Burmistrz oderwana od rzeczywistości – radni milczą

Z łaskarzewiakami rozmawiam niemal codziennie, przy różnych okazjach – podczas prywatnych spotkań, spacerów, przejażdżek rowerowych, na zakupach, na lokalnych imprezach czy nawet na cmentarzu. Zdecydowana większość wypowiedzi składa się w dosyć jednorodny przekaz: „w Łaskarzewie dzieje się bardzo źle, burmistrz jest oderwana od rzeczywistości, w urzędzie nie ma z kim rozmawiać, a radni udają, że wszystko jest w porządku, milczą i załatwiają tylko swoje sprawy”. Z własnego doświadczenia oraz informacji od mieszkańców wiem, że są też tacy radni, którzy bezpardonowo atakują każdego, kto ma inne zdanie niż burmistrz Laskowska i jej świta.

Foto: Facebook UM Łaskarzew

Trudno jednoznacznie stwierdzić, co burmistrz Laskowskiej obiecali politycy z Warszawy. Możemy się tylko domyślać, że roztoczono przed nią wizję ogólnopolskiej kariery parlamentarnej – od kilku lat zachowuje się ona tak, jakby była już panią senator czy poseł na Sejm RP z ramienia PiS. Swoimi kolejnymi decyzjami oraz szeregiem zaniechań potwierdza, że jest bardziej zainteresowana opinią warszawskich polityków niż zdaniem mieszkańców miasta, którzy wybrali ją na urząd. Burmistrz Laskowska realizuje program: Kariera polityczna kosztem Łaskarzewa.

Znajduje to swoje odzwierciedlenie w realizacji przez Urząd szeregu wydumanych, bezsensownych, nieprzydatnych z punktu widzenia mieszkańców inwestycji i wydatków, których jedyną zaletą jest to, że dobrze będą się prezentować w folderach wyborczych w kolejnej kampanii.

Przykłady? Bardzo proszę: tężnia solankowa za prawie 140.000 zł; przystanek autobusowy za prawie 80.000 zł; wydatki na dokumentację termomodernizacji OSP: prawie 80.000 zł; innego rodzaju bezużyteczne koncepcje: ponad 50.000 zł; wydatki na doradcę ekonomicznego który podobno załatwia dla miasta różne sprawy: około 150.000 zł; i cała masa innych, pomniejszych wydatków. Ponad 500.000 zł zmarnowanych środków z punktu widzenia mieszkańców Łaskarzewa w zaledwie 3 lata.

Tymczasem pieniędzy nie ma na tak podstawowe inwestycje, jak załatanie ulic, chodników i utrzymanie na nich czystości, zapewnienie dzieciom miejsc w przedszkolu czy odnowienie istniejącej hali sportowej – nowej hali nie będzie jeszcze przez następne 3-4 lata. Ponad 600 łaskarzewskich dzieci będących w wieku szkolnym ma do dyspozycji obiekt z brudnymi ścianami, starymi sanitariatami i zapadającą się podłogą.

Przebieranki burmistrz Laskowskiej

Lans z warszawskimi politykami jest jedną z kluczowych aktywności burmistrz Laskowskiej. Z Warszawą zdaje się wiązać swoje nadzieje na przyszłą karierę. Częściej przebywa z politykami z partii rządzącej niż z mieszkańcami miasta, którzy obdarzyli ją zaufaniem i powierzyli jej najważniejszy urząd. Brak bezpośredniego kontaktu z łaskarzewiakami, brak jakiejkolwiek reakcji na to czego tak naprawdę mieszkańcy oczekują, unikanie rozwiązywania realnych problemów naszego miasta może świadczyć o tym, że burmistrz Laskowska Łaskarzewa nie rozumie, a zwykłych mieszkańców naszego miasta po prostu się boi, albo ich nie lubi.

Niestety zwyczaje swojej pryncypałki kopiuje część urzędników, radnych oraz grono popleczników, którym się wydaje, że na tym właśnie polega działalność publiczna.

Poza przymilaniem się do warszawskich polityków, burmistrz Laskowska specjalizuje się w przebierankach. Żeby zyskać przychylność lokalnej społeczności jest gotowa wcielić się w rolę Ciotki Klotki, pomponiarki, strażaczki, czy nawet Sierotki Marysi. Jakże myli się burmistrz Laskowskiej, jeśli jej się wydaje, że właśnie przebieranek pod publiczkę i ciastek z cynamonem oczekują od niej mieszkańcy Łaskarzewa.

Łaskaskarzewiacy od włodarzy, radnych i urzędników oczekują efektywnej pracy, zrozumienia ich potrzeb i rozwiązywania realnych problemów – zarówno tych codziennych, doraźnych, jak i tych długofalowych.

Przebieranki, udawanki, działania pozorowane, bezużyteczne „inwestycje”, które nadają się tylko do umieszczenia w folderach wyborczych to za mało, żeby dobrze zarządzać miastem. Burmistrz Laskowska coraz bardziej „odkleja się” (mówiąc językiem młodzieży) od łaskarzewskiej rzeczywistości, a wraz z nią odklejają się jej urzędnicy.

Radni są bierni ale wierni, siedzą cicho i boją się narazić. Wybrani przez łaskarzewiaków powinni reagować. Powinni godnie i odpowiedzialnie reprezentować swoich wyborców. Niestety tak nie jest. Wystarczy przejrzeć obrady Rady Miasta z ostatnich kilkunastu miesięcy.

Im bliżej wyborów, parlamentarnych i samorządowych, tym więcej będziemy widzieli zdjęć z warszawskimi i powiatowymi politykami. Coraz więcej będzie też zapowiedzi inwestycji i działań ze strony miejskich włodarzy, którymi będzie można się pochwalić w wyborczych folderach. Łaskarzewiacy znów będą zostawieni sami sobie.

Nie ma Łaskarzew szczęścia do Ojców Miasta” – słyszę w rozmowach z mieszkańcami. Od siebie mogę dodać, że nie ma też szczęścia do Matek.

Sławomir Danilczuk

Miasteczko, obok którego przechodził król Jagiełło

Jeśli miasteczko z ponad 600- letnią tradycją praw miejskich może pochwalić się jedynie wiatą przystanku autobusowego jako „centrum historii”, tężnią solankową „w oparach spalin”, spalonym Ośrodkiem Wypoczynkowym Świt, przedsiębiorczością, która już właściwie w miasteczku zanikła, czterema kawiarniami, których już nie ma w Rynku Głównym- to coś musi być nie tak. Niepotwierdzony fakt, że podobno „przechodził tu kiedyś sam król Władysław Jagiełło” (chociaż pewności co do tego brak) nie wystarczy do odbudowy tożsamości i świetności miasta, które jeszcze 20-30 lat temu było dynamicznym, pełnym energii, tętniącym życiem miejscem.

Foto: SAD, Rynek Główny, zdjęcie z dnia 01.11.2021 r.

Odsłuchiwaniu wywiadu, którego pani burmistrz Anna Laskowska i pan Marian Żabczyński udzielili Radiu Wnet jesienią 2021 r. towarzyszy dojmujące poczucie zażenowania. Pomimo intensywnych prób prowadzącej spotkanie pani redaktor Elżbiety Roman zachęcania zaproszonych gości do zaprezentowania atrakcji łaskarzewskich, trudno było im pochwalić się czymś spektakularnym.

Chwalono się tym, czego już od dawna w Łaskarzewie nie ma, czego nie udało się dokonać, oraz tym, z czym władze naszego miasta nie mają absolutnie nic wspólnego. Oczywiście poza „przystankiem kultura” zlokalizowanym w rustykalnej wiacie autobusowej za prawie 80 tys. zł, i tężnią solankową, która już wkrótce spowoduje usychanie otaczających ją drzew i krzewów na Rynku Głównym.

Oto lista obiektów, którymi chwaliła się burmistrz Laskowska, a które już w Łaskarzewie nie istnieją:

*spalony Ośrodek Wypoczynkowy Świt wraz z nieistniejącymi budynkami towarzyszącymi

*kort tenisowy i odkryty basen znajdujące się na ww. obiekcie

*zabudowane domami jednorodzinnymi Białe Góry

*cztery nieistniejące kawiarnie w Rynku Głównym

*nieistniejąca bożnica

*nieistniejące Kino Promnik

*nieodbudowane wieże kościelne

Burmistrz Laskowska chwaliła się tym, z czym Urząd Miasta ma niewiele wspólnego i na co nie ma żadnego wpływu:

*piekarnią, młynem i cukiernią państwa Żabczyńskich

*Alejkami, należącymi do prywatnej spółki Wspólnota Gruntowa

 *kościołem pw. Podwyższenia Krzyża Św. i kościółkiem Św. Onufrego, znajdującego się w dyspozycji naszej parafii.

Pani burmistrz nie wyliczyła obiektów Klubu Bajka i biblioteki miejskiej, należących do prywatnego stowarzyszenia Ochotnicza Straż Pożarna w Łaskarzewie , czy położonej w Alejkach Stodoły, będącej własnością innego prywatnego stowarzyszenia Koło Gospodyń „Serbianki” w Łaskarzewie, bo właściwie nie ma się czym chwalić.

Chwalono się za to tym, jakim miastem Łaskarzew był kiedyś, chociaż już takim nie jest.

„Łaskarzew był miejscowością letniskową, wczasową, kiedy przyjeżdżali tutaj goście na wypoczynek, kiedy plażowali na tych wydmach nad rzeką Promnik…”

– wyliczała burmistrz Laskowska. Pan Marian Żabczyński dodał:

„Było to zagłębie szewców, zagłębie masarzy. Zaopatrywaliśmy Warszawę w mięso i buty, ale to już jest historia.”

Tak, dawniej było to „zagłębie”. Obecnie Łaskarzew przypomina „pustynię”, na której podobno został wybudowany.

Nie istnieje tu ani turystyka, ani kultura, ani gospodarka, ani sport, na jakie zasługuje nasze miasto.

Marnieją miejsca i obiekty nadal istniejące, jak okolice stawu i rzeki Promnik, Małpi Gaj, obecna hala sportowa. Za chwilę trzeba będzie wycinać uschnięte drzewa na Rynku Głównym- z powodu zasolenia generowanego przez tężnię i ogród halofitów- roślinność słodkolubna zwyczajnie obumrze. Jedno z ostatnich pięknym miejsc w miasteczku – porośnięty drzewami Rynek Główny- którym tak zachwycała się pani redaktor z Radia Wnet, przestanie istnieć.

Rynek już wkrótce zostanie pozbawiony drzew (sorry – tężnia), wybetonowany, wybrukowany, okamerowany, unowocześniony. Według gustu pani burmistrz Laskowskiej i pomysłu jej doradców.

Sławomir Danilczuk