Pandemia Trwa Mać! Do skutku!

Czy szczepionki mogą umożliwić powrót do normalności? Jak maseczki i społeczny dystans przyczyniają się do ograniczenia zachorowań? Do kiedy będą trwały obostrzenia? Kiedy skończy się pandemia? Wszyscy zadający sobie te pytania powinni zdać sobie sprawę, że pozornie adekwatne, są one pozbawione sensu. Projekt pandemiczny COVID-19 w swojej istocie niewiele ma wspólnego ze zdrowiem obywateli, z szybkością transmisji wirusa, prawdziwą skutecznością maseczek i szczepionek. Projekt pandemiczny jest narzędziem przebudowy świata jaki dotąd znaliśmy. I nie zostanie zakończony, dopóki świat nie zostanie do tej przebudowy należycie przygotowany. Pandemia Trwa Mać!  

Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że obecne działania rządów, instytucji międzynarodowych i większości tak zwanych ekspertów w zakresie tak zwanej pandemii nie są działaniami w odniesieniu do realnych problemów i zagrożeń zdrowotnych. Działania rządów państw zachodnich nie mają zbyt wiele wspólnego z prawdziwym globalnym zagrożeniem dla zdrowia społeczeństw wywołanym koronawirusem. To są działania podejmowane pod pretekstem koronawirusa ale nie z uwagi na śmiercionośne, zabójcze działanie wirusa.  

Foto: Pixabay.com

Projekt pandemiczny COVID-19 to w swojej istocie projekt gospodarczo – społeczno – polityczno – finansowy i w tych obszarach należałoby szukać prawdziwych źródeł tego problemu oraz sposobów jego rozwiązania. Coś, co przez międzynarodowych kreatorów określone zostało „pandemią COVID-19” kreuje i wykorzystując obawy społeczeństw o własny zdrowotny dobrostan. W warstwie bezpośredniej nie dotyczy jednak kwestii zdrowotnych, chociaż ma na nie ogromny wpływ.

Gdyby projekt pandemiczny COVID-19 dotyczył zdrowia setek milionów czy kilku miliardów ludzi, to rządy i organizacje międzynarodowe w swoich decyzjach musiałyby brać pod uwagę cały szereg faktów, danych, badań i obserwacji medycznych, jakie udało się zebrać i poczynić podczas 16 miesięcy „pandemii”. Chociażby takich jak dane statystyczne dotyczące śmiertelności . Tak jak wielokrotnie już na to wskazywałem, w przypadku „pandemii COVID-19” w 16 miesięcy zmarło na świecie niespełna 3 miliony ludzi przy zaludnieniu niemal 8 miliardów, czyli ok. 0,04% dzisiejszej populacji globu. W podobnym czasie kilkunastu miesięcy w latach 1919-1920 podczas prawdziwej pandemii grypy hiszpanki zmarło na świecie od 50 do 100 milionów osób, co stanowiło od 2,5 do 5% ówczesnych mieszkańców globu. Różnica jest stukrotna.

Rządy oraz organizacje międzynarodowe musiałyby brać pod uwagę badania mówiące o nieskuteczności noszenia maseczek. W programie Warto rozmawiać z 12 kwietnia 2021 r. prof. Ryszard Rutkowski, alergolog oświadczył, iż: „twierdzenia o tym, że maska chroni przed czymkolwiek z przyczyn technicznych ale też z przyczyn czysto fizycznych” nie mają większego sensu. Wiedza ta wynika z badań przeprowadzonych przy epidemiach SARS z roku 2002, MERS z 2012 r. i grypy. Pomimo oczywistych faktów wynikających z wieloletnich, randomizowanych badań naukowych, rządy państw zachodnich forsują szkodliwy dla społeczeństw- szczególnie dla ludzi młodych oraz tych w wieku podeszłym- maseczkowy przymus.

Gdybyśmy mieli do czynienia z problemem dotyczącym zdrowia i życia kilku miliardów ludzi państw najwyżej rozwiniętych, najtęższe umysły od kilkunastu miesięcy pracowałyby nad lekarstwami mogącymi złagodzić przebieg choroby a być może skutecznie ją zwalczyć. Pełną parą prowadzone byłyby prace nad wykorzystanie znanych już, sprawdzonych i tanich lekarstw jak amantadyna, iwermektyna czy hydroksychlorochina. Tym bardziej, że lekarze wykorzystujący te medykamenty w terapiach antykowidowych rejestrują i zgłaszają wysoką skuteczność wyleczeń w tysiącach przypadków. Rządy oraz lokalne i międzynarodowe instytuty medyczne nie tylko nie spieszą się w opracowaniu najbardziej skutecznej terapii lekowej co starają się ograniczać pracę lekarzy wykorzystujących sprawdzone już lekarstwa, posuwając się do szykan i sabotażu ich pracy.

Lekarzy badających fakty, zbierających informacje o chorobie, analizujących dane, wskazujących poważne zagrożeniach dla zdrowia pacjentów i poszukujących najbardziej skutecznych rozwiązań w zwalczaniu choroby Naczelna Izba Lekarska będzie wzuwać na specjalne, dyscyplinujące przesłuchania, zmieniając się w jeden z wydziałów Świeckiej Inkwizycji Pandemicznej.  

Po informacji o wyniku pozytywnym testu COVID prezydent Donald Trumpa został potraktowany szczególną miksturą lekarstw i okazało się, ze zaledwie po trzech dniach wyzdrowiał. Minęło ponad pół roku i nie słyszymy aby były prezydent USA miał jakiekolwiek problemy czy powikłania zdrowotne. Lekarstwa na COVID istnieją, nie są jednak dostępne dla wszystkich. Forsowane są szczepionki.

Szczepionki nie działają tak jak oczekiwano, nie przynoszą zakładanej odporności, mogą być niebezpieczne dla pacjentów w każdym wieku. Są niezweryfikowanymi preparatami szczepionkopodobnymi – nie są w swej istocie szczepionkami ale preparatami genetycznymi wywołującymi niepożądane odczyny poszczepienne ze skutkiem śmiertelnym włącznie. Liczba ciężkich powikłań poszczepiennych oscyluje już w granicach 300.000 przy ponad 6,5 tysiącach zgonów. Oddziaływanie długofalowe tych preparatów nadal nie jest zbadane. Potencjalne zmiany genetyczne, zaburzenia płodności, skrócenie długości życia bez względu na wiek zaszczepionego – to tylko nieliczne z wielu możliwych tragicznych w skutkach dla całych populacji państw zachodnich wpływu będących w fazie eksperymentalnej preparatów. Szczepienia mają bowiem charakter masowy i już wkrótce będą obowiązkowe.

Z badań jakie dotąd przeprowadzono wynika, że antycovidowa odporność organizmu zbudowana w oparciu preparaty szczepionkowe spada do przeciętnego poziomu zaledwie po trzech miesiącach od przyjęcia pełnej dawki oferowanych substancji. Może to oznaczać, iż celem powszechnego wyszczepienia kilku miliardów ludzi zachodniej cywilizacji nie jest zbudowanie ich odporności ale wywołanie określonego, najprawdopodobniej negatywnego wpływu na zdrowie populacji i wykreowanie szczepionkowego posłuszeństwa. Wbrew zapowiedziom Billa Gatesa sprzed niemal roku, to nie szczepionka może być „ostatecznym rozwiązaniem” ale opracowywane właśnie przez Pentagon podskórne chipy, mające wykrywać zakażenie koronawirusem podobno jeszcze przez wystąpieniem objawów. Gdy do projektu wkracza wojsko żarty się kończą.

Nieskuteczne są również lock-down’y. W pełni otwarte od kilku tygodni stany Floryda i Teksas notują spadek zakażeń i zachorowań na covid. Biznesy działają tam bez przeszkód, ludzie nie są ograniczani bezsensownymi restrykcjami. Gdy gospodarki pozostałych amerykańskich stanów wyniszczane są obostrzeniami i lockdownami w sposób nieodwracalny, gdy setki tysięcy restauracji, rodzinnych hoteli i moteli, ośrodków turystycznych, sklepów, zakładów usługowych bankrutuje, naczelny szaman i pandemiczny nadzorca Ameryki, doktor Antony Fauci nie wie dlaczego na Florydzie i w Teksasie jest bezpieczniej niż w stanie Nowy Jork czy Michigan.  Wybitny umysł, kierujący się pryncypiami nauki jest w tej sytuacji bezradny. Podobnie jak wybitne umysły w Ministerstwie Zdrowia RP czy w Radzie Medycznej przy premierze RP.  

Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że projekt pandemiczny COVID-19 nie jest odpowiedzią na realne zagrożenie zdrowia i życia obywateli państw cywilizacji zachodniej.  Z tego powodu argumenty dotyczące nieskuteczności i nieadekwatności podejmowanych przez rządy i oraz instytucje międzynarodowe działań nie są i nie będą przyjmowane. Nie ma znaczenia, że testy fałszują wyniki; że liczba zakażeń wykazywana na podstawie fałszujących obraz rzeczywistości testów nie przekłada się na śmiertelność; że maseczki przyczyniają się do utraty zdrowia przez setki milionów ludzi w każdym wieku; że lockdown’y nie działają; że szczepionki mogą przynieść nieprzewidziane wciąć (a być może zaplanowane) nieodwracalne skutki dla populacji globy; że miliony małych i średnich przedsiębiorstw popadły w ruinę tworząc biznesową pustynię w wielu obszarach najbardziej uprzemysłowionych państw globu.

Celem projektu pandemicznego jest przebudowa świata jaki dotąd znaliśmy. Wolnorynkowy kapitalizm i liberalna demokracja już się zużyły i przestały być potrzebne globalnym elitom. Pandemia COVID-19 nie skończy się dopóki jej realne cele nie zostaną osiągnięte. Dopóki świat Zachodu nie będzie mógł zostać przemodelowany bez wywołania globalnego sprzeciwu jego obywateli. Bez globalnego wrzenia zdesperowanych społeczeństw.

Pandemia Trwa Mać dopóki nie zostanie przygotowany odpowiedni grunt do wprowadzenia Postpandemicznego Totalitaryzmu. Gdy zostaną już wdrożone o wiele bardziej zaawansowane systemy globalnej kontroli i wymuszania społecznego posłuszeństwa, projekt pandemiczny będzie można wygasić. Ani dnia wcześniej.

SAD

Globalny eksperyment więzienny

Każdemu, kto miał okazję zetknąć się z teoriami psychologii społecznej znany jest stanfordzki eksperyment więzienny Philipa Zimbardo z 1971 r. Przeprowadzony na grupie 24 wybranych, przebadanych, zdrowych ochotników – studentów amerykańskich uczelni wyższych projekt dotyczył umiejętności, możliwości i gotowości wcielania się w skrajne role społeczne. Do dziś eksperyment budzi zainteresowanie, kontrowersje i jest przedmiotem analiz naukowych. Nie trzeba być wybitnym naukowcem, żeby po kilkunastu miesiącach trwania projektu pandemicznego COVID-19 dojść do wniosku, że możni tego świata postanowili przenieść eksperyment więzienny z fazy laboratoryjnej w fazę globalną i przetestować go na całej populacji Cywilizacji Zachodniej. Mechanizmy, którymi posłużył się Zimbardo w skali mikro w piwnicach Uniwersytetu Stanforda świetnie sprawdzają się na populacji kilku miliardów osobników.

Uczestnicy eksperymentu rekrutowali się z pośród pracowników naukowych uniwersytetu, konsultantów z zakresu więziennictwa i przede wszystkim studentów amerykańskich szkół wyższych, którzy zgłosili się do tego projektu dobrowolnie za skromnym wynagrodzeniem. W projekt zaangażowany był również były więzień, który spędził 17 lat w placówkach o zaostrzonym rygorze. Specjalnie na tę okazję zaprojektowane „więzienie” w piwnicach budynku uniwersytetu dysponowało trzema celami, karcerem, pokojem dyrektora więzienia i gabinetem koordynatora, czyli samego Philipa Zimbardo. Całość rejestrowało czujne oko kamery.  Dwudziestu czterech uczestników podzielono na więźniów i strażników losowo, za pomocą rzutu monetą. Przydzielono im odpowiednie atrybuty i gadżety w zależności od wylosowanych ról.

Foto: Pixabay.com

Eksperyment stanfordzki pokazuje jak łatwo zdrowi, zrównoważeni, wykształceni, młodzi ludzie, w niezwykle krótkim czasie byli w stanie przeistoczyć się w gorliwych strażników z jednej strony oraz potulnych, wykonujących upokarzające polecenia więźniów z drugiej. Wystarczyły dwa dni, przypisanie atrybutów w postaci pałek, mundurów, ciemnych okularów i gwizdków strażnikom oraz białych szat,  łańcuchów na nogach i numerów na piersiach więźniom żeby jedni i drudzy „normalni ludzie” idealnie wpasowali się w swoje nowe role. Pomogło również zainicjowanie kilku „sterowanych kryzysów” wewnątrz sztucznie wykreowanej placówki penitencjarnej. Zaplanowany na dwa tygodnie projekt przybrał na tyle niepokojącą dla Zimbardo formę, że ten postanowił go przerwać zaledwie po sześciu dniach.

Kto o eksperymencie stanfordzkim nie słyszał ten powinien przynajmniej obejrzeć film opowiadający o tym projekcie (link pod tekstem) i sprawdzić jak wiele elementów zademonstrowanych przez uczestników tego „wydarzenia” z 1971 r. wspólnych jest z obecnymi zachowaniami „ludzi wolnych” w wykreowanej rzeczywistości pandemicznej – zarówno po stronie wytypowanych do roli „więźniów” (ofiar) jak i tych, którym w udziale przypadła czasowa rola „strażników” (oprawców).

Znajdziemy tam przede wszystkim „sztuczny świat więzienia” umieszczony w dobrze znanym, realnym świecie piwnic szanowanego uniwersytetu. Podobnie nasze dobrze znane nam domy i mieszkania w projekcie pandemicznym przekształcane są w cele, w których mieszkamy, pracujemy i spędzamy czas wolny – jak w instytucji totalnej.

Znajdziemy tam atrybuty władzy w postaci pałek i mundurów, które dziś mogą kojarzyć sięze strzykawkami i lekarskimi kitlami, oraz atrybuty poddaństwa w postaci numerów i łańcuchów na kostkach. Na numery w pandemicznym projekcie przyjdzie jeszcze czas (o czym przed rokiem pisałem w Globalnym Buncie Elit). Role łańcuchów pełnią zaś maseczki nakazywane przez strażników pomimo racjonalnych i medycznych przeciwwskazań. Tylko po to by uzyskać efekt posłuszeństwa, by więźniowie mogli mieć czas, aby wczuć się w swoje role. By nie śmieli protestować gdy nadejdą kolejne irracjonalne polecenia.

Znajdziemy tam opracowaną przez strażników „celę uprzywilejowaną”, gdzie trafiać mieli więźniowie posłuszni, nieuczestniczący w buncie. Tam można się było ubrać, umyć, wyszczotkować zęby, położyć się na pryczy pod ciepłym kocem, a nawet zjeść dodatkowy posiłek z deserem. To tak, jakbyśmy dziś oglądali zdjęcia celebrytów z zanzibarskich plaż z podtekstem: jak będziesz posłuszny to też pojedziesz.

Znajdziemy tam również i przekazy dnia, niczym nadawane dziś przez główne media od prawa do lewa obowiązujące narracje w postaci dyktowanych przez strażników listów do rodziny: „kochana mamo, jest tu bardzo fajnie, siedzimy w celach, jaramy szlugi i jest super”- parafrazując tekst piosenki. Nikt nie ma prawa wyłamać się z narzuconego przez „szefostwo projektu” przekazowi pandemicznemu, powtarzanego mechanicznie przez posłuszne, otępiałe społeczeństwo.

Jest też i ksiądz i adwokat, którzy nie próbują nawet wyjść poza schemat sztucznych murów więziennych, utwierdzając osadzonych w przekonaniu, że nie ma innego wyjścia tylko trzeba postępować zgodnie z procedurami. To tak jak współcześni duszpasterze katoliccy (w przeważającej większości): zamiast o mocy Zbawiciela przekonują „wiernych” o mocy upichconych naprędce szczepionek.

Jak łatwo wejść w nową rolę strażnika świadczyć może casus byłej dziennikarki a obecnej posłanki PiS Joanny Lichockiej, która w reakcji na program telewizyjny ukazujący fakty i opinie o pandemii prezentowane rzeczowo przez profesjonalistów (Warto rozmawiać red. Pospieszalskiego) zapałała inkwizycyjnym płomieniem, grożąc wykluczeniem, sankcjami, ostracyzmem. Przyjmując funkcje pandemicznego nadzory zapomniała pani poseł o tak podstawowych kwestiach jak standardy demokratyczne, etyczne i dziennikarskie, wolność słowa czy prawo dostępu społeczeństwa do rzetelnych informacji dot. zdrowia w obliczu największej hekatomby od II wojny światowej.

Być może nie bez przyczyny tak szybką przemianę człowieka „dobrego” w człowieka „złego” jedynie z powodu zmiany przez niego środowiska (uniwersum) w jakim się znalazł, sam Zimbardo określił mianem Efektu Lucyfera.

Eksperyment stanfordzki tym różnił się od obecnego projektu pandemicznego COVID-19, że ze współczesnego świata ucieczki nie ma. Nigdzie. Po zakończeniu eksperymentu covidowego nie będziemy mogli powrócić do świata jaki dotąd znaliśmy, bo tego świata już po prostu nie będzie. Już go nie ma – funkcjonujemy w jego fantomach. Za kilka, może kilkanaście miesięcy wszyscy obudzimy się świecie nowej normalności, w systemie postpandemicznego totalitaryzmu, wszyscy doskonale wpasowani już w swoje nowe role: posłusznych, spolegliwych, pomiatanych więźniów z jednej strony i gorliwych, wiernych, zaangażowanych strażników– tym drugim wydawać się będzie, że dysponują władzą i kontrolują sytuację. Tymczasem i jedni i drudzy są i będą jedynie marionetkami w rękach zarządcy pandemicznego więzienia oraz głównego kierownika projektu – globalnej cyfrowej arystokracji.

SAD

Foto: Cicha furia – Stanfordzki eksperyment więzienny

Dlaczego elity podjęły bunt? Wywiad w PCh24Tv

PCh24Tv

Wywiad w telewizji PCh24TV z 04 marca 2021 r.

Z kim państwa zachodnie przegrały wyścig gospodarczy i dlaczego?

Kto będzie spłacał długi państw zachodnich?

Dlaczego globalne elity zwróciły się przeciwko społeczeństwom?

Jakie są przyczyny społecznej bierności?

Cała rozmowa PCh24Tv z dnia 04.03.2021 r.