Dziś w nocy na swojej posesji znalazłem kolejnego zwierzaka z wyraźnymi oznakami otrucia. Nie publikuję zdjęć z uwagi na ich drastyczny wydźwięk. Jest to czwarty otruty kot w czasie ostatniego roku. Sprawa została zgłoszona na policję. Sekcja zwłok zwierzęcia zostanie przeprowadzona przez laboratorium kryminalistyczne w Puławach.
W styczniu ubiegłego roku otruto dwa moje koty, o czym pisałem w jednym z artykułów. Sekcja zwłok wykazała wypalenie organów wewnętrznych obydwu zwierząt przez substancję toksyczną. W maju 2023 r. na podwórku znalazłem trzeciego otrutego kota, który nie należał do mnie, z identycznymi objawami. Dziś w nocy kolejne, czwarte martwe zwierzę z ewidentnymi oznakami otrucia.
Pytani o podobne przypadki otruć funkcjonariusze policji poinformowali mnie, że w Łaskarzewie nie odnotowano innych tego typu zdarzeń. Podobne wydarzenia nie miały miejsca w żadnym innym mieście czy miejscowości powiatu garwolińskiego.
Zjawisko wielokrotnego trucia zwierząt domowych w Łaskarzewie, pomimo publikacji na ten temat również w innych mediach, nie spotkało się dotąd z jakąkolwiek reakcją władz miasta czy tutejszych radnych. Poza publicznie wypowiadanymi drwinami, kpinami i insynuacjami kierowanymi pod moim adresem przez zwolenników lokalnego układu władzy.
Opisane tu wydarzenia nie mogą być interpretowane inaczej niż jako kolejna próba zastraszenia w związku z prowadzoną przeze mnie działalnością dziennikarską i społeczną.
Przyzwolenie na hejt, agresję słowną, szczucie, oszczerstwa w debacie publicznej kończy się w Łaskarzewie zabijaniem zwierząt. Póki co.
Złośliwe uwagi, pogardliwe komentarze, lekceważące pytania, histeryczne śmiechy i wreszcie ucieczka z Sesji Rady Miasta w trakcie wypowiedzi byłego burmistrza Waldemara Larkiewicza. Podczas wczorajszego zebrania Rady mogliśmy zaobserwować całą serią dziwnych zachowań oraz nietypowych wypowiedzi burmistrz Laskowskiej. Kierująca łaskarzewskim magistratem magister psychologii kompletnie nie radzi sobie w bezpośrednich rozmowach z mieszkańcami. Jeśli lekceważenie i pogardę okazuje zasłużonemu obywatelowi naszego miasta i byłemu wieloletniemu burmistrzowi w trakcie Sesji, to w jaki sposób pani Laskowska traktuje innych łaskarzwiaków?
Burmistrz Laskowska nie umie i nie lubi słuchać ludzi – ta opinia jest dosyć powszechna wśród łaskarzewiaków. Wydarzenia podczas wczorajszej Sesji Rady Miasta dowodzą, że pani psycholog Laskowska nie potrafi się także odpowiednio zachować w sytuacjach publicznych.
„Nie wiem czy ta sesja tak ma wyglądać”
Jednym ze stałych punktów porządku obrad Rady Miasta są sprawy różne. W trakcie tej części głos zabrał były burmistrz Miasta Łaskarzew Waldemar Larkiewicz, który poruszył kilka istotnych kwestii, m.in. kwestie finasowania i budowy nowej hali sportowej w naszym mieście. W trakcie wystąpienia pana Larkiewicza burmistrz Laskowska zachowywała się w sposób zastanawiający, nieprzystający do zajmowanego stanowiska. Co chwila wtrącała złośliwe uwagi, udawała, że nie rozumie o czym mówi pan Larkiewicz, nieuprzejmie komentowała wypowiedzi mieszkańca Łaskarzewa.
„Do czego prowadzi ta wypowiedź?” – pytała ironicznie pani Laskowska? (godz. 1:38:00)
„Nie wiem czy ta sesja tak ma wyglądać, jak my to prezentujemy dzisiaj?”(1:40:00) – próbowała złośliwie wykluczyć z dyskusji zasłużonego dla Miasta Łaskarzewa mieszkańca zaledwie po kilku minutach jego wypowiedzi.
„Może ja już wyjdę stąd”(1:44:00) – nie potrafiła poradzić sobie z prostymi pytaniami pana Larkiewicza dotyczącymi budowy nowej hali sportowej.
Dziwić musi to, że pani Laskowskiej przeszkadza dyskusja podczas sesji Rady Miasta z mieszkańcami zatroskanymi o sprawy publiczne. Nie przeszkadza jej zaś, gdy podczas sesji jeden z mieszkańców zastraszał Przewodniczącego Rady Miasta (pani Laskowska śmiała się wówczas nerwowo); nie przeszkadzało jej, gdy jej szwagier radny Łukasz Laskowski twierdził, że strażacy się szykują na jednego z mieszkańców. Pani Laskowskiej nie przeszkadzało również, kiedy jej mąż Eryk Laskowski podczas konsultacji społecznych do mieszkańca zwraca się słowami „zamknij się, ja teraz mówię”. Tego typu model debaty publicznej pani psycholog Laskowskiej nie przeszkadza.
„O Jezu kochany, już nie!”
Podczas wczorajszej sesji burmistrz Laskowska kilkukrotnie wpadła w histeryczny śmiech, którego nie potrafiła powstrzymać. To nie pierwszy raz, kiedy burmistrz Łaskarzewa nie kontroluje swoich zachowań podczas oficjalnych spotkań. Czy wynika to z pogardliwego stosunku do łaskarzewiaków, czy z kłopotów emocjonalnych pani burmistrz – trudno powiedzieć.
W pewnym momencie pani Laskowska zakrzyknęła:
„o Jezu kochany, już nie! Już naprawdę zakończmy Panie przewodniczący!”
Gdy przewodniczący Bożek stwierdził, że pan Larkiewicz ma prawo wypowiedzieć się do końca, pani Laskowska zdecydowała się opuścić zebranie.
„Burmistrz nie musi być na sesji? To ja już dziękuję, w takim razie” – powiedziała pani Laskowska i wyszła z sali.
18.000 zł miesięcznie to za mało?
Burmistrz nie musi być też burmistrzem. Jednak pobierająca miesięczne wynagrodzenie w wysokości niemal 18.000 zł pani psycholog z Garwolina powinna odnosić się z większym szacunkiem do każdego mieszkańca Łaskarzewa.
Długie i monotonne wypowiedzi obecnej burmistrz podczas transmitowanych Sesji Rady Miasta dowodzą, że najbardziej lubi ona słuchać własnego głosu. Bezpośrednie spotkania i rozmowy z mieszkańcami potwierdzają zaś, że pani Laskowska mieszkańców nie tylko słuchać nie lubi i nie potrafi. Jej wielokrotne zachowania i wypowiedzi potwierdzają, że łaskarzewiaków nie szanuje, nie rozumie, lekceważy.
Wszystkich zaniepokojonych przekazywaniem ważnych i aktualnych informacji mieszkańcom naszego miasta oraz wzrostem popularności serwisu wŁaskarzewie.pl chciałbym uspokoić: serwis będzie działał dalej, publikował istotne wiadomości o nowych projektach i lokalnych układach oraz patrzył władzy na ręce. Być może część łaskarzewskich polityków, działaczy społecznych, aktywistów, medialnych ekspertów jest zaskoczona tym, że mieszkańców trzeba i warto informować. Lokalne „elity” dziwią się, że łaskarzewiacy zasługują na rzetelne informacje o tym, co tak naprawdę dzieje się z ich miastem. Dlatego też pozwalam sobie zamieścić krótkie sprawozdanie dotyczące kilku ostatnich miesięcy działalności serwisu wŁaskarzewie.pl.
Pierwszy z serii artykułów o problemach i nieprawidłowościach w naszym mieście ukazał się 1 czerwca 2021 r. i dotyczył przygotowań do budowy hali sportowej prowadzonych przez łaskarzewski magistrat bez jakichkolwiek konsultacji społecznych. Dzięki tekstowi Halowy zawrót głowy […] pani burmistrz Laskowska zdecydowała się na przystąpienie do rozmów, doprowadzając do pozorowanych, co prawda, ale jednak konsultacji z mieszkańcami Łaskarzewa na temat jednej z najważniejszej tutejszych inwestycji w historii.
Z kolejnych materiałów łaskarzewiacy mogli dowiedzieć się o niezwykle szkodliwej i kosztownej w utrzymaniu (ok. 30 tys. zł rocznie) inwestycji w postaci tężni solankowej, zaplanowanej zaledwie 25 metrów od najbardziej ruchliwej ulicy w mieście. Ta budowa miała być jedynie wstępemdo jednego z największych, w mojej opinii, przykładów marnotrawstwa środków publicznych w Łaskarzewie w postaci przebudowy Rynku Dużego. Sprawa wydaje się tym bardziej osobliwa, że projekt opracowywany był w tajemnicy, bez uczestnictwa łaskarzewiaków, z pominięciem opinii mieszkańców o tym przedsięwzięciu. Z tekstem Fontanna za 400.000 zł, Rynek Duży za 1 mln zapoznało się ponad 3,5 tys. zaskoczonych, jak mniemam, czytelników.
Z dużym zainteresowaniem, i jak sądzę, niedowierzaniem, przyjęte zostały informacje: o sposobie wydatkowania dziesiątków tysięcy złotych na kolejne koncepcje i projekty architektoniczne; na zatrudnienie miejskiego doradcy; o odkładaniu na wiele miesięcy niezbędnego remontu hali sportowej; o nieprzygotowaniu radnych miejskich do pełnionych funkcji; oraz o problemach kompetencyjnych pani burmistrz w pozyskiwaniu środków na kluczowe dla miasta projekty.
Wieść gminna niesie, że dzięki nagłośnieniu sprawy zatrudnienia tegoż doradcy, kosztującego dotąd miasto ok. 70 tys zł, pani burmistrz zdecydowała się na zakończenie tej współpracy. Wstrzymana została, póki co, budowa tężni solankowej, dzięki czemu w łaskarzewskiej kasie zostało ponad 63 tys. zł plus ok. 30 tys. rocznie na jej utrzymanie.
W ostatnich niespełna czterech miesiącach łaskarzewiacy mieli okazję dowiedzieć się: o funkcjonowaniu miasta; o sposobach podejmowania kluczowych decyzji; o układzie łaskarzewskim, o grupie trzymającej władzę; o sposobie działania łaskarzewskich mediów; czy o metodach eliminacji niewygodnych dyskutantów z debaty publicznej,wielokrotnie więcejniż przez uprzednie niemal 3 lata rządów obecnej ekipy.
Jak dotąd skierowałem do władz naszego miasta ponad 150 pytań i uzyskałem ponad 130 odpowiedzi. Od 1 czerwca na stronach wŁaskarzewie.pl opublikowałem 16 artykułów, na ponad 50 stron, gdzie można znaleźć cały szereg faktów, danych, kwot, informacji ale też moich, surowych często, opinii. Urząd Miasta w Łaskarzewie nie skierował do mnie ani jednego wniosku o sprostowanie zamieszczonych przeze mnie treści, co może być najlepszym podsumowaniem aspektu wiarygodności publikowanych informacji.
Tylko dzięki tym tekstom mieszkańcy naszego miasta mogli zaoszczędzić dziesiątki, o ile nie setki tysięcy złotych (nieskromnie mówiąc), które nie zostały zmarnowane na bezzasadne, niezgodne z potrzebami i zdrowym rozsądkiem wydatki.
Do naszych Radnych, za pośrednictwem Urzędu Miasta, została skierowana informacja o realnych kosztach i potencjalnych skutkach instalacji tężni solankowej, oraz potencjalnych kosztach przebudowy Rynku Głównego. Dzięki temu nie będą mogli twierdzić, że nic nie wiedzieli o tej sprawie, o opłakanych dla kasy miejskiej i mieszkańców rezultatach realizacji tego typu bezsensownych inwestycji. Miejmy nadzieję, że zechcą przygotować się właściwie do należytego zajmowania się istotnymi dla większości tematami.
W najbliższych tygodniach na stronie wŁaskarzewie.pl zostaną opublikowane kolejne materiały, które mogą zainteresować, być może nawet zadziwić, nawet najstarszych łaskarzewiaków.
Zapraszam do współpracy i konstruktywnej dyskusji o istotnych sprawach naszego miasta.
Z niekłamaną radością i dużym zainteresowaniem przyjąłem niedawną wiadomość o tym, że na naszym lokalnym rynku medialnym pojawił się profesjonalny dziennikarz. Wreszcie! Po ponad 30 latach od likwidacji cenzury, wprowadzenia zasad wolnego rynku i wolności słowa (przynajmniej teoretycznie) na łaskarzewskie prasowe bezrybie miał wpłynąć okaz niebanalny. Po wielu latach posuchy i amatorszczyzny mamy wreszcie profesjonalistę z dziedziny dziennikarstwa, na co Łaskarzew z pewnością zasługuje. Bezapelacyjne! Przyjrzyjmy się zatem czy na nasze spokojnie, zamulone nieco, prowincjonalne wody medialne wpłynęła właśnie grubsza ryba, drapieżny szczupak, hardy okoń, czy może jednak śliski piskorz, niepozorna płotka lub pospolity leszcz.
Dorobek dziennikarski pana Mikołaja Stępnia ogranicza się do kilku artykułów, podkastów i wywiadów, opracowanych w ramach stażu czy też praktyk w portalu Euroactive (łącznie naliczyłem ok. 7 sztuk) oraz do jednego (słownie jednego) materiału „dziennikarskiego”(?) w postaci wpisu na grupie facebookowej Łaskarzew, w ramach indywidualnej (jak sądzę) inicjatywy w obszarze spraw lokalnych. Młody dziennikarz (jak sam się przedstawia) postanowił wziąć na warsztat mój skromny tekst mówiący o tym, w jaki sposób, za pomocą jakich technik, przedstawiciele lokalnych grup interesów i miejscowych klik próbują eliminować z debaty publicznej osoby krytyczne wobec poczynań obecnej władzy lokalnej, wykorzystując do tego prymitywne acz skuteczne metody: szykany, zastraszanie i cenzurę. Te i cały szereg innych aspektów działań społeczników i polityków, opisane i udokumentowane w zaprezentowanym artykule, nie spotkały się niestety z zainteresowaniem profesjonalnego dziennikarza.
Szykany, wykluczenie, drwiny młodych i starszych działaczy społecznych, ordynarne i wulgarne wpisy pana radnego, nagminna cenzura, o których piszę w swoim tekście „Debata o Łaskarzewie […]” zamieszczając konkretne przykłady, zdają się nie przeszkadzać młodemu żurnaliście, czemu daje on wyraz (w kontekście wykluczenia i cenzury) również w dyskusji pod rzeczonym wpisem własnego autorstwa.
Są jednak kwestie, które szczególnie niepokoją medialnego profesjonalistę i zdają się spędzać sen z jego powiek:to szybko rosnąca popularność strony internetowej wŁaskarzewie.pl (polecam wszystkim łaskawej uwadze) oraz szereg niewygodnych pytań, jakie ośmieliłem się wreszcie postawić seniorowi Kaczorowskiemu (ktoś musiał). Pytań o jego polityczną przeszłość i ew. przynależność do partii politycznych, organizacji społecznych czy wszelkiej maści służb za czasów PRL przed 1989 r. Powyższe dwa zagadnienia zdają się zajmować i niepokoić pana Stępnia najbardziej.
„Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem”
Na początku swojego wpisu profesjonalny dziennikarz prezentuje całą serię zastrzeżeń i wykrętów, mówiących o tym, czego NIE wie, na czym się NIE zna, czego NIE twierdzi, czego NIE zamierza, co go NIE interesuje, czym NIE jest prezentowany przez niego tekst, do czego się NIE odwołuje.
To dosyć duży bagaż niewiedzy, nieumiejętności i braków kompetencyjnych jak na dziennikarza. Profesjonalista powinien znać i rozumieć poruszany temat, dobrze orientować się w opisywanych zagadnieniach, tak by umieć w odpowiedzialny, rzetelny, obiektywny sposób przybliżyć je czytelnikom. Jeśli czegoś nie wie, nie potrafi, nie rozumie, czy nie opanował, powinien pogłębić poszukiwania, uzupełnić wiedzę, nadrobić braki.
Zadziwiające jest przy tym stanowisko, jakoby profesjonalnego dziennikarza nie interesowało „funkcjonowanie lokalnych władz” i „rzekome naruszenia w zakresie działania urzędu miasta” – tę sprawę pozostawia „bardziej kompetentnym” od niego.
Czyżby młody profesjonalista nie zdążył się jeszcze dowiedzieć, albo już zapomniał, że jednym z podstawowych, kluczowych zadań dziennikarza jest obserwacja życia społecznego, gospodarczego i politycznego, patrzenie na ręce działaczom publicznym, politykom, władzy i dostarczanie opinii publicznej rzetelnych, bezstronnych informacji?
Profesjonalista powinien też panować nad wykorzystywaną formą dziennikarską na tyle dobrze, by nie musieć popełniać niezgrabnych przypisów o tym czym jest a czym nie jest jego materiał. Przekaz, rozumienie tematu, zajmowane w sprawie stanowisko powinny być jasne i wynikać z treści samego tekstu. Szereg poczynionych zastrzeżeń nie zwalnia też młodego dziennikarza z odpowiedzialności za słowo, zarówno w obszarze etycznym, społecznym, jak i prawnym.
Wymówki i zastrzeżenia dziennikarza Stępnia przypominają parodię kultowego, filmowego cytatu: „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem” ale jednak się wypowiem.
Niewielkie doświadczenie, nikły dorobek i ewidentne braki kompetencyjne, do których sam przyznaje się młody dziennikarz nie przeszkadzają mu stawiać się w roli medialnego eksperta, który w facebookowym wpisie postanowił przeprowadzić „krytykę metody dziennikarskiej używanej w portalu” wŁaskarzewie.pl. I jak sam przyznaje postanowił tego dokonać na podstawie pojedynczego tekstu „Debata o Łaskarzewie […]”, jednego z ponad 60 obszernych (w większości) materiałów opublikowanych na powyższej stronie, których jestem autorem.
Niezwykły przypadek seniora Kaczorowskiego
Tak jak już wcześniej napisałem, obok rosnącej popularności strony wŁaskarzewie.pl największym problem dla autora wpisu były pytania skierowane przeze mnie do seniora Kaczorowskiego (został tak scharakteryzowany na stronie internetowej Stowarzyszenia CIA, którego jest członkiem zarządu). Gdyby profesjonalny dziennikarz miał zamiar zachować należytą staranność na elementarnym poziomie, zweryfikowałby źródła i sprawdził dyskusję na łaskarzewskim forum. Kilka tygodniu temu, po publikacji jednego z tekstów, senior Kaczorowski zadał mi pytanie na grupie Łaskarzew (jeszcze przed zablokowaniem mnie) o powody mojego zainteresowania sprawami naszego miasta. Odpowiedziałem grzecznie, merytorycznie i konkretnie, rewanżując się podobnym pytaniem, na co pan Kaczorowski odpowiedział w sposób insynuacyjny i opryskliwy. Czyli, że co? Pan Kaczorowski może wypowiadać się opryskliwie, grubiańsko atakować, odpytywać, wykluczać z debaty, cenzurować, ale nie musi odpowiadać na bardzo proste acz kluczowe pytania o swoją polityczną proweniencję i partyjne powiązania sprzed 1989 r.?
Na stronie internetowej wspomnianego stowarzyszenia o panu Kaczorowskim możemy przeczytać co następuje:
„Ostatnie 20 lat przed emeryturą pracował w administracji centralnej, ostatnio w Ministerstwie Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa. Aktywny senior.”
Jeśli założyć, że dziś ma on ok. 85 lat, to w roku 1989 miał 53 lata- prosta matematyka. Nie wiem, kiedy przeszedł on na emeryturę, ale możemy przyjąć, że przez co najmniej 10 lat pracował w „administracji centralnej” za czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (dane przybliżone). Dlatego postawione przeze mnie pytania są ze wszech miar zasadne. I nie bez znaczenia dla lokalnej społeczności.
Profesjonalny dziennikarz, który zajmuję się „krytyką chwytów retorycznych” powinien odróżniać „argumenty personalne” (argumentum ad personam) i „dyskredytujące szykany” od pytań o przeszłość partyjną i polityczną proweniencję seniora Kaczorowskiego.
Zadziwiające jest również to, z jaką łatwością profesjonalny dziennikarz pomija treść przytoczonych przeze mnie wypowiedzi bohaterów artykułu „Debata o Łaskarzewie […]”. Nie zwraca najmniejszej uwagi ani na bezpodstawny, szkalujący wpis Patryka Błachnio, ani na opryskliwe, grubiańskie komentarze seniora Kaczorowskiego, czy też wulgarne wypowiedzi radnego Głowackiego. Tych oczywistych faktów młody dziennikarz nie bierze pod uwagę w swoim tekście. Nie sądzę również aby dokonał zawodowego wysiłku i zweryfikował inne wpisy, czy to radnego Głowackiego (m.in. zamieszczony przez niego film z gołymi dup..i na śniegu- w finale młoda, naga dziewczyna rozkłada nogi w ośnieżonym strumieniu) czy wcześniejsze wpisy seniora Kaczorowskiego, choćby te z kwietnia 2021 r.
W jednym z nich senior Kaczorowski podaje film z wierszykiem „o zerach” (zawierający m.in. obrzydliwe passusy o księżach, Radiu Maryja i ojcu Rydzyku), o Pawle Kukizie: „Kukiz jesteś szmatą pisowską” (ciekawe co na to lokalne struktury PIS rządzące aktualnie miastem i powiatem?), czy też fragment mojej książki z komentarzem próbującym zdyskredytować mnie jako dziennikarza. Książki, która sprzedała się w kilku tysiącach egzemplarzy, miesiącami zajmowała pierwsze miejsce na liście bestsellerów największej księgarni prawicowej w Polsce. Totalitarne scenariusze i pandemiczne prognozy zawarte w tej publikacji realizują się właśnie na naszych oczach.
Co do uwag o spiskowym sposobie myślenia, to młody dziennikarz nie próbuje nawet zauważyć, że w zarządzie stowarzyszenia, które miało udzielić wsparcia nieformalnej grupie młodych łaskarzewiaków (czym chwalił się publicznie jeden z założycieli grupy) znajduje się i pan Kaczorowski, i pan Łukasz Laskowski- brat redaktora Laskowskiego, którego inicjatywy i pomysły realizuje właśnie grupa Łaskarzew2030. Gorliwym poplecznikiem żony pana redaktora Laskowskiego, czyli naszej pani burmistrz, jest pan Fryderyk Głowacki (co nie jest żadną tajemnicą). Kółko się zamyka, a myślenie spiskowe staje się społeczną praktyką dnia codziennego naszego małego miasteczka. Rączka rączkę myje.
Co jeszcze nie przeszkadza profesjonalnemu dziennikarzowi?
O poziomie debaty lokalnej i poziomie świadomości historycznej świadczy wpis niejakiego Bogdana Mroza pod udostępnionym na łaskarzewskiej grupie tekstem „Debata o Łaskarzewie […]”. Tenże pan Mróz posuwa się do następujących stwierdzeń pod moim adresem:
„Napiszę jednak ,że autor, NIE JEST MI ZNANY.A to oznacza ,nie istniejesz chłopie ,nic dobrego nie dokonałeś i obawiam się nie dokonasz ,bo tylko pisanie ci w głowie .” (teść, w tym interpunkcja, oryginalna).
W tym samym wpisie pan Mróz relatywizuje, żeby nie powiedzieć gloryfikuje, byłych komunistów, milicjantów i ubeków, pisząc:
„osobiście znałem wielu komunistów ,ubeków ,milicjantów,wojskowych i tyle ci powiem ludzie są różni ,od niektórych nie spodziewałem się, a mieli honor i kręgosłup, gdyby nie ich postawa to tamten system do dziś byłby u nas w kraju” (teść, w tym interpunkcja, oryginalna).
Na powyższe wpisy pana Bogdana Mroza nie zareagował NIKT. W ten sposób, za pośrednictwem mediów społecznościowych, kreowana i kształtowana jest świadomość historyczna młodych i starszych łaskarzewiaków. Gloryfikacja komunistów, milicjantów i ubeków.
Tylko jedna osoba, i to trzeba oddać, Patryk Błachnio (poza przytaczanym w niniejszym tekście S. Świerczyńskim), stwierdził w informacji skierowanej do mnie (a miała to być informacja publiczna), że będąc jednym z administratorów grupy Łaskarzew nie wiedział, że zostałem z niej wyrzucony, i że uważa, że „jest to cenzura, która nie powinna mieć miejsca.” Jeden człowiek. Cała reszta młodych wilków i starych lisów, wybitnych działaczy samorządowych, wielbiących demokrację i wolność słowa nie zareagowała publicznie na jawną cenzurę, wulgaryzmy, opryskliwe wypowiedzi i wykluczające komentarze. NIKT.
Najwidoczniej są to już ich standardy myślenia i sposoby codziennego działania. Szyderstwo, zastraszenie, wykluczenie, cenzura.
Podobnym praktykom na grupie Łaskarzew został poddany Sławomir Świerczyński. Tuż po udostępnieniu artykułu „Debata o Łaskarzewie […]” niemal natychmiast został zaatakowany przez niejakiego Piotra Żabczyńskiego, który zarzucił S. Świerczyńskiemu spamowanie. Po kilku godzinach, bez wiedzy nadawcy (S. Świerczyńskiego) jego wpis z linkiem do ww. artykułu został z grupy Łaskarzew usunięty. Tak w praktyce wygląda cenzura i ostracyzm w łaskarzewskich mediach społecznościowych.
Na pytanie tegoż S. Świerczyńskiego, czy autor artykułu (tj. SAD) będzie miał możliwość zamieszczenia riposty na krytyczny wpis M. Stępnia, profesjonalny dziennikarz odpowiedział, że: „To już pytanie nie do mnie, a do administratorów grupy. Nie wiem czego został zablokowany”, a chwilę wcześniej tenże M. Stępień stwierdził: „wydaje mi się, że dalej może wyświetlać posty, pomimo, że nie może komentować czy prostować.” Czyżby młody dziennikarz nie przeczytał tekstu, który poddał surowej krytyce czy też nie rozumiał o czym sam pisze?
Powyżej przytoczone przykłady to oczywiście drobiazgi i detale. Z nich jednak składa się lokalna debata. Poprzez podobne praktyki, dziesiątki razy ograniczana była możliwość publicznej wypowiedzi wielu mieszkańcom miasta.
Wbrew twierdzeniom młodego dziennikarza i wbrew realnym działaniom osób opisanych przeze mnie w artykule „Debata o Łaskarzewie […]” jestem za jak najszerszym udziałem łaskarzewiaków w lokalnej debacie publicznej. O tym, m.in., jest ten tekst. Byle tylko było wiadomo kto jest kim i czyje interesy reprezentuje (może reprezentować). Całą resztę powinni ocenić mieszkańcy naszego miasta.
Sprostowania i przeprosiny
Jako, że dziennikarz Mikołaj Stępień dopuścił się, w mojej ocenie, całego szeregu nieścisłości, nieprawdziwych sformułowań, obraźliwych stwierdzeń, insynuacji i pomówień w omawianej tu publikacji pod moim adresem, oczekuję sprostowań i przeprosin odnośnie poniżej przytoczonych wypowiedzi:
„NIE INTERESUJE mnie czy jest on ‘prawicowym szurem’.”
„NIE ZNAM bowiem sprawy na tyle dobrze, by udowodnić, że portal faktycznie sieje dezinformację na temat funkcjonowania lokalnych władz, bądź nie.„
„Iluzja merytoryczności i dziennikarskiego profesjonalizmu”
„Autor opiera swoją krytykę głównie na argumentach czysto emocjonalnych i personalnych.”
„autor chce jedynie zdyskredytować osoby, które się z nim nie zgadzają”
„Ciągle widzimy wskazywanie palcem określonych osób i przypisywanie im negatywnych epitetów pokroju ‘gburowatego wilczka’, celem ich kompromitacji”
„Oczywiście autor nie odnosi się do wspomnianych metod i działań grupy Łaskarzew 2030”
„Powiedzieć, że pan Kaczorowski został w tej części zmieszany z błotem jako osoba, a nie jako działacz społeczny, to jak nic nie powiedzieć.”
„według autora nie mają prawa ani nikogo krytykować, ani udzielać się społecznie”
„Zarzucając wszystkim wykluczanie z debaty publicznej, autor sam stosuje chwyty retoryczne mające na celu wykluczyć oponenta.”
„Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to na pewno dlatego, że byłeś komunistą za PRL, albo dlatego bo nie jesteś stąd. Nie warto cię więc słuchać”
„Jest zwyczajną, osobistą szykaną, mającą zdyskredytować pana Kaczorowskiego jako osobę.”
„Myślę, że najłagodniej mówiąc, Krzysztofowi Kaczorowskiemu należą się od redaktora przeprosiny za te szykany w jego stronę.”
„Nawet jeśli redaktor się z nim nie zgadza, nie powinien go tak zdyskredytować”
„braki zostały wypełnione treściami, które obok rzetelnego, obiektywnego dziennikarstwa nigdy nawet nie stały. Brak im wartości zarówno etycznej jak i merytorycznej, co myślę wykazałem.”
Dziennikarskie prawa, obowiązki i możliwe ścieżki rozwoju
Dziennikarz ma prawo do swoich opinii, nawet stronniczych (o czym mówi wprost Kodeks Etyki SDP) jednak „nie może zniekształcać faktów”. Profesjonalny dziennikarz nie powinien mylić i dowolnie mieszać tego „co wydaje mu się, że jest napisane” z tym „co faktycznie w tekście zostałonapisane”. Nie wystarczy napisać, że coś się wykazało, trzeba jeszcze to wykazać. Dlatego też, z uwagi na powyższe, w przypadku braku zamieszczenia stosownego sprostowania i przeprosin, będę zmuszony podjąć właściwe kroki prawne.
„NIE TWIERDZĘ, że portal (tj. wpis młodego dziennikarza- przyp. SD) powinien zniknąć”. Jestem przekonany, że powinien być dostępny jak najdłużej- ku przestrodze i nauce: „jak dziennikarstwa uprawiać się nie powinno.” Z ostrożności procesowej publikację tę pozwoliłem sobie zabezpieczyć notarialnie.
Bycie dziennikarzem to nie tylko prawa, to przede wszystkim obowiązki. Obowiązek zachowania zasad rzetelności i bezstronności informacji oraz różnorodnych opinii, czy też, cytując Kodeks Etyki SDP „umożliwianie udziału w debacie publicznej”. Tymi aspektami młody profesjonalista zdaje się zupełnie nie przejmować, co potwierdza nie tylko elementarnymi brakami w swojej publikacji ale też własnymi wypowiedziami zawartymi w komentarzach pod nią.
Nie oznacza to jednak, że świat dorosłego dziennikarstwa jest przed młodym dziennikarzem zupełnie zamknięty. Na dziś widzę co najmniej dwie ścieżki wejścia w ten świat: pierwsza to zredagowanie adekwatnych sprostowań i uprzejmych, publicznych przeprosin odnośnie kwestii poruszonych powyżej; druga to solidne przygotowania do rozprawy sądowej, gdzie mody dziennikarz będzie miał okazję wykazać słuszność czynionych mi publicznie uwag i zarzutów.
Zarówno jedna, jak i druga ścieżka mogą okazać się niezwykle pouczające.
SAD
PS.
Warto odnotować, że sympatykiem tego rodzaju specyficznego dziennikarstwa okazał się redaktor naczelny i wydawca Naszych Spraw, który polubił wpis młodego autora. Biorąc pod uwagę wielokrotne, wielomiesięczne przemilczenia istotnych dla mieszkańców Łaskarzewa tematów i poziom obecnie prezentowanych na łamach tejże lokalnej gazety publikacji, zamiłowanie red. Laskowskiego do tego typu radosnej twórczości dziwić już nie może.
W tekstach zamieszczanych na stronie wŁaskarzewie.pl, nawet tych najbardziej krytycznych, staram się odnosić bezpośrednio do dokumentów, bazować na faktach i prezentować opinie dotykające meritum poruszanych spraw. Jeśli piszę o ludziach, to jedynie w kontekście ich działalności publicznej, prezentowanych stanowisk, dyskusji i wypowiedzi w sprawach naszego miasta. Tym razem będzie podobnie. Na przykładzie obserwacji jednej z facebookowych grup spróbuję przybliżyć obraz i poziom debaty o Łaskarzewie, oraz aktywność niektórych postaci, które starają się przyjmować role lokalnych liderów opinii.
Foto: Max Pixel Creative Commons
Pierwszy tekst opisujący sposób pracy pani burmistrz Laskowskiej i Rady Miasta w kontekście planów budowy hali sportowej w Łaskarzewie (Halowy zawrót głowy…) opublikowałem 1 czerwca tego roku. W reakcji na tę publikację, pani burmistrz pospiesznie zorganizowała pierwsze „konsultacje” dotyczące jednej z najważniejszych inwestycji w historii naszego miasta. Metody kierowania miastem, dysponowania groszem publicznym, czy też przedmiot i zakres planowanych inwestycji wydały mi się na tyle ciekawe, chwilami wręcz niewiarygodne, że postanowiłem napisać kilka kolejnych tekstów. Bazowałem na informacjach i dokumentach pozyskiwanych z oficjalnych źródeł. Tak powstały publikacje o idących w dziesiątki tysięcy wydatkach miejskich na niekonsultowane projekty architektoniczne i koncepcje, o planach przebudowy Rynku Dużego za ok. 2 mln zł, o kosztach zatrudnienia miejskiego doradcy, o zaniedbaniach związanych z remontem istniejącej hali sportowej, o niekompetencji radnych i urzędników miejskich, czy bizantyjskich w swojej skali planach pani burmistrz Laskowskiej. „Duże inwestycje na duże pieniądze”- to motto burmistrz Laskowskiej. „Planowane za plecami łaskarzewiaków”- należałoby dodać.
Cześć z wymienionych powyżej tekstów udostępniłem na forum facebookowej grupy Łaskarzew. No i się zaczęło.
Młode, gburowate wilczki pod patronatem starego lisa
Jako pierwszy z szyderczymi komentarzami ruszył niejaki Piotr Żabczyński, członek- założyciel nieformalnej grupy Łaskarzew2030. Gdy jego komentarze nie odniosły spodziewanego skutku, w sukurs przyszedł mu innych członek-założyciel powyższej grupy, niejaki Patryk Błachnio. Ten z kolei porównał moje publikacje do goebelsowskiej propagandy, poddał w wątpliwość prezentowane przeze mnie informacje (przygotowane na bazie dokumentów z Urzędu Miasta), zaliczył do grona autorów teorii spiskowych, a telewizję internetową wRealu24, której zdarza mi się udzielać wywiadów, określił mianem „foliarskiej”, sugerując szerzenie przez nią dezinformacji. Potem ten sam gburowaty wilczek w prywatnej wiadomości facebookowej zdecydował się zaprosić mnie na spotkanie, po to aby „rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące osób zarządzających grupą. (sic!)”
Po zapoznaniu się z metodami działań i zakresem projektów wdrażanych przez liderów tejże grupy, jakichkolwiek wątpliwości co do niektórych jej członków mieć nie można. Wsparcia grupie młodych wilczków miało udzielić lokalne stowarzyszenie CIA oraz redaktor naczelny i wydawca Naszych Spraw.
Na marginesie dodam, że jeśli ponownie pojawią się podobnie kłamliwe i obraźliwe insynuacje i pomówienia pod moim adresem, spotkają się one z odpowiedzią na drodze prawnej.
Opryskliwy dziadek niewiadomej proweniencji
Na jednego z liderów lokalnej społeczności próbuje się kreować niejaki pan Krzysztof Kaczorowski, senior. Zapytany niedawno na łaskarzewskim forum o pochodzenie i powody zainteresowania sprawami Łaskarzewa świadomie uniknął odpowiedzi. Jednak jest on niezwykle aktywny jeśli idzie o upominanie i przywoływanie do porządku nieprawomyślnych dyskutantów, którzy próbują poruszać niewygodne czy drażliwe kwestie, zwłaszcza te dotyczące wydatków z kasy miejskiej, niekompetencji Rady Miejskiej czy nieporadnych działań samej pani burmistrz. Wówczas uaktywnia się dziadek Kaczorowski, często nie przebierając w słowach i emanując świętym oburzeniem.
Pomimo deklarowanego umiłowania demokracji i wolności słowa, w opryskliwym dziadku Kaczorowskim ujawniają się ciągoty cenzorskie, charakterystyczne dla aktywnych działaczy społeczno-politycznych z minionej PRL. Już po ukazaniu się tekstu Miasto zdolnych ludzi przed dwoma laty, skierował do mnie mail (screen poniżej), sugerując szkodliwość dla społeczności lokalnej opublikowanych wywiadów, jakie przeprowadzałem dla portalu Fronda.pl, znajdujących się na stronie Wywiady24.pl.
Zachowując pewną równowagę życia społecznego, zasadnym wydaje się oczekiwanie, że człowiek który pozwala sobie na publiczne pouczanie i recenzowanie łaskarzewiaków, próbuje dyktować o czym można a o czym nie powinno się dyskutować, próbuje ograniczać swobodę wypowiedzi mieszkańców i dyktować im, co wypada, a czego nie wypada mówić i robić, powinien udzielić mieszkańcom Łaskarzewa odpowiedzi na bardzo podstawowe pytania. Dlatego pozwolę sobie zadać je w imieniu mieszkańców naszego miasta.
Jako, że pan Kaczorowski sam często odwołuje się do okresu PRL, w którym to czasie, co wynika z metryki, opryskliwy dziadek musiał być człowiekiem aktywnym zawodowo i społecznie (tak sądzę), zasadne są pytania o przynależność pana Kaczorowskiego np. do Solidarności. Myślę, że wielu z nas z zainteresowaniem zapoznałoby się z bohaterską kartą walki o wolność i demokrację pana Kaczorowskiego przed ’89 rokiem.
Dlatego zapytam wprost: Do jakich organizacji, instytucji, klubów i stowarzyszeń- jawnych lub tajnych- przynależał opryskliwy dziadek Kaczorowski przed ’89 rokiem? Jakie organizacje wspierał myślą, słowem i uczynkiem w sposób jawny lub tajny? Które instytucje i organizacje wspierały działalność pana Kaczorowskiego w czasie PRL? Czy była to Solidarność, czy może wręcz przeciwnie? Czy dziadek Kaczorowski przechodził jakieś jawne lub tajne kursy, szkolenia (komplety) w ramach działalności politycznej, społecznej, kulturalnej, opozycyjnej?
To jest dobry moment, żeby pochwalić się mieszkańcom Łaskarzewa, których pan Kaczorowski strofuje i poucza, kartą swojej chlubnej, opozycyjnej, prodemokratycznej przeszłości za mrocznych czasów PRL.
Śmiało, panie Kaczorowski! Ujawnij się pan, napisz wprost, kto pan jesteś, że pozwalasz sobie na publiczne impertynencje pod adresem łaskarzewiaków? Kto pana rodził, skąd pan pochodzi? (cytując klasyka) Czego się pan wstydzisz?
Wulgarny radny w zespole rodzinnym
Niezwykle aktywnym, choć chwilami dziecinnie nieporadnym, dyskutantem na łaskarzewskim forum jest radny miejski Fryderyk Głowacki. Zwykle zabiera głos, gdy dyskusja przybiera kształt i kierunek niekorzystny dla obecnego układu władzy i pani burmistrz Laskowskiej. Pytany o konkrety, o koszty, o wydatki, o zasadność planowanych inwestycji nie potrafi odpowiedzieć, odgrażając się, że „będzie wszystko sprawdzał w komisji budżetu”. Rzecz w tym, że to radny Głowacki jest przewodniczącym tejże Komisji Budżetu, Finansów i Planowania, i poczynione lub planowane wydatki miejskie powinien mieć w małym palcu. A chodzi tu o kwoty niebagatelne, m.in. takie jak: ok. 70 tys. zł na doradcę miejskiego, 115 tys. na projekty architektoniczne, 66 tys. na tężnię w centrum miasta, lipny kosztorys na remont starej hali na ponad 600 tys. zł, czy przekraczającą granice zdrowego rozsądku koncepcję przebudowy rynku głównego za ponad 2 mln zł.
Tego typu koszty, które przewodniczący Głowacki musiał opiniować w komisji, umknęły niestety jego uwadze. Gdy nie udała się próba zamiecenia dyskusji pod dywan, w postaci przeniesienia rozmowy „na priv” czyli poza przestrzeń publiczną, pan radny Głowacki nie waha się posunąć do osobistych zaczepek i personalnych insynuacji. Ale nie tylko. Posuwa się również do chamskich, wulgarnych odzywek w dyskusji z łaskarzewiakami. Reprezentant wyborców.
Bywa tak, że wulgarny radny niezbyt dobrze radzi sobie na publicznym forum, a bywa, że nie radzi sobie nawet z podstawami języka polskiego. Wówczas w sukurs przychodzą mu członkowie rodziny i bezpardonowo atakują niewygodnego rozmówcę lub rozmówczynię (sam doświadczyłem podobnego zabiegu). Efekt najczęściej jest natychmiastowy- atakowany wycofuje się i rezygnuje z dalszej dyskusji- na mnie to nie zadziałało, chociaż niestety podziałało na wielu. Zaangażowanie i chęci do konstruktywnej aktywności społecznej zanikają.
I bardzo proszę nie czynić mi zarzutu, że czepiam się rodziny wulgarnego radnego Głowackiego. Tak jak napisałem na początku tekstu: obserwuję i opisuję publiczną aktywność mieszkańców naszego miasta. W przypadku wulgarnego radnego działalność na forum internetowym ma charakter powiązań rodzinnych. To wszystko.
Zaproszenie do wykluczenia
Zaproszenie do dyskusji o grupie Łaskarzew2030 skierowane do mnie przez jednego z założycieli tejże „organizacji” (screen wiadomości powyżej) zakończyło się wykluczeniem mnie z facebookowej grupy Łaskarzew, której to grupy gburowaty wilczek, obok opryskliwego dziadka, jest jednym z trzech administratorów. Tak wygląda „model debaty o istotnych sprawach miasta” i „standardy wolności słowa”, wyznawane przez samozwańczych, lokalnych liderów opinii publicznej.
Właściwie każdy, kto spróbował podjąć istotne dla naszego miasta wątki lub posunął się do krytyki obecnych władz na łaskarzewskim forum, natychmiast spotykał się z szyderstwami gburowatych wilczków, gderaniem opryskliwego dziadka niewiadomej proweniencji, czy bezpośrednimi, personalnymi atakami wulgarnego radnego w towarzystwie rodziny. Gdy dyskutantom brakuje argumentów, zadziałać musi grupowy ostracyzm i prewencyjna cenzura.
Rozbijanie lokalnej wspólnoty
Żaden z opisywanych w niniejszym artykule bohaterów nie spróbował nawet podjąć publicznej, merytorycznej dyskusji o sprawach Łaskarzewa w odniesieniu do zaprezentowanych w artykułach informacji, faktów i opinii. Poza przytykami i atakami personalnymi nie mieli nic do zaproponowania. Brak argumentów i elementarnego rozeznania w potrzebach mieszkańców miasta nadrabiali inwektywami, insynuacjami, bezczelnością czy zwykłym chamstwem. Mowa tu o ludziach, którzy chcą się mienić lokalnymi liderami opinii, a może nawet, jak w przypadku młodych, gburowatych wilczków z grupy Łaskarzew2030, chcieliby w przyszłości przejąć stery władzy.
Próby narzucenia tematów zastępczych, takich jak ogólnomiejska ankietadotycząca „grillowania i palenia ognisk na terenach leśnych”, zaproponowana przez grupę Łaskarzew2030 z inspiracji redaktora Eryka Laskowskiego, zakończyły się w sposób możliwy do przewidzenia- wygasły samoistnie gdy tylko zmalała temperatura dyskusji.
Trudno się zatem dziwić, że wszyscy ci, którzy być może chcieliby się zaangażować w konstruktywne, pożyteczne i prawdziwie przydatne miastu projekty rezygnują z jakiejkolwiek społecznejaktywności. Nie chcą się narażać na szyderstwa, docinki, ataki, czy pospolite chamstwo i wulgaryzmy lokalnej „elitki”, która w internecie prezentuje poziom agresywnych, bezczelnych trolli.
Ludzie, którym wydaje się, że tworzą „grupę trzymającą władzę” w Łaskarzewie, są odpowiedzialni za dekompozycję lokalnego życia społecznego i rozbijanie lokalnej wspólnoty. Mową, kuglarstwem, przemilczaniem, zaniechaniem. Od lat.