Zmiana awatarów z żółto-niebieskich na biało-czerwone

Polacy znów stanęli na wysokości zadania. Po raz kolejny udowodnili, że potrafią zmobilizować się w trudnym czasie, by nieść pomoc potrzebującym sąsiadom. Wbrew amerykańskiej bierności, niemieckiej zdradzie i obstrukcji, francuskiemu niezdecydowaniu, węgierskiemu kunktatorstwu, włoskiemu tchórzostwu, rząd RP zachował się wyjątkowo rozsądnie. Podjął zdecydowane i skuteczne działania dyplomatyczne na rzecz Ukrainy, zapewniając jednocześnie rzeczową pomoc humanitarną mieszkańcom państwa objętego wojną. W tydzień od  rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, społeczeństwo i władze naszego państwa zdają egzamin. Przynajmniej w wymiarze medialnym i propagandowym.

Foto: GOV.pl

Czas najwyższy jednak wystudzić emocje, ochłodzić rozentuzjazmowane głowy. Czas zadbać o interes Polski i Polaków. Czas zmienić awatary z żółto-niebieskich na biało-czerwone. Albo przynajmniej przed każdą ukraińską flagą wstawić flagę polską. W mediach społecznościowych i w sposobie myślenia.

Putin nie jest samotnym szaleńcem

Należy zdać sobie sprawę z tego, że obecny konflikt na Ukrainie nie jest jedynie kolejnym militarnym ekscesem niezrównoważonego psychicznie dyktatora. To pełnoskalowy konflikt zbrojny w Europie, w który Rosja zaangażowała bezpośrednio 200 tysięcy żołnierzy rozlokowanych wokół granic Ukrainy. Jeżeli przyjąć za wiarygodne doniesienia medialne, rosyjskie wojska prowadzą ofensywę z trzech kierunków, a jednym z ich głównych celów jest zdobycie Kijowa.

Jakkolwiek rozwinie się operacja prowadzona przez Kreml za naszą wschodnią granicą, powinniśmy sobie uprzytomnić, że jest to początek całego szeregu konfliktów kinetycznych, których możemy się spodziewać w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach na obszarze Euroazji. Dotkną one nie tylko Europę Środkową i Wschodnią, ale Bliski Wschód, państwa Lewantu, Iran. Na południu i zachodzie Europy powróci problem ekstremizmu islamskiego i zamachów terrorystycznych. Na ulicach stolic europejskich obok bojowych jednostek policji, coraz częściej będziemy widzieć bojowe jednostki wojskowe. Nie rosyjskie, ale francuskie, niemieckie, belgijskie, włoskie, hiszpańskie, holenderskie, duńskie.

Destabilizacja Europy i państw Bliskiego Wschodu

Putin nie jest samotnym, starzejącym się, zrozpaczonym szaleńcem, który walczy o władzę na Kremlu. Słaba ekonomicznie Rosja, której PKB jest na poziomie Hiszpanii, musiała przyjąć rolę junior partnera Chin. Wziąć udział w realizacji planów strategicznych Pekinu, o czym pisałem jeszcze przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. (tekst z 14.02.2022 r.)

Działania Rosji mają rozpocząć procesy destabilizacyjne w Europie i Azji. Chaos w naszym rejonie stanie się zjawiskiem powszechnym. Z punktu widzenia polskiego społeczeństwa istotne są nie tylko setki tysięcy napływających do nas migrantów z Ukrainy. Wraz z nimi przyjeżdżają przybysze z Bliskiego i Dalekiego Wschodu, którym przez ostatnie pół roku nie udało się przedostać do Polski przez granicę z Białorusią. Teraz wjeżdżają do naszego kraju bez większych problemów wraz z kobietami i dziećmi z ogarniętej wojną Ukrainy.

Od tygodnia zza wschodniej granicy napływa fala uchodźców wojennych, a wraz z nimi agresywni, ciemnoskórzy „studenci” z wszelkich zakątków świata. Informacje ze strefy przygranicznej potwierdzają, że pociągi pełne są „śniadych, brodatych turystów”, nie mówiących ani po ukraińsku, ani po rosyjsku, ani po angielsku. Zdjęcia i nagrania potwierdzają, że ludzie ci w sposób bezczelny nie dopuszczają ukraińskich kobiet i dzieci do pociągów, używając gróźb i przemocy fizycznej. Straż Graniczna, przy wsparciu wojska i policji, nie jest wstanie zweryfikować tożsamości przyjeźdźców.

Zważywszy na fakt, że władze w Kijowie tuż przed napaścią Rosji, zdecydowały się rozdać dziesiątki tysięcy sztuk broni mieszkańcom bez jakiejkolwiek rejestracji i kontroli, co powinno wzmóc czujność polskich władz ale też samych Polaków.

Wojna na dwóch frontach – wschodnim i zachodnim

Niedawne wydarzenia w Kanadzie potwierdzają, że wojna ze społeczeństwami demokratycznymi będzie prowadzona również na Bliskim i Dalekim Zachodzie. Parlament Kanady, pod dyktando Justina Trudeau, zagorzałego ucznia Klausa Schwaba i miłośnika chińskiego autorytaryzmu (totalitaryzmu), w świetle kanadyjskiego prawa zdecydował o odebraniu protestującym truckerom pieniędzy, uprawnień, licencji, samochodów, dostępu do kont bankowych, możliwość znalezienia innej pracy w przyszłości. Tylko dlatego, że sprzeciwili się wprowadzeniu reżimu sanitarnego na terenie swojego kraju. Niezgadzający się na wdrożenie covidowych rozwiązań Kanadyjczycy przez tamtejszy reżim zostali pozbawieni praw politycznych (prawo do zgromadzeń, protestów), ekonomicznych (odebranie własności, środków finansowych, pozbawienie możliwości zarobkowania), praw społecznych (uczestnictwa w życiu społecznym), czy wreszcie praw podstawowych (odebranie środków do życia, możliwości robienia zakupów), czyli możliwości biologicznego przetrwania.

W połowie lutego premier Włoch Mario Draghi oświadczył, że pół miliona niezaszczepionych osób w wieku powyżej 50 roku życia zostanie zawieszonych w pracy i pozostawionych bez wynagrodzenia. „Niezaszczepieni ludzie nie są częścią naszego społeczeństwa” – oświadczył Draghi. Są to decyzje skutkujące biologiczną eliminacją setek tysięcy osób w sercu Europy.

Działania reżimów kanadyjskiego i włoskiego to zapowiedzi wojny autorytarnych rządów państw zachodnich z własnymi społeczeństwami już nie tylko pod pretekstem pandemii. Teraz również pod pretekstem zagrożenia konfliktem zbrojnym. Wojna ze społeczeństwami demokratycznymi w celu zapobieżenia wojnie.

Polska musi być gotowa na czas kryzysów i wojny

Gdyby z taką samą determinacją, wolą działania, zaangażowaniem, budżetem i bezceremonialnością rząd Mateusza Morawieckiego prowadził politykę obronną naszego państwa jak wprowadzał restrykcje i obostrzenia pandemiczne czy przymus szczepień, bylibyśmy najbezpieczniejszym państwem w Europie. Ale nie jesteśmy. Medialny sukces naszych władz w wymiarze międzynarodowym na poziomie dyplomatycznym, nie przekłada się niestety na bezpieczeństwo Polaków. Na krytykę polityków i urzędników przyjdzie jeszcze czas. Dziś państwo polskie powinno się skupić na przygotowanie społeczeństwa polskiego na naprawdę trudne, może nawet wojenne czasy.

Liczba sztuk broni na 100 mieszkańców. Źródło wMeritum.pl

Polacy są jednym z najbardziej rozbrojonych narodów w Europie. Pierwszym i podstawowym działaniem ustawodawcy powinno być uruchomienie szybkiej ścieżki prawnej, dotyczącej przygotowania przepisów upraszczających dostęp naszych obywateli do broni. Równoczesnym działaniem powinno być wdrożenie programu budowy strzelnic, obiektów szkoleniowych, oraz powszechnego programu szkoleniowego począwszy od poziomu gminy. Broń Polacy powinni mieć w domach.

Dlatego rząd premiera Morawieckiego powinien podjąć pilne prace nad przygotowaniem „pakietu obrony terytorialnej”, na który powinny składać się działania wykraczające poza wskazówki „jak zorganizować zbiórkę potrzebnych rzeczy”, „jak pomóc uchodźcom”, „jak przyjąć uchodźców do domu”. Pakiet informacyjny dla województw, powiatów i gmin powinien zawierać, m.in. schematy koordynacji działań społeczności lokalnych ze służbami mundurowymi, policją, wojskiem, WOT; powszechne szkolenia z zakresu obrony terytorialnej począwszy od poziomu wsi i miasteczek, na największych miastach kończąc, obowiązkowe dla wszystkich kobiet w wieku 18-50 lat, i mężczyzn w wieku 18-60 lat; opracowanie materiałów szkoleniowych na wypadek wybuchu działań wojennych czy ataku nuklearnego, które powinny zostać udostępnione za pomocą stron internetowych; wydrukowanie 20 milionów instrukcji w formie książeczek; czy wreszcie przygotowanie materiałów informacyjnych dotyczących zabezpieczenia przez naszych rodaków tak podstawowych środków jak zapasy żywności, lekarstw, paliwa, wody, alternatywnych źródeł oświetlenia i energii.

Instrukcje na wypadek kryzysu i wojny dla 38 milionów powinny zostać opracowane natychmiast. Jeżeli budżet państwa stać było na zakup szczepionek które nie działają za kilkanaście milionów złotych, a na ich promocję przeznaczyć ponad 1 miliard złotych, nie powinno być problemu ze znalezieniem środków na zabezpieczenie Polaków przed nadciągającymi kryzysami. Nie tylko cudzoziemcy i obcokrajowcy zasługują na pomoc naszych władz.

Polacy muszą się przygotować na wieloletni kryzys

Od rządu i władz samorządowych mamy prawo i powinniśmy wymagać, ale jako społeczeństwo musimy liczyć na siebie. Z przemówienia ministra Niedzielskiego na Forum ONZ z 26 lutego 2022 r. jasno wynika, że program wyszczepiania Polaków będzie kontynuowany. W jednostronicowym, angielskojęzycznym tekście wystąpienia słowo „szczepionka” pojawia się 16 razy. Polska, jako jeden z 194 państw świata przystąpiła do opracowania Traktatu Antypandemicznego ONZ, o czym pisałem w ostatnich tekstach (tekst z 25.02.2022 r. oraz z 26.02.2022 r.).

Dlatego Polacy do najdłuższego od 100 lat kryzysu muszą przygotować się przede wszystkim sami. W gronie najbliższych, rodzin, przyjaciół, sąsiadów, małych ojczyzn. Polacy muszą liczyć na siebie – na nikogo innego! Muszą zacząć samoorganizować się, tworzyć nieformalne i formalne grupy działania, stowarzyszenia, kluby aktywnych osób we własnych społecznościach. Wykorzystanie potencjału parafii, kubów sportowych, kół myśliwskich, wędkarskich, szkółek strzelecki, może być dobrym podłożem do tego typu struktur.  

Pierwszym testem umiejętności obrony naszych interesów jest trwający za naszą wschodnią granicą konflikt militarny i będący już w naszych granicach kryzys humanitarny połączony z napływem niezweryfikowanej ludności niewiadomego pochodzenia.

Lokalny Reset.

SAD

Post striptum

Zmiana awatarów i flag na biało-czerwone

Ileż to już razy w ostatnich latach przerabialiśmy emocjonalno-moralne wzloty? Solidarni z… Murem za… Wspierajmy tych, którzy… Nie pozwólmy aby… Nasze miasto za… Facebookowo-Instagramowo-Twitterowe wzmożenia emocjonalne najwięcej korzyści, głównie psychologicznych, przynosiły tym, którzy biorą w nich udział. I kończą swoją aktywność na dodaniu fagi i zmianie awatara. „Wstawiłam/ wstawiłem flagę, więc zachowałem się jak trzeba”, „podałem kilka wiadomości i filmików, więc zaangażowałem się”, „wrzuciłem do kontenera kilka konserw, wodę utlenioną i paczkę pampersów, zatem pomogłem jak mogłem,”  Nic bardziej mylnego. Historia, nasza polska historia uczy nas, że trzeba poświęcić znacznie więcej, żeby „zachować się jak trzeba”.

1 marca przypada Dzień Żołnierzy Wyklętych. Wielu z tych, którzy tak chętnie dziś zmieniają facebookowe barwy na żółto-niebieskie, obojętnie lub z pogardą wyrażają się o tych, którzy za cenę własnego życia sprzeciwiali się przez lata komunistycznemu okupantowi po 1945 r.

Zdając sobie sprawę z niezwykle trudnych chwil, jakie dziś przeżywają Ukraińcy najechani przez rosyjskie wojska, powinniśmy pamiętać, że możemy cieszyć się wolną Polską, ponieważ nasi przodkowie przez ostatnie kilkaset lat wykazali się heroizmem i poświęceniem wielokrotnie większym, niż dziś okolicznościami wojennymi są do tego zmuszeni Ukraińcy.

Każda piędź polskiej ziemi zmyta jest krwią naszych bohaterskich przodków. I nie ma w tym cienia przesady. Szacunek dla Polski to szacunek dla nas samych. Powinni pamiętać o tym wszyscy fajnopolacy, którzy tak chętnie wklejają ukraińskie flagi i symbole, a z taką pogardą odnoszą się do barw biało-czerwonych. Do prawdziwych, polskich bohaterów, bez których naszej ojczyzny by nie było.

Tak jak Ukraińscy dziś przy każdej okazji wołają: „Chwała Ukrainie! Gierojom Chwała!” (nie zdając sobie najczęściej sprawy z tragicznych konotacji historycznych budują tożsamość narodową, którą dodatkowo cementuje wojna), tak my powinniśmy przestać wstydzić się własnej ojczyzny z uwagi na naszą chlubną i chwalebną historię. W najbliższym czasie, przy każdej możliwej okazji powinno towarzyszyć naszym wzajemnym kontaktom oczywiste zawołanie: „Chwała Dumnej Polsce! Naszym Bohaterom Chwała!”

Bohaterom codziennym i bohaterom heroicznym, których nigdy nam nie brakowało.

SAD

Handlarze pandemią i globalne Jonestown

Rewolucja Pandemiczna 2020 wkracza w nową fazę. Z etapu prawnego zastraszania, deprywacji społecznej, zawodowej i finansowej, egzekutorzy płynnie przechodzą do etapu odbierania praw podstawowych, naruszania nietykalności cielesnej społeczeństw i masowych eksperymentów medycznych na ludziach. Dosłownie. W przypadku spodziewanego sprzeciwu ze strony części służb medycznych wobec etycznie niedopuszczalnego procederu, do eksperymentalnych zabiegów farmakologicznych zostaną wykorzystani żołnierze Wojska Polskiego, WOT i Żandarmerii Wojskowej. To oni w pierwszej kolejności, wraz z częścią pracowników służby zdrowia, zostaną zaszczepieni. Wiara wyznawców religii COVID’owej może okazać się zbyt słaba, żeby projekt pozostawić w rękach cywilów. Zwłaszcza w początkowej fazie rewolucji.

Dyskusja na temat „pandemii koronawirusa” prowadzona jest w większości przypadków w kategoriach religijnych i metafizycznych, zamiast w oparciu o kryteria naukowe, medyczne i farmakologiczne. Pytania podstawowe sprowadzają się do formułki: czy wierzysz pandemię? W podobnym tonie dyskusje, analizy i polemiki prezentują prawicowe, zaangażowane media, nie mogąc wydobyć się z pułapki sekciarskiej dialektyki. „Czy Polacy wierzą w istnienie wirusa?”, „Dlaczego tak duża część Polaków nie wierzy w epidemię?” „Czy istnienie epidemii można poddawać w wątpliwość?” „Czy i jak karać zatwardziałych koronasceptyków?”

Foto: Krystian Maj / KPRM

Przebicie szczelnego kokonu magicznej retoryki jest niemożliwe, ponieważ „religia koronawirusa” opiera się na czterech statystycznych filarach głównych prawd wiary COVID’owej: liczbie zakażeń, zachorowań, zgonów i ozdrowieńców. Tym prawdom zaprzeczać nie wolno. To pandemiczne aksjomaty. Każdy wątpiący czy krytyk zostanie skazany na społeczną i zawodową infamię. Przeciwko tym najbardziej rozpoznawalnym zostaną wytoczone najcięższe armaty prawicowego, prorządowego szyderstwa i kpiny. Wszystko przy obowiązującym prawnym zakazie sekcji zwłok zmarłych (braku możliwości stwierdzenia przyczyn zgonu w oparciu o medyczne kryteria) oraz w oparciu o testy, których skuteczność porównywalna jest z rzutem monetą, a miejsce jest na śmietniku. Tak przynajmniej uważa prof. dr hab. n. med. Robert Flisiak- Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, członek Rządowej Rady Medycznej.

Jak 13 profesorów dr hab. n. m. i 4 doktorów hab. n. m. wchodzących w skład Rady Medycznej przy premierze RP odniosło się do przygotowywanego przez ministerstwo zdrowia planu zaszczepienia 31 milionów Polaków niesprawdzoną, niezweryfikowaną szczepionką, mogącą przynieść katastrofalne skutki dla całej populacji naszego kraju- tego z oficjalnych komunikatów się nie dowiemy. Brak publicznego sprzeciwu może oznaczać, że doświadczeni medycy wyrażają aprobatę na zaaplikowanie rodakom potencjalnie śmiercionośnego specyfiku, dopuszczanego do użytku niezgodnie z zaleceniami Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Proces opracowania nowej szczepionki zależy od wielu czynników, ale trwa średnio ok. 10 a nawet więcej lat.– czytamy na stronach PZH.gov.pl.

Jednak już teraz minister zdrowia zapowiedział, że Planujemy zaszczepić całą populację dorosłych. W tej chwili to 31 mln ludzi. (…) Proces przygotowania nie będzie łatwy, jeśli mówimy o tym szczepieniu.

Na jakiej podstawie konstytucyjny minister polskiego rządu przyjął podobne założenie, tego już nie wyjaśnił. Nie wyjaśnił też, czy wszyscy eksperci z Rady Medycznej podpisali się pod tym projektem. Wydaje się jednak przekonany, że zaprezentowany projekt wyszczepień zostanie przeprowadzony.  Choćby i podstępem lub przymusem, jak możemy się domyślać. Obligatoryjnie. Ogólnopolska sieć polowych obozów szpitalnych, których budowę rozpoczynają właśnie wydelegowane spółki Skarbu Państwa zostanie obsadzona przez zwarte oddziały mundurowych. Stadiony i szpitale koncentracyjne nie są tylko efektem nieudolnych działań propagandowych rządu. Każdy kto tak twierdzi popełnia grzech łatwowierności, naiwności a może celowej manipulacji. Niezgrabne rezultaty pozornej rozrzutności stanowią doskonale wkomponowane elementy od dawna projektowanego mechanizmu. Stadionowe inwestycje i koncentracyjne szpitale polowe posłużą do taśmowego wyszepiania Polaków, ukrywania bezpośrednich przypadków powikłań eksperymentów farmakologicznych, a co najważniejsze, do izolowania niepokornych krytyków pandemicznych i COVID’owych buntowników, którzy już niedługo będą znikać za szlabanami kontrolowanych przez wojsko placówek.

Fundacja Billa i Melindy Gatesów wyasygnowała właśnie kolejne 70 milionów dolarów, chcąc mieć pewność, że wszystkim mieszkańcom naszej planety zostanie zapewniony równy dostęp do szczepionek.

Piewca Nowej Normalności zmienił się w ambasadora pandemicznej marki. Premier Rzeczpospolitej, pomimo braku wiarygodnych, medycznych dowodów co do charakteru przebiegu i rozprzestrzeniania się choroby, jej średniookresowych i długotrwałych następstw, wbrew zaleceniom powołanych do tego instytucji rządowych takich jak PZH, forsuje potencjalnie niebezpieczne procedury medyczne w kolejnych reklamach wydarzenia pandemicznego. Zachęca do przyjęcia przez społeczeństwo kolejnych ograniczeń, restrykcji i wyrzeczeń. Odwołuje się do wspólnotowego etosu i społecznie odpowiedzialnego zachowania. Sam nie ma zamiaru postępować według zaproponowanych reguł, deklarując wyszczepianie Polaków potencjalnie groźnym, niezweryfikowanym, nieprzetestowanym należycie preparatem. Rządzący oczekują od społeczeństwa odpowiedzialnych zachowań, jednocześnie stawiając życie i zdrowie populacji całego kraju w hazardowej biofarmaceutycznej grze z prawdopodobieństwem wygranej bliskim rzutowi monetą. Beztrosko dokładają do puli życie 31 milionów Polaków z marną szansą na sukces.

Premier Morawiecki niczym kapłan lub prorok nowej COVID’owej religii wybawienia od wszelkiego złego upatruje w zaszczepieniu jak największej liczby rodaków.

Jeszcze wczoraj szczepionka wydawała się odległą nadzieją. Dziś mamy ją na wyciągnięcie ręki. (…) Niech dobre wieści z tego tygodnia będą dla nas najlepszą motywacją

– stwierdził w ostatnim koronawirusowym spocie reklamowym.

Szczepionka jako wybawienie, niemal jak „najświętszy sakrament” staje się doraźnym celem wykreowanego przedsięwzięcia. Wyszczepić wszystkich. Bez rzetelnej, publicznej debaty nad istotą choroby, bez naukowego zweryfikowania realnej skali zakażeń potwierdzonej wiarygodnymi metodami (nie tylko na bazie hobbystycznych estymacji 19-letniego studenta), bez symulacji potencjalnych skutków społeczno- ekonomicznych wprowadzanych kolejno obostrzeń, skutkujących upadkiem całych branż gospodarki. Mamy do czynienia nie tyle z „fałszywą pandemią” co z „fałszywą pandemiczną religią” i jej zwodniczymi prorokami.

Produkt pandemiczny sprzedaje się słabo. Na tyle, że do jego promocji trzeba było „wynająć” aktora Barcisia. Ten, należycie ucharakteryzowany opowiada pisany częstochowskim rymem wierszyk o tym, jak to podstępny wirus sprawia, że kaszel gnębi bez przerwy od nocy do rana. Podczas niemal 4-minutowej deklamacji aktor Barciś nie zakaszlał ani razu. Nawet się nie zasapał. Wszystkich chorych celebrytów, polityków i dziennikarzy opowiadających w mediach wielkowolumenowych i społecznościowych o tym jak to ciężko przechodzą COVID odsyłam do relacji z przebiegu choroby wszystkich cierpiących na nowotwory, których co roku umiera w Polsce ok. 100 tysięcy. Powinni wybrać się do hospicjów, gdzie terminalni pacjenci zmagają się z niewyobrażalnym cierpieniem latami. W tym roku z powodu planowego paraliżu służby zdrowia umrze ich znacznie więcej. W warunkach gorszych niż zwykle.

Heroldowie koronawirusa muszą sobie uświadomić, że śmierć naprawdę istnieje, ludzie umierają, a wizja tego co może nastąpić „po drugiej stronie” dla niektórych może być przerażająca.

Dobra nowina pandemiczna to szczepionka, którą będą zmuszeni przyjąć wszyscy- tak zapowiada prorok nowej ewangelizacji Mateusz. Pandemiczna ewangelia według świeckiego świętego Mateusza obiecuje wybawienie z pomocą niezwykle cennego preparatu. Jednak rzeczywistym, przemyślanym, doraźnym celem COVID’owego projektu jest trwała zgoda na nieograniczony dostęp koncernów i rządów do ciał wszystkich ludzi. Finalnym celem- nieodwracalna rekonstrukcja dotychczasowego porządku społeczno- polityczno- gospodarczego cywilizacji zachodniej.

Świat zmienia się w globalne Jonestown. Zastraszonym, zmanipulowanym, zindoktrynowanym wyznawcom COVID’owej religii wciska się dawki „eliksiru zbawienia”, który ma ich zanieść na łono Nowej Normalności. Globalny „złoty strzał”. Z tą różnicą, że po światowym Jonestown nie będzie komu posprzątać setek milionów ciał. Chyba, że zrobią to roboty i drony.

Wobec każdego, kto żyruje masowy szczepionkowy eksperyment powinny zostać wyciągnięte najsurowsze konsekwencje z odebraniem stanowisk, tytułów naukowych, karami finansowymi i długoletnim więzieniem włącznie. Bezwzględnie.

SAD

Narodowy eksperyment pandemiczny – COVID-19


Na dzień 11 listopada 2020 r. premier rządu RP zapowiedział podpisanie umowy na zakup ponad 20 milionów szczepionek z puli 300 milionów dawek, które Komisja Europejska zamówiła w firmie BioNTech-Pfizer. Szczepionka podobno ma być
bezpieczna, choć jej opracowanie nie mogło zająć dłużej niż 8 miesięcy. „Od pewnego czasu przygotowujemy system dystrybucji oraz realizacji szczepień”- zapewnił premier Morawiecki. Nie znamy jednak szczegółów tego „systemu”. Nie wiemy też, czy w jego ramach do dystrybucji i realizacji szczepień zostaną zaangażowani żołnierze Wojska Polskiego i WOT- tego szef rządu nie wyjaśnił.

Po ogłoszeniu sukcesu wynalezienia szczepionki na COVID-19 prezes firmy Pfizer Alber Bourla sprzedał 62% posiadanych udziałów w zarządzanej przez siebie spółce zarabiając na tym ponad 5,5 miliona dolarów. Czyżby sam nie wierzył w sukces swojej firmy i nie chciał zaczekać na sfinalizowanie szczepionkowych umów? Wówczas posiadane przez niego akcje mogłyby być warte kilkakrotnie więcej. Wygląda to na kolejny etap wielkiej ucieczki prezesów, której pierwszą falę mieliśmy okazję obserwować w 2019 r.

Foto: Wikimedia Commons

Państwowy Zakład Higieny na swojej stronie internetowej (pzh.gov.pl) w zakładce zatytułowanej „Ile czasu potrzebujemy na opracowanie nowej szczepionki przeciw COVID-19” stwierdza, że Proces opracowania nowej szczepionki zależy od wielu czynników, ale trwa średnio ok. 10 a nawet więcej lat. Następnie opisane zostały szczegółowo poszczególne fazy tegoż procesu, na który składają się, między innymi: badania laboratoryjne, testy przedkliniczne na modelach zwierzęcych (śr.1-1,5 lat), I faza badań klinicznych (śr. 1-2 lata), II faza badań klinicznych (śr. 2 lata lub więcej), III faza badań klinicznych (śr. 3-4 lata), proces dopuszczenia do obrotu (rejestracja) (min. 210 dni), nie licząc czasu potrzebnego na stworzenie infrastruktury niezbędnej do produkcji szczepionki.

„10 lat a nawet więcej”– tyle czasu zdaniem Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego potrzeba na opracowanie, przebadanie, zweryfikowanie i bezpieczne dopuszczenie do obrotu dowolnej szczepionki. Premier rządu RP mocą ustaw i rozporządzeń, bez przeprowadzenia jakichkolwiek konsultacji społecznych czy szerokiej debaty naukowej postanowił wdrożyć eksperymenty medyczne na Polakach w postaci zaszczepienia ponad połowy populacji kraju preparatem upichconym w kilka miesięcy. Niezweryfikowaną, niesprawdzoną zgodnie z dotychczas obowiązującymi w naszym kraju procedurami, potencjalnie niebezpieczną substancją, mogącą stanowić śmiertelne zagrożenie dla ponad 20 milionów naszych rodaków. Na początek.

Tak jak w przypadku zamówień maseczek czy respiratorów, rząd również postanowił pominąć nawet minimalne procedury bezpieczeństwa. Tym razem jednak może nie skończyć się stratami kilkuset milionów złotych przez Skarb Państwa, ale utratą zdrowia i życia przez kilkanaście milionów Polaków. Kto weźmie za te decyzje odpowiedzialność? Kto da głowę (dosłownie), jeśli w wyniku „wyszczepień” niezweryfikowaną substancją dojdzie do masowej, wielomilionowej tragedii? Zgodnie milczą na ten temat zarówno politycy, medyczni eksperci oraz media, w tym również te patriotyczne, niepokorne, mówiące podobno „jak naprawdę jest”. Jest bardzo źle.

Zgodnie z oficjalnymi  danymi na dzień 11 listopada 2020 r. łączna liczba zakażonych w Polsce to niemal 620 tys. osób, natomiast liczba zgonów to 8.800 osób. Wyliczona na tej podstawie śmiertelność wynosi 1,42% (niespełna półtora procent). W tym samym czasie (przez 8 miesięcy) w Polsce na choroby nowotworowe zmarło około 80 tys. osób (9 razy więcej) a na choroby układu krążenia około 115 tys. osób (ponad 10 razy więcej). Nikt jednak z tego powodu nie zamknął gospodarki, nie zlikwidował branż gastronomicznych, turystycznych czy kosmetycznych, nie opracował strategii wyszczepiania ponad 20 milionów Polaków eksperymentalnymi, niezbadanymi, niebezpiecznymi substancjami czy preparatami.

Powyższe dane wyglądają jeszcze bardziej kuriozalnie i niedorzecznie jeżeli weźmiemy pod uwagę, że oficjalnie zaliczeni do grona zmarłych na COVID-19 nie zostali poddani sekcji zwłok, która co do zasady nie jest wykonywana na ofiarach koronawirusa. Według danych Ministerstwa Zdrowia z lipca 2019 r. liczba osób zmarłych na COVID-19 bez występowania chorób współistniejących wyniosła 17% oficjalnie podawanych danych (296 osób na 1716 podawanych wówczas przypadków śmiertelnych). Oznacza to, że statystycznie rzecz ujmując na COVID-19 w Polsce zmarło dotąd nie 8.800 osób a niespełna 1.500. Każdego roku samobójstwa popełnia ponad 5.000 Polaków.

W ostatnich dniach premier Morawiecki przedstawił listę kilkunastu ekspertów doradzających rządowi w podejmowaniu kolejnych kroków związanych z epidemią. Wymieniony na tej liście prof. dr hab. n. med. Rober Flisiak- Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych w pierwszych dniach listopada opisując skuteczność używanych przez polską służbę zdrowia testów na COVID-19 oświadczył, że:

(…) To jest tragedia, bo one dają wyniki porównywalne z rzutem monetą. To jest potwierdzone- 40% czułość. W ośrodku, który miał potwierdzić przydatność. Ci, którzy chcą uparcie stosować sami sobie szkodzą. Te testy antygenowe oczywiście powinny trafić na śmietnik, niezależnie od tego, że zapłaciło się za nie ponad 120 milionów złotych.

Na podstawie testów, których miejsce jest na śmietniku, oraz z powodu śmierci 1.500 osób polski rząd podejmuje decyzje mające destrukcyjny wpływ nie tylko na bieżące sprawy bytowe Polaków, ale ważące na przyszłości, zdrowiu a nawet życiu przyszłych pokoleń. Biorąc pod uwagę dane czysto medyczne, działania obecnej ekipy, podobnie jak innych rządów europejskich w sprawie tak zwanej „pandemii COVID-19” należy zaliczyć nie tyle do działań nierozważnych, nierozsądnych czy wręcz głupich, co do kategorii celowej i planowej realizacji opętańczych projektów z pogranicza szarlatanerii, zagrażających zdrowiu i życiu setek milionów Europejczyków. Przy milczącej akceptacji środowisk medycznych, ekspertów, autorytetów, polityków i mediów- en mas. Jest bardzo źle.

W programie publicystycznym państwowej telewizji wyemitowanym 31 października 2020 r. dyrektor ośrodka dla seniorów „Złote Borki” poinformowała, że na koniec października w placówce przebywało 81 ozdrowieńców w przedziale wiekowym od 80 do 101,5 lat. Część z nich przeszła chorobę COVID-19 bezobjawowo. Informacji o zgonach w tym ośrodku brak. Mimo to władze państwowe zapowiadają, że to właśnie osoby starsze będą otrzymywały szczepionkę jako pierwsze. Jeśli przeżyły zakażenie śmiercionośnym wirusem powinny przetrzymać eksperymentalne szczepionki. Jeśli z seniorami nie poradził sobie koronawirus, z pewnością poradzą sobie szczepionki. Seniorzy mają iść na pierwszy ogień medycznych eksperymentów.

Krnąbrne staruszki i staruszkowie, nawet 90-cio i 100- letni nie chcą umierać na koronawirusa. Niewdzięczni Polacy nie chcą gremialnie zaangażować się w wydarzenie pandemiczne COVID-19. Premier Rzeczpospolitej postanowił osobiście zaangażować się w promocję pandemicznego przedsięwzięcia biorąc udział w spocie reklamowym, nawiązując do symboliki narodowej i patriotycznej. Odwołanie się do wartości wspólnotowych i rodzinnych przy jednoczesnym jawnym narażaniu zdrowia i życia obecnej i przyszłych generacji Polaków można traktować jako szczyt cynicznej gry ze strony polskich władz.

Nakładem kilkunastu milionów złotych rząd uruchomił mający liczyć docelowo 1.800 łóżek COVID’owy Szpital Narodowy na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tu będą mogli być „leczeni” pacjenci z lekkim przebiegiem choroby, nie wymagający hospitalizacji. Ciężko chorzy na koronowirusa nie zostaną przyjęci do tej specyficznej „jednostki medycznej.” Na dziś placówka świeci pustkami. Jednak myli się ten, kto pomyśli, że to kolejna bezsensowna, niepraktyczna, propagandowa inwestycja rządzących. Takich przypadków po prostu nie ma. Pozornie nieprzydatny w walce z „pandemią” Narodowy Szpital będzie jak znalazł do zgromadzenia dziesiątek tysięcy chętnych (a tym bardziej niechętnych) do przyjęcia nowatorskich COVID’owych szczepionek. Tym bardziej, że prace placówek medycznych w Polsce zaczęło nadzorować wojsko, obecne już w każdym szpitalu pod pretekstem przeliczania łóżek. Przeszkoleni medycznie żołnierze różnią się od cywilnego personelu medycznego tym, że nie mogą odmówić wykonania rozkazu. Jeśli przyjdzie rozkaz „wyszczepiać”- będą wyszczepiać. Nawet opornych. Każdego. Co ważne, na 2021 rok Sztab Generalny Wojska Polskiego planuje powołanie na ćwiczenia nawet 200 tys. żołnierzy rezerwy. Mundurowych do obsady szpitali i punktów szczepień nie zabraknie.

Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się po pobieżnej analizie potencjału pozornie kuriozalnego projektu Narodowego Szpitala COVID’owego jest wykorzystanie przez rząd Vichy podobnego obiektu- paryskiego Welodromu w 1942 r. Przygotowywane przez spółki Skarbu Państwa w całej Polsce szpitale tymczasowe dla chorych na COVID-19 (po 100-200 łóżek w każdym takim „szpitalu”) internautom skojarzyły się jednoznacznie z obozami koncentracyjnymi. Pamiętajmy przy tym, że zgodnie z oficjalnymi danymi Ministerstwa Zdrowia na COVID-19 (bez chorób współistniejących) zmarło w Polsce łącznie ok. 1.500 osób (17% z 8.800 osób).

Każdego, kto powyższe porównania uzna za niedopuszczalne odsyłam do nagrań video z Marszu Niepodległości 2020, kiedy to polska policja bezwzględnie pałuje dziennikarzy i strzela do protestantów. Zdjęciem- symbolem nowego modelu dialogu władzy ze społeczeństwem i mediami będzie postrzelony w twarz gumową kulą legendarny fotoreporter Tygodnika Solidarność, 74-letni Tomasz Gutry. Fotografia zakrwawionego człowieka Solidarności z Marszu Niepodległości.

Niełatwo stwierdzić, czyj projekt realizuje obecnie polski rząd. Jednak z całą pewnością decyzje, działania, ustawodawstwo, budżety przyjmowane przez ekipę premiera Morawieckiego nie mają zbyt wiele wspólnego z ochroną zdrowia, życia i dobrostanu Polaków- wręcz przeciwnie. Dane medyczne i prognozy gospodarcze jednoznacznie pokazują, że skutkiem tych poczynań może być katastrofa porównywalna z konsekwencjami II wojny światowej. I nie ma w tym stwierdzeniu cienia przesady.

Premier Mateusz Morawiecki ma szczególną słabość do symbolicznych, ważnych dla Polaków wydarzeń i dat. W dniu Narodowego Święta Niepodległości zdecydował się zatwierdzić umowę dotyczącą ponad 20 milionów eksperymentalnych, niezweryfikowanych zgodnie z polskimi normami szczepionek. W przeddzień Dnia Wszystkich Świętych zdecydował o zamknięciu wszystkich cmentarzy w kraju. Pięć miesięcy wcześniej, 4 czerwca 2020 r. w Sejmie Rzeczpospolitej, w obecności prezydenta RP oświadczył:

Szanowny Panie Prezydencie, Pani Marszałek, Wysoka Izbo! Na naszych oczach wykuwa się Nowy Porządek Świata. Świata po koronawirusie.

I jak tu nie wierzyć premierowi? Przed nami 6, 13, 24, 25 i 31 grudnia. Będzie w czym wybierać. Zaczekajmy.

SAD