Wojna nie zakończy pandemii. WHO zaciśnie pętlę

Z nagrań w restauracji Sowa i Przyjaciele, ze słów obecnego premiera Mateusza Morawieckiego dowiadujemy się, że na obniżenie wygórowanych oczekiwań społecznych „najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut.” Inwazja rosyjska za naszą wschodnią granicą zmieniła perspektywę mediów na zjawisko pandemiczne. Stała się również doskonałą zasłoną dymną do wprowadzenia rozwiązań prawnych na wypadek zaistnienia przyszłych, nieuniknionych kryzysów pandemii. Rządy 194 państw należących do Światowej Organizacji Zdrowia, w tym Polska, zdecydowały się na rozpoczęcie prac nad rozwiązaniami, które dadzą międzynarodowym organizacjom – WHO i ONZ – władzę absolutną nad społeczeństwami globu.

Foto: Twitter, WHO

Wojna najlepszym lekarstwem antywirusowym

Wojna na Ukrainie wyeliminowała (czasowo) z przestrzeni medialnej temat pandemii COVID-19. Wirus, który od dwóch lat był obecny w każdym przekazie i tytule medialnym, nagle przestał stanowić „śmiertelne zagrożenie”. Nie oznacza to jednak, że została powstrzymana czy dobiegła końca cywilizacyjna, gospodarcza, kulturowa, ustrojowa, społeczna i prawna przebudowa Świata Zachodu, zainicjowana globalnym kryzysem pandemicznym w marcu 2020 r. Zawierucha wojenna, o czym pisałem w tekście Pandemia albo Wojna – dogrywka konfliktu Chiny-USA, może być pretekstem do dalszego ograniczania praw obywatelskich, wolności gospodarczych, wolności słowa, i zasad funkcjonowania „wolnych państw”, znanych dotąd pod szyldami liberalnej demokracji i wolnorynkowego kapitalizmu.

O tym, że konflikt zbrojny może być użyty w zastępstwie pandemii pisałem w sierpniu 2021 r.

Wyeliminowanie z medialnego przekazu wirusa wywołującego podobno najbardziej niebezpieczną od 100 lat chorobę nie oznacza zaprzestania intensywnych prac nad rozwiązaniami pandemicznymi. Nowy wariant COVID albo zupełnie nowa pandemia może pojawić się w każdej chwili. W pierwszych dniach lutego herold pandemicznych narracji i globalnych szczepień Bill Gates opublikował książkę pod wiele mówiącym tytułem: „Jak zapobiec następnej pandemii”, sygnalizując, że koronawirus wcale nie musi być ostatnią plagą naszych czasów. O tym, że obecna pandemia (w aktualnej lub nowej odsłonie) „nigdy się nie skończy” pisałem już niemal rok temu. Pandemia trwa mać dopóty, dopóki nie osiągnie założonych z góry celów pandemicznej rewolucji.

Międzynarodowy traktat w sprawie profilaktyki i gotowości pandemicznej WHO

Na początku grudnia 2021 r. 194 państw członkowskich Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) porozumiało się co do rozpoczęcia „procesu redagowania i negocjowania” jednego z najbardziej niebezpiecznych dla społeczeństw Wolnego Świata dokumentów, który ma przybrać formułę „konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu.” Używając instrumentu, ratyfikowanego przez wszystkie państwa członkowskie, Światowa Organizacja Zdrowia będzie mogła narzucać politykę, rozwiązania i przepisy każdemu z tych państw. Wówczas nie będzie już wyjątków, dowolności, spolegliwości rządów wobec własnych społeczeństw. Pandemiczny rygor będzie szedł jawnie i bezpośrednio z samych szczytów globalnych instytucji.

Mając na uwadze, że państwa członkowskie WHO należą jednocześnie do Organizacji Narodów Zjednoczonych, w przypadku nierespektowania odgórnych i dyrektyw pandemicznych tej organizacji do działania będą mogły przystąpić siły międzynarodowe i „zmilitaryzowane odziały pokojowe ONZ”. Będzie się to odbywać zgodnie z obowiązującym prawem, i dla dobra obywateli nieposłusznego państwa, oczywiście.

Prace nad rozwiązaniami „mającymi poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną” zostały już zaplanowane. Pierwsze posiedzenie „międzynarodowego organu negocjacyjnego” ma się odbyć już 1 marca 2022 r. natomiast kolejne „najpóźniej 1 sierpnia 2022 r. (by omówić postępy redakcyjne)”. Kompleksowe rozwiązania mają zostać przedstawione na 76 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w 2023, i ostatecznie przyjęte do 2024 r.

Bez państw członkowskich nie ma WHO

WHO istnieje tylko dlatego, że należą do niej państwa członkowskie, które uiszczają roczną składkę i zobowiązują się do przestrzegania zapisów Konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia. Praca nad konwencją odbywa się za zgodą państw członkowskich, przy ich aktywnym uczestnictwie. Niestety obywatele tych państw, w tym Polacy, niewiele wiedzą o prowadzonych pracach nad traktatem oraz potencjalnych konsekwencjach wynikających z przyjęcia tego rozwiązania. Oby nie okazało się, że Konstytucja WHO stanie się aktem nadrzędnym w stosunku do Konstytucji RP.

W 2020 r. prezydent Donald Trump wstrzymał dofinansowanie z budżetu USA Światowej Organizacji Zdrowia. Działania te miały być częścią polityki ówczesnej administracji amerykańskiej, obarczającej WHO winą za ukrywanie informacji o epidemii w Chinach. Podczas swojej prezydentury Trump wskazywał Chiny jako państwo odpowiedzialne za rozprzestrzenianie się COVID-19, domagając się zapłaty 10 bilionów dolarów odszkodowania za wybuch pandemii koronawirusa.

Jeżeli rozwiązania forsowane przez Światową Organizację Zdrowia będą stanowiły zagrożenie dla obywateli Polski, nasz rząd powinien odstąpić od prac nad powyższych traktatem, czy wzorem prezydenta Trumpa, wstrzymać płatność składki. Ostatecznie możemy wystąpić z organizacji międzynarodowej o tak zachwianej reputacji.

Najbardziej niebezpieczny dokument dla „Wolnego Świata”

Warto zapoznać się z opisem założeń do „instrumentu WHO”, zaprezentowanym na stronach Rady Unii Europejskiej.

Pandemia Covid-19 to problem globalny. Żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła przyszłym pandemiom.

Konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie.

Ponadto taki instrument:

*zapewniłby większe, konsekwentne i długofalowe zaangażowanie polityczne na szczeblu światowych przywódców państw i rządów

*określiłby jasne procedury i zadania

*zintensyfikowałby długofalowe wsparcie sektora publicznego i prywatnego na wszystkich szczeblach

*promowałby uwzględnianie kwestii zdrowotnych we wszystkich odpowiednich dziedzinach polityki.

Z powyższych założeń do pakietu rozwiązań pandemicznych WHO wynika, że poszczególne państwa narodowe mają zostać pozbawione możliwości wyboru rozwiązań w zakresie działań prawnych, zdrowotnych, w przypadku pojawienia się nowych pandemii. Przyszły traktat pozbawia rządy możliwości decydowania co do własnej polityki w sprawach dla obywateli najbardziej istotnych- polityki zdrowotnej. Jednocześnie daje podstawę prawną do narzucania przez anonimowych urzędników instytucji międzynarodowych rozwiązań w zakresie zdrowia. Byłaby też pretekstem do podjęcia interwencji dyplomatycznych, sądowych, ekonomicznych czy militarnych w przypadku państw niepokornych.

Powyższy dokument, którego przyjęcie przewidziano do 2024 r. wskazuje, że pandemie będą nam towarzyszyć przez kolejne lata. Chociaż nadal nie udało się wyjaśnić pochodzenia, istoty i skutecznego przeciwdziałania tej obecnej.

Wchodzimy w czas wstrząsów, konfliktów i nowych pandemii

Jedną z funkcji toczącej się właśnie wojny na Ukrainie może być oswojenie światowej opinii publicznej z zapomnianym już zjawiskiem konfliktu militarnego, możliwego do przeprowadzenia nawet na terenie Europy. Nadciągający z coraz większą nieuchronnością, zapowiadany na początku pandemii kryzys ekonomiczny może być źródłem szeregu buntów społecznych w państwach liberalnej demokracji, do powstrzymania których nie wystarczą obostrzenia, kwarantanny, nakazy noszenia maseczek, policjanci uzbrojeni w pałki i gaz pieprzowy. Konieczne będzie wykorzystanie wojny kinetycznej do obniżenia oczekiwań społecznych, o czym 8 lat temu mówił premier Morawiecki.

Wchodzimy w okres permanentnych kryzysów ekonomicznych, wstrząsów społecznych, lokalnych a może nawet regionalnych wojen. Przedstawione w połowie sierpnia 2021 r. przewidywania dotyczące kolejnych poziomów projektu pandemicznego stają się coraz bardziej aktualne. Po pandemii, kolejnym etapem stała się wojna. Po niej nastąpią kryzysy energetyczno- cyfrowe, paliwowe i żywnościowe, które będą musiały wywołać społeczny chaos i dezorientację w skali społeczeństwom ponowoczesnym dotąd nieznanej.

I na ten czas chaosu i dezorganizacji musimy się dobrze przygotować. Lokalny reset.

SAD

Globalny eksperyment zakończony cyfrową niewolą

Jeśli ktoś przez ostatnie dwa lata nie oglądał telewizji, nie korzystał z internetu, przebywał służbowo na dziewiczych wyspach bez dostępu do mediów albo zawodowo zajmował się bieżącymi rozgrywkami politycznymi i nadal ma wątpliwości albo zawodowo zajmował się bieżącymi rozgrywkami politycznymi i nadal ma wątpliwości co do przyczyn, sprawstwa, przebiegu i ostatecznych celów toczącej państwa zachodnie pandemii COVID-19, poniżej znajdzie informacje na temat tego, z czym społeczeństwa liberalnej demokracji muszą sobie obecnie radzić. W pigułce.

Żeby nie było jakichkolwiek wątpliwości… Pandemia COVID-19 to wcześniej zaplanowany, opracowany i przećwiczony globalny kryzys, wywołany przez światowe elity finansowe, z wiodącą grupą tak zwanych ‘elit zachodnich’, głównie amerykańskich, przy świadomym współudziale Chin. Jest to globalna operacja o charakterze społeczno-polityczno-gospodarczym, skierowana przede wszystkim w państwa tak zwanego wolnorynkowego kapitalizmu, od Japonii i Korei Południowej, przez Nową Zelandię, Australię, aż po państwa Europy Zachodniej, Kanadę, Stany Zjednoczone i państwa Ameryki Łacińskiej. Celem tego ponadnarodowego i wieloaspektowego projektu jest dezorganizacja i znaczące osłabienia tychże państw po to, aby docelowo uniemożliwić im oraz zbudowanym na przestrzeni dziesięcioleci instytucjom, społeczeństwom, systemom bezpieczeństwa oraz siłom zbrojnym jakiekolwiek przeciwstawienie się wprowadzeniu jednolitego, globalnego systemu polityczno-społeczno-gospodarczego na wzór chiński.

Foto: Pixabay

System ten, póki co nadal relatywnie łagodny, docelowo będzie bazował na totalnej, cyfrowej kontroli opartej na systemie kredytu społecznego, połączonej z psychologiczno-medyczno-społeczno-medialnym terrorem, wspieranym w razie potrzeby przez terror przymusu materialnego (cyfrowy pieniądz) i fizycznego (areszt, czasowa izolacja, permanentne wykluczenie). Wprowadzaniu tegoż systemu cyfrowego totalitaryzmu towarzyszyć będzie powszechne pozbawienie społeczeństw zachodnich jakiegokolwiek wpływu na system władzy, przy jednoczesnym odbieraniu własności, praw i wolności, w tym prawa wolności sumienia, wyznania, prawa do pracy, prawa do decydowania o własnym zdrowiu, własnym ciele i o przyszłości własnych dzieci.

Dzięki wykorzystaniu fałszujących wyniki testów na obecność wirusa od ponad 20 miesięcy rządy zainfekowanych państw mają możliwość systematycznego rozdmuchiwania statystyk zakażeń i zgonów, na podstawie których mogły wprowadzać rozliczne, oderwane od zasad medycyny, nauki, etyki ograniczenia, obostrzenia i restrykcje, uderzające we własne społeczeństwa. Dzięki nieustannej presji medialnej mediów rządowych oraz będących w rękach elit finansowych mediów globalnych i lokalnych, czynniki rządowe będące na usługach (na łasce i niełasce) tychże elit (z powodów różnych: zastraszenia, szantażu, groźby pozbawienia stanowisk a czasami zapewne groźby pozbawienia życia, z powodów finansowych ale też z czystej głupoty) wymuszają na społeczeństwach swoich państw podporządkowanie niedorzecznym wytycznym czy rozporządzeniom, sprzecznym z podstawowymi zasadami konstytucyjnymi, prawnymi, etycznymi czy wreszcie ekonomicznymi, jakie dotąd w tych państwach obowiązywały.

Wykorzystując dotychczasową powagę instytucji międzynarodowych takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), amerykańskie instytucje ds. zdrowia, jak Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), Agencja Żywności i Leków (FDA), Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH), instytucje Unii Europejskiej, jak Komisja Europejska (EC) czy Europejska Agencja Leków (EMA), oraz podobne instytucje na szczeblu państw narodowych (ministerstwa zdrowia, rady medyczne, rady lekarskie, itd.), elitom zachodnim udało się wywrzeć presję na większość środowisk politycznych, naukowych i lekarskich, dzięki czemu realizacja operacji pandemicznej nadal jest kontynuowana.

W wyniku nieustannej propagandy medialnej kreowanej na bazie wytycznych wymienionych wyżej instytucji międzynarodowych, w wyniku presji naukowców znajdujących się na listach płac koncernów farmaceutycznych, przy jednoczesnym zastraszaniu środowisk lekarskich stojących w opozycji do oficjalnych narracji pandemicznych, globalnym elitom udało się wmusić co najmniej jedną dawkę jednego z preparatów szczepionkowych, będących w fazie eksperymentu medycznego ponad 58,5% ludności globu (dane na dz. 23.12.2021 r. za Tracking Coronavirus Vaccinations Around the World – The New York Times).

Równolegle do szczepionkowej nagonki (działania większości mediów, ekspertów i dziennikarzy przypominają współdziałanie pasterskich psów rasy border collie zaganiających zdezorientowane owce wprost do bramki z napisem „SZCZEPIONKI”) trwa praca rządów państw narodowych nad wprowadzeniem rozwiązań prawnych ograniczających działania małego i średniego biznesu, przy jednoczesnym wywieraniu presji na zarządzających tymi przedsiębiorstwami do egzekwowania będącego w sprzeczności z prawami konstytucyjnymi przymusu szczepionkowego. Unijny certyfikat COVID, zwany też paszportem covidowym, lub „subskrypcją na prawa obywatelskie wykupowane okresowo u firm farmaceutycznych”, które to rozwiązanie Polska przyjęła z dniem 1 czerwca 2021 r. wprowadza jawną segregację sanitarną i jest wstępem do implementacji rozwiązań spełniających definicję systemu totalitarnego.

„Żeby zakończyć pandemię w nadchodzącym roku, musimy być pewni, że wyszczepimy średnio 70% populacji każdego kraju do połowy przyszłego roku.” – oświadczył w ostatnich dniach dyrektor generalny WHO Tedros Ghebreyesus.

Racjonalną podstawą globalnej presji szczepionkowej nie może być ani skuteczność tych preparatów, ani ich bezpieczeństwo. Ostatni raport Brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia (UK Health Security Agency) pokazuje wyraźnie, że osoby zaszczepione nie tylko zarażają się COVID znacznie częściej niż osoby niezaszczepione. Raport potwierdza, że osoby zaszczepione mają znacznie mniej przeciwciał i prawdopodobnie nigdy nie odzyskają pełnej odporności.

Cel szantażu szczepionkowego jest zgoła inny niż zdrowotny, i wcale nie tak trudny do przewidzenia.

„Chodzi o wymuszenie społecznej zgody na nieograniczony dostęp do naszych ciał dla firm medycznych, farmaceutycznych i technologicznych. Tak żeby zyskały one pełne, niekontrolowane prawo ingerowania w nasze ciała, czy wprowadzania substancji i technologii w formie ciekłej lub stałej. Płyny modyfikujące dna, implanty, podskórne mikroprocesory, czujniki.” (Globalny Bunt Elit, 16 maja 2020 r.)

To już się dzieje. „Firma ze Skandynawii (Szwecja – przyp. SAD) stworzyła microchip aplikowany pod skórę, który po zeskanowaniu pokaże aktualny status zaszczepienia.” donoszą media (za interia.pl). Wiadomo, że nad podobnymi rozwiązaniami od miesięcy pracuje amerykański Pentagon- ich rozwiązanie ma podobno wykrywać zarażenie coronawirusem.

Prowadzone symultanicznie procesy spowodują nieodwracalne zmiany w co najmniej trzech istotnych obszarach życia społecznego: prawie, genetyce i technologii, które zostały „sprzężone w jednym celu- maksymalizacji społecznej kontroli w globalnej skali.” (Globalny Bunt Elit, 9 maja 2020).

Herold Nowego Porządku Świata Klaus Schwab stwierdził, że „nie ma powrotu do świata jaki znaliśmy przed rokiem 2020”. Założona przez niego organizacja World Economic Forum zdołała rozpisać i zaplanować przebudowę dotychczasowego świata co do każdej węzłowej kwestii, każdego kluczowego zagadnienia i każdego kraju na ziemskim globusie. Autor Globalnego Resetu mówi nam wprost jaki świat czeka nas po pandemii. Rzecz w tym, że nie chcemy mu uwierzyć. Jednak Zmiana Globalnego Systemu Operacyjnego już się rozpoczęła i jest procesem nieodwracalnym. Być może olśnienia doznamy dopiero wówczas gdy będzie już za późno. Przebudowa świata jaki dotąd znaliśmy, rewolucja a’rebours, realizowana przez globalne elity, z wykorzystaniem rządów, ekspertów i mediów państw zachodnich przeciwko społeczeństwom tychże państw zostanie doprowadzona do końca. Tam czeka nas ten sam finał, który inspiratorom „odwróconej rewolucji” znany był od samego początku: Postpandemiczny Totalitaryzm.

Bez obaw, wszyscy zostaliśmy zaproszeni.

SAD

Pandemia Trwa Mać! Do skutku!

Czy szczepionki mogą umożliwić powrót do normalności? Jak maseczki i społeczny dystans przyczyniają się do ograniczenia zachorowań? Do kiedy będą trwały obostrzenia? Kiedy skończy się pandemia? Wszyscy zadający sobie te pytania powinni zdać sobie sprawę, że pozornie adekwatne, są one pozbawione sensu. Projekt pandemiczny COVID-19 w swojej istocie niewiele ma wspólnego ze zdrowiem obywateli, z szybkością transmisji wirusa, prawdziwą skutecznością maseczek i szczepionek. Projekt pandemiczny jest narzędziem przebudowy świata jaki dotąd znaliśmy. I nie zostanie zakończony, dopóki świat nie zostanie do tej przebudowy należycie przygotowany. Pandemia Trwa Mać!  

Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że obecne działania rządów, instytucji międzynarodowych i większości tak zwanych ekspertów w zakresie tak zwanej pandemii nie są działaniami w odniesieniu do realnych problemów i zagrożeń zdrowotnych. Działania rządów państw zachodnich nie mają zbyt wiele wspólnego z prawdziwym globalnym zagrożeniem dla zdrowia społeczeństw wywołanym koronawirusem. To są działania podejmowane pod pretekstem koronawirusa ale nie z uwagi na śmiercionośne, zabójcze działanie wirusa.  

Foto: Pixabay.com

Projekt pandemiczny COVID-19 to w swojej istocie projekt gospodarczo – społeczno – polityczno – finansowy i w tych obszarach należałoby szukać prawdziwych źródeł tego problemu oraz sposobów jego rozwiązania. Coś, co przez międzynarodowych kreatorów określone zostało „pandemią COVID-19” kreuje i wykorzystując obawy społeczeństw o własny zdrowotny dobrostan. W warstwie bezpośredniej nie dotyczy jednak kwestii zdrowotnych, chociaż ma na nie ogromny wpływ.

Gdyby projekt pandemiczny COVID-19 dotyczył zdrowia setek milionów czy kilku miliardów ludzi, to rządy i organizacje międzynarodowe w swoich decyzjach musiałyby brać pod uwagę cały szereg faktów, danych, badań i obserwacji medycznych, jakie udało się zebrać i poczynić podczas 16 miesięcy „pandemii”. Chociażby takich jak dane statystyczne dotyczące śmiertelności . Tak jak wielokrotnie już na to wskazywałem, w przypadku „pandemii COVID-19” w 16 miesięcy zmarło na świecie niespełna 3 miliony ludzi przy zaludnieniu niemal 8 miliardów, czyli ok. 0,04% dzisiejszej populacji globu. W podobnym czasie kilkunastu miesięcy w latach 1919-1920 podczas prawdziwej pandemii grypy hiszpanki zmarło na świecie od 50 do 100 milionów osób, co stanowiło od 2,5 do 5% ówczesnych mieszkańców globu. Różnica jest stukrotna.

Rządy oraz organizacje międzynarodowe musiałyby brać pod uwagę badania mówiące o nieskuteczności noszenia maseczek. W programie Warto rozmawiać z 12 kwietnia 2021 r. prof. Ryszard Rutkowski, alergolog oświadczył, iż: „twierdzenia o tym, że maska chroni przed czymkolwiek z przyczyn technicznych ale też z przyczyn czysto fizycznych” nie mają większego sensu. Wiedza ta wynika z badań przeprowadzonych przy epidemiach SARS z roku 2002, MERS z 2012 r. i grypy. Pomimo oczywistych faktów wynikających z wieloletnich, randomizowanych badań naukowych, rządy państw zachodnich forsują szkodliwy dla społeczeństw- szczególnie dla ludzi młodych oraz tych w wieku podeszłym- maseczkowy przymus.

Gdybyśmy mieli do czynienia z problemem dotyczącym zdrowia i życia kilku miliardów ludzi państw najwyżej rozwiniętych, najtęższe umysły od kilkunastu miesięcy pracowałyby nad lekarstwami mogącymi złagodzić przebieg choroby a być może skutecznie ją zwalczyć. Pełną parą prowadzone byłyby prace nad wykorzystanie znanych już, sprawdzonych i tanich lekarstw jak amantadyna, iwermektyna czy hydroksychlorochina. Tym bardziej, że lekarze wykorzystujący te medykamenty w terapiach antykowidowych rejestrują i zgłaszają wysoką skuteczność wyleczeń w tysiącach przypadków. Rządy oraz lokalne i międzynarodowe instytuty medyczne nie tylko nie spieszą się w opracowaniu najbardziej skutecznej terapii lekowej co starają się ograniczać pracę lekarzy wykorzystujących sprawdzone już lekarstwa, posuwając się do szykan i sabotażu ich pracy.

Lekarzy badających fakty, zbierających informacje o chorobie, analizujących dane, wskazujących poważne zagrożeniach dla zdrowia pacjentów i poszukujących najbardziej skutecznych rozwiązań w zwalczaniu choroby Naczelna Izba Lekarska będzie wzuwać na specjalne, dyscyplinujące przesłuchania, zmieniając się w jeden z wydziałów Świeckiej Inkwizycji Pandemicznej.  

Po informacji o wyniku pozytywnym testu COVID prezydent Donald Trumpa został potraktowany szczególną miksturą lekarstw i okazało się, ze zaledwie po trzech dniach wyzdrowiał. Minęło ponad pół roku i nie słyszymy aby były prezydent USA miał jakiekolwiek problemy czy powikłania zdrowotne. Lekarstwa na COVID istnieją, nie są jednak dostępne dla wszystkich. Forsowane są szczepionki.

Szczepionki nie działają tak jak oczekiwano, nie przynoszą zakładanej odporności, mogą być niebezpieczne dla pacjentów w każdym wieku. Są niezweryfikowanymi preparatami szczepionkopodobnymi – nie są w swej istocie szczepionkami ale preparatami genetycznymi wywołującymi niepożądane odczyny poszczepienne ze skutkiem śmiertelnym włącznie. Liczba ciężkich powikłań poszczepiennych oscyluje już w granicach 300.000 przy ponad 6,5 tysiącach zgonów. Oddziaływanie długofalowe tych preparatów nadal nie jest zbadane. Potencjalne zmiany genetyczne, zaburzenia płodności, skrócenie długości życia bez względu na wiek zaszczepionego – to tylko nieliczne z wielu możliwych tragicznych w skutkach dla całych populacji państw zachodnich wpływu będących w fazie eksperymentalnej preparatów. Szczepienia mają bowiem charakter masowy i już wkrótce będą obowiązkowe.

Z badań jakie dotąd przeprowadzono wynika, że antycovidowa odporność organizmu zbudowana w oparciu preparaty szczepionkowe spada do przeciętnego poziomu zaledwie po trzech miesiącach od przyjęcia pełnej dawki oferowanych substancji. Może to oznaczać, iż celem powszechnego wyszczepienia kilku miliardów ludzi zachodniej cywilizacji nie jest zbudowanie ich odporności ale wywołanie określonego, najprawdopodobniej negatywnego wpływu na zdrowie populacji i wykreowanie szczepionkowego posłuszeństwa. Wbrew zapowiedziom Billa Gatesa sprzed niemal roku, to nie szczepionka może być „ostatecznym rozwiązaniem” ale opracowywane właśnie przez Pentagon podskórne chipy, mające wykrywać zakażenie koronawirusem podobno jeszcze przez wystąpieniem objawów. Gdy do projektu wkracza wojsko żarty się kończą.

Nieskuteczne są również lock-down’y. W pełni otwarte od kilku tygodni stany Floryda i Teksas notują spadek zakażeń i zachorowań na covid. Biznesy działają tam bez przeszkód, ludzie nie są ograniczani bezsensownymi restrykcjami. Gdy gospodarki pozostałych amerykańskich stanów wyniszczane są obostrzeniami i lockdownami w sposób nieodwracalny, gdy setki tysięcy restauracji, rodzinnych hoteli i moteli, ośrodków turystycznych, sklepów, zakładów usługowych bankrutuje, naczelny szaman i pandemiczny nadzorca Ameryki, doktor Antony Fauci nie wie dlaczego na Florydzie i w Teksasie jest bezpieczniej niż w stanie Nowy Jork czy Michigan.  Wybitny umysł, kierujący się pryncypiami nauki jest w tej sytuacji bezradny. Podobnie jak wybitne umysły w Ministerstwie Zdrowia RP czy w Radzie Medycznej przy premierze RP.  

Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że projekt pandemiczny COVID-19 nie jest odpowiedzią na realne zagrożenie zdrowia i życia obywateli państw cywilizacji zachodniej.  Z tego powodu argumenty dotyczące nieskuteczności i nieadekwatności podejmowanych przez rządy i oraz instytucje międzynarodowe działań nie są i nie będą przyjmowane. Nie ma znaczenia, że testy fałszują wyniki; że liczba zakażeń wykazywana na podstawie fałszujących obraz rzeczywistości testów nie przekłada się na śmiertelność; że maseczki przyczyniają się do utraty zdrowia przez setki milionów ludzi w każdym wieku; że lockdown’y nie działają; że szczepionki mogą przynieść nieprzewidziane wciąć (a być może zaplanowane) nieodwracalne skutki dla populacji globy; że miliony małych i średnich przedsiębiorstw popadły w ruinę tworząc biznesową pustynię w wielu obszarach najbardziej uprzemysłowionych państw globu.

Celem projektu pandemicznego jest przebudowa świata jaki dotąd znaliśmy. Wolnorynkowy kapitalizm i liberalna demokracja już się zużyły i przestały być potrzebne globalnym elitom. Pandemia COVID-19 nie skończy się dopóki jej realne cele nie zostaną osiągnięte. Dopóki świat Zachodu nie będzie mógł zostać przemodelowany bez wywołania globalnego sprzeciwu jego obywateli. Bez globalnego wrzenia zdesperowanych społeczeństw.

Pandemia Trwa Mać dopóki nie zostanie przygotowany odpowiedni grunt do wprowadzenia Postpandemicznego Totalitaryzmu. Gdy zostaną już wdrożone o wiele bardziej zaawansowane systemy globalnej kontroli i wymuszania społecznego posłuszeństwa, projekt pandemiczny będzie można wygasić. Ani dnia wcześniej.

SAD

Globalny eksperyment więzienny

Każdemu, kto miał okazję zetknąć się z teoriami psychologii społecznej znany jest stanfordzki eksperyment więzienny Philipa Zimbardo z 1971 r. Przeprowadzony na grupie 24 wybranych, przebadanych, zdrowych ochotników – studentów amerykańskich uczelni wyższych projekt dotyczył umiejętności, możliwości i gotowości wcielania się w skrajne role społeczne. Do dziś eksperyment budzi zainteresowanie, kontrowersje i jest przedmiotem analiz naukowych. Nie trzeba być wybitnym naukowcem, żeby po kilkunastu miesiącach trwania projektu pandemicznego COVID-19 dojść do wniosku, że możni tego świata postanowili przenieść eksperyment więzienny z fazy laboratoryjnej w fazę globalną i przetestować go na całej populacji Cywilizacji Zachodniej. Mechanizmy, którymi posłużył się Zimbardo w skali mikro w piwnicach Uniwersytetu Stanforda świetnie sprawdzają się na populacji kilku miliardów osobników.

Uczestnicy eksperymentu rekrutowali się z pośród pracowników naukowych uniwersytetu, konsultantów z zakresu więziennictwa i przede wszystkim studentów amerykańskich szkół wyższych, którzy zgłosili się do tego projektu dobrowolnie za skromnym wynagrodzeniem. W projekt zaangażowany był również były więzień, który spędził 17 lat w placówkach o zaostrzonym rygorze. Specjalnie na tę okazję zaprojektowane „więzienie” w piwnicach budynku uniwersytetu dysponowało trzema celami, karcerem, pokojem dyrektora więzienia i gabinetem koordynatora, czyli samego Philipa Zimbardo. Całość rejestrowało czujne oko kamery.  Dwudziestu czterech uczestników podzielono na więźniów i strażników losowo, za pomocą rzutu monetą. Przydzielono im odpowiednie atrybuty i gadżety w zależności od wylosowanych ról.

Foto: Pixabay.com

Eksperyment stanfordzki pokazuje jak łatwo zdrowi, zrównoważeni, wykształceni, młodzi ludzie, w niezwykle krótkim czasie byli w stanie przeistoczyć się w gorliwych strażników z jednej strony oraz potulnych, wykonujących upokarzające polecenia więźniów z drugiej. Wystarczyły dwa dni, przypisanie atrybutów w postaci pałek, mundurów, ciemnych okularów i gwizdków strażnikom oraz białych szat,  łańcuchów na nogach i numerów na piersiach więźniom żeby jedni i drudzy „normalni ludzie” idealnie wpasowali się w swoje nowe role. Pomogło również zainicjowanie kilku „sterowanych kryzysów” wewnątrz sztucznie wykreowanej placówki penitencjarnej. Zaplanowany na dwa tygodnie projekt przybrał na tyle niepokojącą dla Zimbardo formę, że ten postanowił go przerwać zaledwie po sześciu dniach.

Kto o eksperymencie stanfordzkim nie słyszał ten powinien przynajmniej obejrzeć film opowiadający o tym projekcie (link pod tekstem) i sprawdzić jak wiele elementów zademonstrowanych przez uczestników tego „wydarzenia” z 1971 r. wspólnych jest z obecnymi zachowaniami „ludzi wolnych” w wykreowanej rzeczywistości pandemicznej – zarówno po stronie wytypowanych do roli „więźniów” (ofiar) jak i tych, którym w udziale przypadła czasowa rola „strażników” (oprawców).

Znajdziemy tam przede wszystkim „sztuczny świat więzienia” umieszczony w dobrze znanym, realnym świecie piwnic szanowanego uniwersytetu. Podobnie nasze dobrze znane nam domy i mieszkania w projekcie pandemicznym przekształcane są w cele, w których mieszkamy, pracujemy i spędzamy czas wolny – jak w instytucji totalnej.

Znajdziemy tam atrybuty władzy w postaci pałek i mundurów, które dziś mogą kojarzyć sięze strzykawkami i lekarskimi kitlami, oraz atrybuty poddaństwa w postaci numerów i łańcuchów na kostkach. Na numery w pandemicznym projekcie przyjdzie jeszcze czas (o czym przed rokiem pisałem w Globalnym Buncie Elit). Role łańcuchów pełnią zaś maseczki nakazywane przez strażników pomimo racjonalnych i medycznych przeciwwskazań. Tylko po to by uzyskać efekt posłuszeństwa, by więźniowie mogli mieć czas, aby wczuć się w swoje role. By nie śmieli protestować gdy nadejdą kolejne irracjonalne polecenia.

Znajdziemy tam opracowaną przez strażników „celę uprzywilejowaną”, gdzie trafiać mieli więźniowie posłuszni, nieuczestniczący w buncie. Tam można się było ubrać, umyć, wyszczotkować zęby, położyć się na pryczy pod ciepłym kocem, a nawet zjeść dodatkowy posiłek z deserem. To tak, jakbyśmy dziś oglądali zdjęcia celebrytów z zanzibarskich plaż z podtekstem: jak będziesz posłuszny to też pojedziesz.

Znajdziemy tam również i przekazy dnia, niczym nadawane dziś przez główne media od prawa do lewa obowiązujące narracje w postaci dyktowanych przez strażników listów do rodziny: „kochana mamo, jest tu bardzo fajnie, siedzimy w celach, jaramy szlugi i jest super”- parafrazując tekst piosenki. Nikt nie ma prawa wyłamać się z narzuconego przez „szefostwo projektu” przekazowi pandemicznemu, powtarzanego mechanicznie przez posłuszne, otępiałe społeczeństwo.

Jest też i ksiądz i adwokat, którzy nie próbują nawet wyjść poza schemat sztucznych murów więziennych, utwierdzając osadzonych w przekonaniu, że nie ma innego wyjścia tylko trzeba postępować zgodnie z procedurami. To tak jak współcześni duszpasterze katoliccy (w przeważającej większości): zamiast o mocy Zbawiciela przekonują „wiernych” o mocy upichconych naprędce szczepionek.

Jak łatwo wejść w nową rolę strażnika świadczyć może casus byłej dziennikarki a obecnej posłanki PiS Joanny Lichockiej, która w reakcji na program telewizyjny ukazujący fakty i opinie o pandemii prezentowane rzeczowo przez profesjonalistów (Warto rozmawiać red. Pospieszalskiego) zapałała inkwizycyjnym płomieniem, grożąc wykluczeniem, sankcjami, ostracyzmem. Przyjmując funkcje pandemicznego nadzory zapomniała pani poseł o tak podstawowych kwestiach jak standardy demokratyczne, etyczne i dziennikarskie, wolność słowa czy prawo dostępu społeczeństwa do rzetelnych informacji dot. zdrowia w obliczu największej hekatomby od II wojny światowej.

Być może nie bez przyczyny tak szybką przemianę człowieka „dobrego” w człowieka „złego” jedynie z powodu zmiany przez niego środowiska (uniwersum) w jakim się znalazł, sam Zimbardo określił mianem Efektu Lucyfera.

Eksperyment stanfordzki tym różnił się od obecnego projektu pandemicznego COVID-19, że ze współczesnego świata ucieczki nie ma. Nigdzie. Po zakończeniu eksperymentu covidowego nie będziemy mogli powrócić do świata jaki dotąd znaliśmy, bo tego świata już po prostu nie będzie. Już go nie ma – funkcjonujemy w jego fantomach. Za kilka, może kilkanaście miesięcy wszyscy obudzimy się świecie nowej normalności, w systemie postpandemicznego totalitaryzmu, wszyscy doskonale wpasowani już w swoje nowe role: posłusznych, spolegliwych, pomiatanych więźniów z jednej strony i gorliwych, wiernych, zaangażowanych strażników– tym drugim wydawać się będzie, że dysponują władzą i kontrolują sytuację. Tymczasem i jedni i drudzy są i będą jedynie marionetkami w rękach zarządcy pandemicznego więzienia oraz głównego kierownika projektu – globalnej cyfrowej arystokracji.

SAD

Foto: Cicha furia – Stanfordzki eksperyment więzienny