komunistów ,ubeków ,milicjantów,wojskowych i tyle ci powiem ludzie są różni ,od niektórych nie spodziewałem się, a mieli honor i kręgosłup, gdyby nie ich postawa to tamten system do dziś byłby u nas w kraju” (teść, w tym interpunkcja, oryginalna).

Na powyższe wpisy pana Bogdana Mroza nie zareagował NIKT. W ten sposób, za pośrednictwem mediów społecznościowych, kreowana i kształtowana jest świadomość historyczna młodych i starszych łaskarzewiaków. Gloryfikacja komunistów, milicjantów i ubeków.

Tylko jedna osoba, i to trzeba oddać, Patryk Błachnio (poza przytaczanym w niniejszym tekście S. Świerczyńskim), stwierdził w informacji skierowanej do mnie (a miała to być informacja publiczna), że będąc jednym z administratorów grupy Łaskarzew nie wiedział, że zostałem z niej wyrzucony, i że uważa, że „jest to cenzura, która nie powinna mieć miejsca.” Jeden człowiek. Cała reszta młodych wilków i starych lisów, wybitnych działaczy samorządowych, wielbiących demokrację i wolność słowa nie zareagowała publicznie na jawną cenzurę, wulgaryzmy, opryskliwe wypowiedzi i wykluczające komentarze. NIKT.

Najwidoczniej są to już ich standardy myślenia i sposoby codziennego działania. Szyderstwo, zastraszenie, wykluczenie, cenzura.

Podobnym praktykom na grupie Łaskarzew został poddany Sławomir Świerczyński. Tuż po udostępnieniu artykułu „Debata o Łaskarzewie […]” niemal natychmiast został zaatakowany przez niejakiego Piotra Żabczyńskiego, który zarzucił S. Świerczyńskiemu spamowanie. Po kilku godzinach, bez wiedzy nadawcy (S. Świerczyńskiego) jego wpis z linkiem do ww. artykułu został z grupy Łaskarzew usunięty. Tak w praktyce wygląda cenzura i ostracyzm w łaskarzewskich mediach społecznościowych.

Na pytanie tegoż S. Świerczyńskiego, czy autor artykułu (tj. SAD) będzie miał możliwość zamieszczenia riposty na krytyczny wpis M. Stępnia, profesjonalny dziennikarz odpowiedział, że: „To już pytanie nie do mnie, a do administratorów grupy. Nie wiem czego został zablokowany”, a chwilę wcześniej tenże M. Stępień stwierdził: „wydaje mi się, że dalej może wyświetlać posty, pomimo, że nie może komentować czy prostować.” Czyżby młody dziennikarz nie przeczytał tekstu, który poddał surowej krytyce czy też nie rozumiał o czym sam pisze?

Powyżej przytoczone przykłady to oczywiście drobiazgi i detale. Z nich jednak składa się lokalna debata. Poprzez podobne praktyki, dziesiątki razy ograniczana była możliwość publicznej wypowiedzi wielu mieszkańcom miasta.

Wbrew twierdzeniom młodego dziennikarza i wbrew realnym działaniom osób opisanych przeze mnie w artykule „Debata o Łaskarzewie […]” jestem za jak najszerszym udziałem łaskarzewiaków w lokalnej debacie publicznej. O tym, m.in., jest ten tekst. Byle tylko było wiadomo kto jest kim i czyje interesy reprezentuje (może reprezentować). Całą resztę powinni ocenić mieszkańcy naszego miasta.

Sprostowania i przeprosiny

Jako, że dziennikarz Mikołaj Stępień dopuścił się, w mojej ocenie, całego szeregu nieścisłości, nieprawdziwych sformułowań, obraźliwych stwierdzeń, insynuacji i pomówień w omawianej tu publikacji pod moim adresem, oczekuję sprostowań i przeprosin odnośnie poniżej przytoczonych wypowiedzi:

NIE INTERESUJE mnie czy jest on ‘prawicowym szurem’.”

„NIE ZNAM bowiem sprawy na tyle dobrze, by udowodnić, że portal faktycznie sieje dezinformację na temat funkcjonowania lokalnych władz, bądź nie.

Iluzja merytoryczności i dziennikarskiego profesjonalizmu

Autor opiera swoją krytykę głównie na argumentach czysto emocjonalnych i personalnych.”

autor chce jedynie zdyskredytować osoby, które się z nim nie zgadzają

Ciągle widzimy wskazywanie palcem określonych osób i przypisywanie im negatywnych epitetów pokroju ‘gburowatego wilczka’, celem ich kompromitacji

Oczywiście autor nie odnosi się do wspomnianych metod i działań grupy Łaskarzew 2030

Powiedzieć, że pan Kaczorowski został w tej części zmieszany z błotem jako osoba, a nie jako działacz społeczny, to jak nic nie powiedzieć.

według autora nie mają prawa ani nikogo krytykować, ani  udzielać się społecznie

Zarzucając wszystkim wykluczanie z debaty publicznej, autor sam stosuje chwyty retoryczne mające na celu wykluczyć oponenta.

Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to na pewno dlatego, że byłeś komunistą za PRL, albo dlatego bo nie jesteś stąd. Nie warto cię więc słuchać

Jest zwyczajną, osobistą szykaną, mającą zdyskredytować pana Kaczorowskiego jako osobę.

Myślę, że najłagodniej mówiąc, Krzysztofowi Kaczorowskiemu należą się od redaktora przeprosiny za te szykany w jego stronę.

Nawet jeśli redaktor się z nim nie zgadza, nie powinien go tak zdyskredytować

braki zostały wypełnione treściami, które obok rzetelnego, obiektywnego dziennikarstwa nigdy nawet nie stały. Brak im wartości zarówno etycznej jak i merytorycznej, co myślę wykazałem.

Dziennikarskie prawa, obowiązki i możliwe ścieżki rozwoju

Dziennikarz ma prawo do swoich opinii, nawet stronniczych (o czym mówi wprost Kodeks Etyki SDP) jednak „nie może zniekształcać faktów”. Profesjonalny dziennikarz nie powinien mylić i dowolnie mieszać tego „co wydaje mu się, że jest napisane” z tym „co faktycznie w tekście zostało napisane”. Nie wystarczy napisać, że coś się wykazało, trzeba jeszcze to wykazać. Dlatego też, z uwagi na powyższe, w przypadku braku zamieszczenia stosownego sprostowania i przeprosin, będę zmuszony podjąć właściwe kroki prawne.

„NIE TWIERDZĘ, że portal (tj. wpis młodego dziennikarza- przyp. SD) powinien zniknąć”. Jestem przekonany, że powinien być dostępny jak najdłużej- ku przestrodze i nauce: „jak dziennikarstwa uprawiać się nie powinno.” Z ostrożności procesowej publikację tę pozwoliłem sobie zabezpieczyć notarialnie.

Bycie dziennikarzem to nie tylko prawa, to przede wszystkim obowiązki. Obowiązek zachowania zasad rzetelności i bezstronności informacji oraz różnorodnych opinii, czy też, cytując Kodeks Etyki SDP „umożliwianie udziału w debacie publicznej”. Tymi aspektami młody profesjonalista zdaje się zupełnie nie przejmować, co potwierdza nie tylko elementarnymi brakami w swojej publikacji ale też własnymi wypowiedziami zawartymi w komentarzach pod nią.  

Nie oznacza to jednak, że świat dorosłego dziennikarstwa jest przed młodym dziennikarzem zupełnie zamknięty. Na dziś widzę co najmniej dwie ścieżki wejścia w ten świat: pierwsza to zredagowanie adekwatnych sprostowań i uprzejmych, publicznych przeprosin odnośnie kwestii poruszonych powyżej; druga to solidne przygotowania do rozprawy sądowej, gdzie mody dziennikarz będzie miał okazję wykazać słuszność czynionych mi publicznie uwag i zarzutów.

Zarówno jedna, jak i druga ścieżka mogą okazać się niezwykle pouczające.

SAD

PS.

Warto odnotować, że sympatykiem tego rodzaju specyficznego dziennikarstwa okazał się redaktor naczelny i wydawca Naszych Spraw, który polubił wpis młodego autora. Biorąc pod uwagę wielokrotne, wielomiesięczne przemilczenia istotnych dla mieszkańców Łaskarzewa tematów i poziom obecnie prezentowanych na łamach tejże lokalnej gazety publikacji, zamiłowanie red. Laskowskiego do tego typu radosnej twórczości dziwić już nie może.

Debata o Łaskarzewie- szyderstwa, zastraszanie, wykluczenie

W tekstach zamieszczanych na stronie wŁaskarzewie.pl, nawet tych najbardziej krytycznych, staram się odnosić bezpośrednio do dokumentów, bazować na faktach i prezentować opinie dotykające meritum poruszanych spraw. Jeśli piszę o ludziach, to jedynie w kontekście ich działalności publicznej, prezentowanych stanowisk, dyskusji i wypowiedzi w sprawach naszego miasta. Tym razem będzie podobnie. Na przykładzie obserwacji jednej z facebookowych grup spróbuję przybliżyć obraz i poziom debaty o Łaskarzewie, oraz aktywność niektórych postaci, które starają się przyjmować role lokalnych liderów opinii.

Foto: Max Pixel Creative Commons

Pierwszy tekst opisujący sposób pracy pani burmistrz Laskowskiej i Rady Miasta w kontekście planów budowy hali sportowej w Łaskarzewie (Halowy zawrót głowy…) opublikowałem 1 czerwca tego roku. W reakcji na tę publikację, pani burmistrz pospiesznie zorganizowała pierwsze „konsultacje” dotyczące jednej z najważniejszych inwestycji w historii naszego miasta. Metody kierowania miastem, dysponowania groszem publicznym, czy też przedmiot i zakres planowanych inwestycji wydały mi się na tyle ciekawe, chwilami wręcz niewiarygodne, że postanowiłem napisać kilka kolejnych tekstów. Bazowałem na informacjach i dokumentach pozyskiwanych z oficjalnych źródeł. Tak powstały publikacje o idących w dziesiątki tysięcy wydatkach miejskich na niekonsultowane projekty architektoniczne i koncepcje, o planach przebudowy Rynku Dużego za ok. 2 mln zł, o kosztach zatrudnienia miejskiego doradcy, o zaniedbaniach związanych z remontem istniejącej hali sportowej, o niekompetencji radnych i urzędników miejskich, czy bizantyjskich w swojej skali planach pani burmistrz Laskowskiej. „Duże inwestycje na duże pieniądze”- to motto burmistrz Laskowskiej. „Planowane za plecami łaskarzewiaków”- należałoby dodać.

Cześć z wymienionych powyżej tekstów udostępniłem na forum facebookowej grupy Łaskarzew. No i się zaczęło.

Młode, gburowate wilczki pod patronatem starego lisa

Jako pierwszy z szyderczymi komentarzami ruszył niejaki Piotr Żabczyński, członek- założyciel nieformalnej grupy Łaskarzew2030. Gdy jego komentarze nie odniosły spodziewanego skutku, w sukurs przyszedł mu innych członek-założyciel powyższej grupy, niejaki Patryk Błachnio. Ten z kolei porównał moje publikacje do goebelsowskiej propagandy, poddał w wątpliwość prezentowane przeze mnie informacje (przygotowane na bazie dokumentów z Urzędu Miasta), zaliczył do grona autorów teorii spiskowych, a telewizję internetową wRealu24, której zdarza mi się udzielać wywiadów, określił mianem „foliarskiej”, sugerując szerzenie przez nią dezinformacji. Potem ten sam gburowaty wilczek w prywatnej wiadomości facebookowej zdecydował się zaprosić mnie na spotkanie, po to aby „rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące osób zarządzających grupą. (sic!)”

Po zapoznaniu się z metodami działań i zakresem projektów wdrażanych przez liderów tejże grupy, jakichkolwiek wątpliwości co do niektórych jej członków mieć nie można. Wsparcia grupie młodych wilczków miało udzielić lokalne stowarzyszenie CIA oraz redaktor naczelny i wydawca Naszych Spraw.

Na marginesie dodam, że jeśli ponownie pojawią się podobnie kłamliwe i obraźliwe insynuacje i pomówienia pod moim adresem, spotkają się one z odpowiedzią na drodze prawnej.

Opryskliwy dziadek niewiadomej proweniencji

Na jednego z liderów lokalnej społeczności próbuje się kreować niejaki pan Krzysztof Kaczorowski, senior. Zapytany niedawno na łaskarzewskim forum o pochodzenie i powody zainteresowania sprawami Łaskarzewa świadomie uniknął odpowiedzi. Jednak jest on niezwykle aktywny jeśli idzie o upominanie i przywoływanie do porządku nieprawomyślnych dyskutantów, którzy próbują poruszać niewygodne czy drażliwe kwestie, zwłaszcza te dotyczące wydatków z kasy miejskiej, niekompetencji Rady Miejskiej czy nieporadnych działań samej pani burmistrz. Wówczas uaktywnia się dziadek Kaczorowski, często nie przebierając w słowach i emanując świętym oburzeniem.

Pomimo deklarowanego umiłowania demokracji i wolności słowa, w opryskliwym dziadku Kaczorowskim ujawniają się ciągoty cenzorskie, charakterystyczne dla aktywnych działaczy społeczno-politycznych z minionej PRL. Już po ukazaniu się tekstu Miasto zdolnych ludzi przed dwoma laty, skierował do mnie mail (screen poniżej), sugerując szkodliwość dla społeczności lokalnej opublikowanych wywiadów, jakie przeprowadzałem dla portalu Fronda.pl, znajdujących się na stronie Wywiady24.pl.

Zachowując pewną równowagę życia społecznego, zasadnym wydaje się oczekiwanie, że człowiek który pozwala sobie na publiczne pouczanie i recenzowanie łaskarzewiaków, próbuje dyktować o czym można a o czym nie powinno się dyskutować, próbuje ograniczać swobodę wypowiedzi mieszkańców i dyktować im, co wypada, a czego nie wypada mówić i robić, powinien udzielić mieszkańcom Łaskarzewa odpowiedzi na bardzo podstawowe pytania. Dlatego pozwolę sobie zadać je w imieniu mieszkańców naszego miasta.  

Jako, że pan Kaczorowski sam często odwołuje się do okresu PRL, w którym to czasie, co wynika z metryki, opryskliwy dziadek musiał być człowiekiem aktywnym zawodowo i społecznie (tak sądzę), zasadne są pytania o przynależność pana Kaczorowskiego np. do Solidarności. Myślę, że wielu z nas z zainteresowaniem zapoznałoby się z bohaterską kartą walki o wolność i demokrację pana Kaczorowskiego przed ’89 rokiem.

Dlatego zapytam wprost: Do jakich organizacji, instytucji, klubów i stowarzyszeń- jawnych lub tajnych- przynależał opryskliwy dziadek Kaczorowski przed ’89 rokiem? Jakie organizacje wspierał myślą, słowem i uczynkiem w sposób jawny lub tajny? Które instytucje i organizacje wspierały działalność pana Kaczorowskiego w czasie PRL? Czy była to Solidarność, czy może wręcz przeciwnie? Czy dziadek Kaczorowski przechodził jakieś jawne lub tajne kursy, szkolenia (komplety) w ramach działalności politycznej, społecznej, kulturalnej, opozycyjnej?

To jest dobry moment, żeby pochwalić się mieszkańcom Łaskarzewa, których pan Kaczorowski strofuje i poucza, kartą swojej chlubnej, opozycyjnej, prodemokratycznej przeszłości za mrocznych czasów PRL.

Śmiało, panie Kaczorowski! Ujawnij się pan, napisz wprost, kto pan jesteś, że pozwalasz sobie na publiczne impertynencje pod adresem łaskarzewiaków? Kto pana rodził, skąd pan pochodzi? (cytując klasyka) Czego się pan wstydzisz?

Wulgarny radny w zespole rodzinnym

Niezwykle aktywnym, choć chwilami dziecinnie nieporadnym, dyskutantem na łaskarzewskim forum jest radny miejski Fryderyk Głowacki. Zwykle zabiera głos, gdy dyskusja przybiera kształt i kierunek niekorzystny dla obecnego układu władzy i pani burmistrz Laskowskiej. Pytany o konkrety, o koszty, o wydatki, o zasadność planowanych inwestycji nie potrafi odpowiedzieć, odgrażając się, że „będzie wszystko sprawdzał w komisji budżetu”. Rzecz w tym, że to radny Głowacki jest przewodniczącym tejże Komisji Budżetu, Finansów i Planowania, i poczynione lub planowane wydatki miejskie powinien mieć w małym  palcu. A chodzi tu o kwoty niebagatelne, m.in. takie jak: ok. 70 tys. zł na doradcę miejskiego, 115 tys. na projekty architektoniczne, 66 tys. na tężnię w centrum miasta, lipny kosztorys na remont starej hali na ponad 600 tys. zł, czy przekraczającą granice zdrowego rozsądku koncepcję przebudowy rynku głównego za ponad 2 mln zł.

Tego typu koszty, które przewodniczący Głowacki musiał opiniować w komisji, umknęły niestety jego uwadze. Gdy nie udała się próba zamiecenia dyskusji pod dywan, w postaci przeniesienia rozmowy „na priv” czyli poza przestrzeń publiczną, pan radny Głowacki nie waha się posunąć do osobistych zaczepek i personalnych insynuacji. Ale nie tylko. Posuwa się również do chamskich, wulgarnych odzywek w dyskusji z łaskarzewiakami. Reprezentant wyborców.

Bywa tak, że wulgarny radny niezbyt dobrze radzi sobie na publicznym forum, a bywa, że nie radzi sobie nawet z podstawami języka polskiego. Wówczas w sukurs przychodzą mu członkowie rodziny i bezpardonowo atakują niewygodnego rozmówcę lub rozmówczynię (sam doświadczyłem podobnego zabiegu). Efekt najczęściej jest natychmiastowy- atakowany wycofuje się i rezygnuje z dalszej dyskusji- na mnie to nie zadziałało, chociaż niestety podziałało na wielu. Zaangażowanie i chęci do konstruktywnej aktywności społecznej zanikają.  

I bardzo proszę nie czynić mi zarzutu, że czepiam się rodziny wulgarnego radnego Głowackiego. Tak jak napisałem na początku tekstu: obserwuję i opisuję publiczną aktywność mieszkańców naszego miasta. W przypadku wulgarnego radnego działalność na forum internetowym ma charakter powiązań rodzinnych. To wszystko.

Zaproszenie do wykluczenia

Zaproszenie do dyskusji o grupie Łaskarzew2030 skierowane do mnie przez jednego z założycieli tejże „organizacji” (screen wiadomości powyżej) zakończyło się wykluczeniem mnie z facebookowej grupy Łaskarzew, której to grupy gburowaty wilczek, obok opryskliwego dziadka, jest jednym z trzech administratorów. Tak wygląda „model debaty o istotnych sprawach miasta” i „standardy wolności słowa”, wyznawane przez samozwańczych, lokalnych liderów opinii publicznej.

Właściwie każdy, kto spróbował podjąć istotne dla naszego miasta wątki lub posunął się do krytyki obecnych władz na łaskarzewskim forum, natychmiast spotykał się z szyderstwami gburowatych wilczków, gderaniem opryskliwego dziadka niewiadomej proweniencji, czy bezpośrednimi, personalnymi atakami wulgarnego radnego w towarzystwie rodziny. Gdy dyskutantom brakuje argumentów, zadziałać musi grupowy ostracyzm i prewencyjna cenzura.  

Rozbijanie lokalnej wspólnoty

Żaden z opisywanych w niniejszym artykule bohaterów nie spróbował nawet podjąć publicznej, merytorycznej dyskusji o sprawach Łaskarzewa w odniesieniu do zaprezentowanych w artykułach informacji, faktów i opinii. Poza przytykami i atakami personalnymi nie mieli nic do zaproponowania. Brak argumentów i elementarnego rozeznania w potrzebach mieszkańców miasta nadrabiali inwektywami, insynuacjami, bezczelnością czy zwykłym chamstwem. Mowa tu o ludziach, którzy chcą się mienić lokalnymi liderami opinii, a może nawet, jak w przypadku młodych, gburowatych wilczków z grupy Łaskarzew2030, chcieliby w przyszłości przejąć stery władzy.

Próby narzucenia tematów zastępczych, takich jak ogólnomiejska ankieta dotycząca „grillowania i palenia ognisk na terenach leśnych”, zaproponowana przez grupę Łaskarzew2030 z inspiracji redaktora Eryka Laskowskiego, zakończyły się w sposób możliwy do przewidzenia- wygasły samoistnie gdy tylko zmalała temperatura dyskusji.

Trudno się zatem dziwić, że wszyscy ci, którzy być może chcieliby się zaangażować w konstruktywne, pożyteczne i prawdziwie przydatne miastu projekty rezygnują z jakiejkolwiek społecznej aktywności. Nie chcą się narażać na szyderstwa, docinki, ataki, czy pospolite chamstwo i wulgaryzmy lokalnej „elitki”, która w internecie prezentuje poziom agresywnych, bezczelnych trolli.

Ludzie, którym wydaje się, że tworzą „grupę trzymającą władzę” w Łaskarzewie, są odpowiedzialni za dekompozycję lokalnego życia społecznego i rozbijanie lokalnej wspólnoty. Mową, kuglarstwem, przemilczaniem, zaniechaniem. Od lat.

SAD

Grupa trzymająca władzę czyli łaskarzewski układ

Większość mieszkańców może być zaskoczona i zszokowana informacją, że układ łaskarzewski istnieje. Istnieje grupa trzymająca władzę, pozwalająca rządzącym miastem na bezczelność, samowolę, bezkarność. W tle przygotowane w tajemnicy przed mieszkańcami projekty na kilkanaście milionów złotych. Wszystkich, którzy zastanawiają się, dlaczego pomimo szumnych obietnic z 2018 r. nasze miasto nadal dryfuje i popada w ruinę, jest (i będzie) daleko w tyle za Maciejowicami czy Sobolewem, a nawet mniejszymi miejscowościami, polecam poniższy artykuł odsłaniający kulisy łaskarzewskiego układu.

Foto SAD

Władze w ratuszu przy wykorzystaniu nie związanych z miastem doradców i ekspertów, za plecami mieszkańców przygotowują wielomilionowe projekty bez jakichkolwiek uzgodnień, bez konsultacji czy choćby wiedzy łaskarzewiaków. Pomysły opracowywane w ukryciu dotyczą niebagatelnych kwot: 2 miliony zł na niepotrzebną i szkodliwą w opinii wielu osób przebudowę Rynku Dużego czy kilkunastu milionów złotych na budowę nowej hali widowiskowo – sportowej. Projekt remontu istniejącej hali sportowej na kwotę 609 tys. zł jest dla pani burmistrz projektem na tyle marginalnym, że postanowiła potraktować go treningowo, szkoleniowo. „Zadanie inwestorskie”, którego po otrzymaniu środków z Ministerstwa Sportu, nawet nie trzeba będzie realizować.  

Pani burmistrz zdecydowała się zorganizować pozorowane „konsultacje społeczne” w sprawie budowy nowej hali sportowej z przedstawicielami środowisk lokalnych dopiero po publikacji artykułu na stronie wLaskarzewie.pl pt. Halowy zawrót głowy czyli chaos, kłótnie i brak procedur. Spotkanie o tyle kuriozalne i pozbawione sensu, że tego samego dnia tj. 15 czerwca 2021 r. decyzją m.in. pani burmistrz rozstrzygnięto przetarg na opracowanie projektu tejże hali sportowej. „Konsultacje społeczne” były jedynie medialnym show dla zdezorientowanej publiczności lokalnej.

Radni zapoznają się z niektórymi z powyższych projektów w komisjach miejskich, nie informując swoich wyborców o tym, co jest dla nich szykowane. Pani burmistrz przepycha każde głosowanie, radni karnie i pokornie podnoszą ręce i naciskają przyciski. Nie zadają zbędnych pytań. Sami nie zgłaszają żadnych wniosków, projektów, koncepcji, mogących rozwiązać istotne problemy mieszkańców. Nie wywierają presji i nie negują bezsensownych i szkodliwych dla miasta poczynań burmistrz Laskowskiej. Zgadzają się gremialnie na te działania, które tylko z pozoru wyglądają nieporadnie – widziane z dystansu układają się w konkretny, logiczny, przemyślany plan. Plan konsekwentnie realizowany przez grupę trzymającą władze w Łaskarzewie.

Foto SAD

Żeby zobrazować jak daleko posunięty jest brak kontroli radnych nad poczynaniami burmistrz Laskowskiej uświadommy sobie, że tylko na „koncepcje i projekty” pani burmistrz zdążyła wydać w ostatnim roku 115 tys. Natomiast poniesione do tej pory koszty utrzymania doradcy gospodarczego to, uwaga, 70 tys. zł w zaledwie półtora roku. Już za część tej drugiej kwoty można by przeprowadzić gruntowny remont istniejącej hali sportowej, żeby łaskarzewskie dzieci mogły ćwiczyć w bezpiecznych i cywilizowanych warunkach. Nie mówiąc o montażu parapetów i odnowieniu bramy wjazdowej wraz z szyldem, żeby reprezentacyjne miejsce miasta nie wyglądało jak podupadająca oberża. Jak zapuszczony, bezpański PGR.

Lokalne media wielokrotnie przemilczały i przemilczają większość istotnych dla mieszkańców miasta wydarzeń, projektów i działań, udając, że ich nie ma. Redaktor naczelny i wydawca „niezależnej lokalnej gazety” (prywatnie mąż pani burmistrz) zamiast rzetelnie informować mieszkańców o tym co dzieje w mieście i z miastem, sam inicjuje i nadzoruje projekty społeczno- polityczne odwracające uwagę społeczną od bieżących problemów. Po wykreowaniu takiego tworu opisuje inicjatywę w swojej osobistej gazecie. Młodzi ludzie, którzy zgodzili się dać do takiego projektu swoje twarze i nazwiska, często niezbyt dobrze wiedzą w jakim przedsięwzięciu biorą udział.

Jest też grupa „niezależnych”, młodych działaczy – chociaż należałoby powiedzieć raczej przeszkolonych odpowiednio hejterów (nie brakuje w niej również seniorów), którzy większość rzeczowych prób zaangażowania w sprawy miasta, prób merytorycznej dyskusji, zadawania pytań, opisywania rzeczywistości i niewygodnych faktów czy domagania się klarownych odpowiedzi, kwitują personalnymi atakami, drwinami, próbami ośmieszenia, zdyskredytowania czy nachalnymi prowokacjami.

Każdy kto odważy się wyjść poza przyjęty i zaakceptowany przez samozwańczych „liderów opinii” schemat jest nokautowany w mniej lub bardziej brutalny sposób. Do skutku. Reszta przyklaskuje, bo nie chce odstawać od poziomu cwanych dyskutantów. Społeczeństwo obojętnieje. Życie toczy się dalej. Układ trzyma się dobrze.  

Nad działaniami pani burmistrz, niezwykle szkodliwymi i niebezpiecznymi dla przyszłości miasta, opiekuńcze skrzydła rozpościerają znani parlamentarzyści, firmując te poczynania własnymi twarzami i nazwiskami. Doświadczeni, wieloletni działacze samorządowi, zamiast przestrzegać i napominać świeżo upieczoną panią burmistrz przed popełnianiem niewybaczalnych błędów i działaniami za plecami swoich wyborców i na szkodę miasta, swoją postawą zdają się zachęcać burmistrz Laskowską do etycznie i ekonomicznie wątpliwych projektów oraz metod ich realizacji. Pomimo szerokiej dyskusji w społeczności łaskarzewskiej toczonej od prawie dwóch miesięcy, ostrzegawczych głosów ze strony lokalnych parlamentarzystów nie słyszymy, chociaż możemy zaobserwować, że sprawom łaskarzewskim przyglądają się z niesłabnącym zainteresowaniem.

Foto SAD

Pięć elementów, które składają się na łaskarzewski układ: magistrat, część Rady Miasta, lokalne media rodzinnie powiązane z panią burmistrz, młodzi aktywiści i hejterzy atakujący każdego kto próbuje reagować na pojawiające się patologie oraz parlamentarzyści nieustannie dodający otuchy nierozważnie i niekompetentnie poczynającej sobie burmistrz Laskowskiej.

Dzięki działaniu łaskarzewskiego układu kluczowe dla mieszkańców i przyszłości miasta projekty, takie jak przebudowa centralnego punktu Łaskarzewa, Rynku Dużego (koncepcja za 2 miliony zł miesiącami utrzymywana w tajemnicy przed mieszkańcami), budowa hali widowiskowo – sportowej za kilkanaście milionów złotych czy budżet remontu istniejącej hali, zostały opracowane i mają być realizowane bez wiedzy i zgody mieszkańców miasta, bez należytej kontroli radnych. Znaczna część z nich nie zapoznała się nawet z dokumentami i kalkulacjami tych projektów.

Gdyby nie szereg publikacji na stronach wLaskarzewie.pl i wzmożona debata zaniepokojonych mieszkańców na internetowych forach, większość łaskarzewiaków nie wiedziałaby co dzieje się w ich mieście, na co i w jaki sposób będą wydawane miliony złotych w najbliższych latach.

Pięć elementów składających się na mechanizm, dzięki któremu działania pani burmistrz Laskowskiej mogły mieć charakter samowoli i sobiepaństwa. Bez podlegania kontroli zewnętrznej i bez obaw o ewentualne konsekwencje. To niezwykle niebezpieczny precedens. To skrajnie negatywny wzorzec dla innych małych miejscowości, które mogą próbować wykorzystywać zastosowaną w Łaskarzewie dźwignię bezkarności.

Układ łaskarzewski działa, dlatego pani burmistrz ośmiela się realizować kuriozalne koncepcje bez wiedzy i zgody mieszkańców, bez okazania mieszkańcom i radnym elementarnego szacunku, bez poszanowania ducha wspólnoty. Nie będąc „stąd” nie dostrzega i nie rozumie realnych problemów i szans Łaskarzewa, mając w lekceważeniu zdanie łaskarzewiaków.

Jeśli opisane powyżej mechanizmy i zależności nie spełniają definicji „układu”, to czego jeszcze możemy się spodziewać, żeby definicja była pełna?  Podpaleń, pobić, „nieznanych sprawców”, strzelanin, lipnych aktów oskarżenia i pospiesznych aresztowań o 6 nad ranem? Czy dopiero wówczas Łaskarzew dołączy do grona współczesnych, nowoczesnych, cywilizowanych miast z „układem”?

Łaskarzewski układ działa dyskretnie, w białych rękawiczkach, niemal niezauważalnie, bazując na pozytywnych etosach, które okazują się pustymi frazesami. Ludzie związani z łaskarzewskim układem, pod płaszczykiem dobrych manier, pozornej ogłady i szczerych intencji kłamią, manipulują, posuwają się do prowokacji, ataków i nieczystych zagrań.

Desperacja grupy trzymającej władzę jest na tyle duża, że zaczyna się ona posuwać do prowokacji z wykorzystaniem dawnych znajomych i kolegów. Myślę, że to dopiero początek przygotowań do naprawdę brudnej gry. Stawka jest zbyt duża, interesy zbyt poważne. To początek przygotowań do kampanii przeciwko tym mieszkańcom, którzy odważą się krytykować i przeciwstawiać lokalnym powiązaniom. Zaprzepaszczenie życiowych okazji i szans na kariery nie wchodzi w grę.

Łaskarzewski układ trzyma się mocno a bierność radnych i akceptacja tych poczynań przez parlamentarnych patronów władz naszego miasta potwierdza, że obrane cele będą realizowane przy użyciu tych samych bezceremonialnych metod.

Wbrew machinacjom i kolejnym prowokacjom łaskarzewskiego układu postaram się dostarczać mieszkańcom aktualnych informacji i niezależnych ocen.

Jeśli mieszkańcy nie chcą, żeby Łaskarzew został przekształcony w miasto – wydmuszkę czy w miasto- zombie, powinni zacząć interesować się kolejnymi poczynaniami magistratu, zadawać pytania, oczekiwać merytorycznych odpowiedzi, organizować się i działać. I to jak najszybciej. W przeciwnym razie wszyscy obudzimy się w sytuacji, z której nie będzie dobrego wyjścia, a wyrządzonych szkód nie da się naprawić.

SAD