Zaniżanie rangi własnego państwa i narodu

„Ukraina nie będzie zdemilitaryzowana jak Szwajcaria, będzie jak „wielki Izrael”– oświadczył w środę prezydent Włodymir Zełenski. „Będziemy mieli przedstawicieli sił zbrojnych lub Gwardii Narodowej we wszystkich instytucjach, supermarketach, kinach, teatrach – tam będą ludzie z bronią. Jestem pewien, że kwestia naszego bezpieczeństwa będzie sprawą priorytetową w następnych 10 latach” – dodał prezydent Ukrainy.

Foto: Pixabay

Przypomnijmy, że w pierwszych dniach konfliktu zbrojnego z Rosją władze Kijowa rozdały mieszkańcom miasta broń maszynową, broń ręczną, granaty i wszystko co mogłoby posłużyć do obrony miasta. Do znajdującej się w stanie wojny Ukrainy uzbrojenie płynie z całego świata, w tym z Polski. Wozy bojowe, czołgi, wyrzutnie przeciwlotnicze i przeciwpancerne, karabiny, kamizelki kuloodporne, systemy inwigilacji, systemy łączności i elektronicznej kontroli pola walki, amunicja, sprzęt pomocniczy.

Tymczasem Polacy są jednym z najbardziej rozbrojonych narodów w Europie. Na 100 mieszkańców naszego kraju przypada zaledwie 1.3 sztuk broni, podczas gdy w Niemczech, Francji, Austrii, Szwecji, Norwegii – ponad 30 sztuk na 100 mieszkańców. W Szwajcarii i Finlandii ponad 45 sztuk broni. 5-cio krotnie więcej broni niż Polacy mają Brytyjczycy, Irlandczycy, Słowacy, Hiszpanie, Włosi a nawet Białorusini i Ukraińcy – dane sprzed wojną z Rosją.  

Powszechny dostęp do broni, organizacja obrony terytorialnej, przygotowanie zapasów żywności, lekarstw, sprzętu bojowego i zabezpieczającego to wcale nie największe bolączki naszego państwa w sytuacji zagrożenia otwartym konfliktem zbrojnym. O wiele bardziej niebezpieczne z punktu widzenia postrzegania naszego kraju przez ośrodki zagraniczne jest systematyczne obniżanie rangi Polski na arenie międzynarodowej i w polityce wewnętrznej.

Przez lata celowali w takim procederze postkomuniści (we wszelkich odmianach) i PSL, broniąc w Polsce interesów rosyjskich. Podobne praktyki, z tym że na kierunku niemieckim i brukselskim były udziałem działaczy Platformy Obywatelskiej, partii Nowoczesna, czy najnowszych tworów politycznych, jak Polska 2050. Gorsi od swoich kolegów z ław poselskich nie chcą być politycy PiS, którzy za punkt honoru obrali sobie obsługę interesów i (re)sentymentów amerykańskich, izraelskich i ukraińskich. Kosztem interesu narodowego Polski.

Doskonałą ilustracją podobnych praktyk są deklaracje, wypowiedzi, działania najważniejszych przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, przy wtórze polityków rangi pomniejszej. Wszyscy zgodnie prześcigają się w dogadzaniu „sojusznikom Amerykanom”, „współobywatelom Żydom”, „braciom Ukraińcom”.

W połowie marca wicepremier Kaczyński zaproponował wysłanie misji pokojowej NATO na Ukrainę, co oznaczałoby oficjalne wciągnięcie państw Sojuszu Północnoatlantyckiego w konflikt zbrojny z Rosją.  Uderzenie odwetowe Moskwy mogłoby w takim przypadku zostać skierowane bezpośrednio przeciwko krajom bałtyckim i Polsce. W reakcji na propozycje lidera PiS prezydent Zełenski odpowiedział w sposób jednoznaczny: „to wciąż nasz kraj, a ja jestem prezydentem, więc my będziemy decydowali, czy będą tu inne siły”.

Trudno jest przebić w uniżoności wypowiedź rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych pana Jasiny, który kilka dni temu stwierdził, że „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”. Polscy politycy, wliczając premiera Morawieckiego, próbują jednak dorównać wyczynowi bezmyślnego rzecznika.

Foto: Prezydent.pl

W reakcji na ujawnione przez stronę ukraińską informacje o zamordowaniu przez Rosjan kilkuset ukraińskich cywili w podkijowskich miejscowościach, premier RP określił te działania mianem ludobójstwa i domagał się ich osądzenia. Rzecz w tym, że jakiekolwiek próby wyegzekwowania odpowiedzialności czy choćby ekshumacji zwłok i godnego pochówku dla ok. 100 tys. Polaków – ofiar rzezi wołyńskiej od dziesięcioleci spełzają na niczym. Prezydent Duda w 2018 r. chcąc uczcić pamięć pomordowanych w 75 rocznicę ludobójstwa na Wołyniu był zmuszony złożyć kwiaty w szczerym polu.

Równie głęboką skibą polską świadomość spróbował zaorać inny wysokiej rangi urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych, podsekretarz stanu Marcin Przydacz. Zbrodnię w Buczy na kilkuset cywilach (okoliczności tych wydarzeń nadal nie zostały potwierdzone) zestawił ze zbrodnią w Katyniu, gdzie w 1940 r. Sowieci strzałem w tył głowy zamordowali ponad 20 tys. polskich oficerów.

Polska znalazła się w strefie zgniotu pomiędzy europejskimi i amerykańskimi elitami realizującymi własne interesy z jednej strony, a Chińską Partią Komunistyczną z drugiej, która rękami rosyjskimi toruje sobie drogę do przejęcia kontroli nad Starym Kontynentem.

Ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk oświadczył w ostatnich dniach, że „ani Rosjanie, ani Niemcy nie mają prawa decydować o tym, kogo Ukraińcy czczą jako bohatera. Stepan Bandera i setki tysięcy moich rodaków walczyło zarówno z Hitlerem, jak i Stalinem za państwo ukraińskie.”

Z tej, i podobnych wypowiedzi ukraińskich polityków jasno wynika, że Ukraińcy za Banderę i Suchewycza przepraszać nie zamierzają. Polscy politycy płaszczą się i przepraszają przy każdej niemal sposobności nawet za zbrodnie, których nigdy nie popełniliśmy. Jak w 2001 r. w Jedwabnem pełniący wówczas funkcję prezydenta A. Kwaśniewski.

Liderzy Zjednoczonej Prawicy w upokarzaniu Polski i Polaków postanowili postkomunistów i neoliberałów przebić.  

SAD

Foto: Pixabay.com

Polska jak inteligentny, przystojny, silny facet z klasą

„Izrael waży dużo. On jest jak niewysoki mężczyzna, o którym wiadomo, że jest w istocie bardzo silny” zaznaczył, nie bez racji, prezes Kaczyński w ostatnim swoim wywiadzie dla tygodnika Sieci. Używając podobnego porównania możemy bez większej przesady stwierdzić, że w porównaniu z Izraelem, Polska to wysoki, przystojny, inteligentny, sympatyczny, tolerancyjny, nieźle wykształcony facet, pełen godności, honoru i klasy. Problem polega na tym, że przez całe dziesięciolecia, ten miły i kulturalny gość był co chwila napadany, atakowany i okradany przez bandy niemieckich i rosyjskich opryszków, wyskakujących niemal z za każdego węgła, okładany kijami i kamieniami przez zorganizowane grupy lokalnych cwaniaków bez odwagi i honoru. Do tego niesłusznie oczerniany i oskarżany o najgorsze przestępstwa i zbrodnie przez swoich rzekomych żydowskich przyjaciół, którym przez setki lat dawał dach nad głową. I chronił przed zagładą z narażeniem własnego życia.

Foto: Pixabay.com

Fascynacja państwem Izrael w kręgach obecnej władzy w Polsce trwa nieprzerwanie od lat. Sam prezes Kaczyński nadaje ton dyskusji, twierdząc, że ten kraj „to swego rodzaju cud naszych czasów”, że jest to państwo, „które udowodniło, że nie terytorium, nie ilość ludności a siła ducha i siła umysłu, a także determinacja i odwaga, stanowią o wielkości.” Jeśli brać te oświadczenia dosłownie, to należy dopytać, jak wielkim cudem naszych czasów jest Polska? Mamy jedno z najpiękniejszych i najbardziej zasobnych na świecie terytoriów, pięciokrotnie większą od Izraela liczbę ludności, a przy tym nikt przy zdrowych zmysłach nie może nam odmówić „siły ducha i siły umysłu”. W takim razie czego brakuje Polsce, żeby stać się potęgą ważącą wielokrotnie więcej niż państwo położone w Palestynie? Planu? Determinacji? Elit? Z pewnością nie brakuje nam Bożej Opatrzności, bez której państwa polskiego by nie było.

Jeśli tak bardzo chcemy być jak Izrael, to bądźmy jak Izrael. Zacznijmy, jak Izrael przeznaczać 7% PKB na wydatki militarne, wprowadźmy obowiązkową służbę wojskową dla wszystkich dorosłych mieszkańców naszego państwa, 2-letnią dla kobiet i 3-letnią dla mężczyzn. Zbudujmy 187 tyś. armię, wspieraną przez 445 tyś. rezerwistów, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt i uzbrojenie. Domagajmy się od naszego największego militarnego i gospodarczego sojusznika takiego samego jak Izrael traktowania i wsparcia, dostępu do najnowocześniejszych wojskowych technologii, i regularnych finansowych dotacji na uzbrojenie, które w przypadku tego państwa wynoszą ponad 3 miliardy dolarów rocznie. Wtedy moglibyśmy kupować po 80 Black Hawk’ów w każdym sezonie.

Bądźmy jak Izrael w budowaniu polityki historycznej i kulturalnej na świecie. Zainicjujmy budowę Polskich Ośrodków Historycznych, pokazujących piękną, wspaniałą i heroiczną historię naszego kraju, dokonania militarne, z których wielokrotnie korzystały kraje Europy Zachodniej, jak Cud Nad Wisłą 1920 r., Odsiecz Wiedeńska czy bohaterstwo i ofiarność polskich powstań, w tym Powstania Warszawskiego. Pokazujmy wkład Polaków w walkę z hitlerowskim i stalinowskim totalitaryzmem, w ratowanie Żydów od zagłady. Z dumą prezentujmy polską tradycję, kulturę i sztukę, które dziś mogą okazać się Europie niezbędne do przetrwania. Zaplanujmy i zacznijmy wdrażać polskie projekty historyczne- Polonia na całym świecie zaangażuje się w nie z dumą i radością.

Inwestujmy w prawdziwą, rzetelną i patriotyczną edukację. Miejmy odwagę pisać na swoich oficjalnych stronach rządowych, że „Edukacja w Izraelu (w Polsce) jest drogocennym dziedzictwem. Oparta na tradycji przekazywanej od wielu pokoleń, traktowana jako klucz do przyszłości, jest w dalszym ciągu fundamentalną wartością.” Dbajmy o polskie miejsca pamięci ale i o pamięć o Polsce wśród młodych Polaków.

Odbudujmy polski przemysł i przedsiębiorstwa, odzyskajmy banki, firmy i media. Nie bądźmy żerowiskiem dla obcego kapitału- Izrael nigdy by sobie na to nie pozwolił.

Jak Izrael wspiera i kontroluje diaspory na całym świecie, tak my wspierajmy budowę środowisk polonijnych. Sposób działania diaspory żydowskiej w Stanach Zjednoczonych mogliśmy prześledzić w trakcie procedowania ustawy S447, i jej skutecznym, chociaż wątpliwym proceduralnie przegłosowaniu. Współpracę obecnych polskich władz z amerykańską Polonią obserwowaliśmy na przykładzie sporu o lokalizację Pomnika Katyńskiego. Nie dość, że burmistrz Fulop wysyłał swoich polskojęzycznych bojówkarzy do rozbijania solidarności polskiej społeczności wokół obrony obecnej lokalizacji pomnika, to jeszcze polskie MSZ nasłało quasi negocjatorów w ministerialnych rangach, żeby osłabiali morale amerykańskich Polonusów w walce o polską pamięć historyczną. Czy tak mamy budować nasze wspólnoty na obczyźnie?

Bądźmy jak Izrael, jednak z kilkoma zastrzeżeniami. Nie budujmy pamięci historycznej na kłamstwie, na pseudohistorycznych pracach naukowych autorstwa socjologów. Nie próbujmy wykorzystywać innych narodów i naciągać ich na bezzasadne, miliardowe odszkodowania. Nie żerujmy na zagładzie swoich pobratymców, budując polską wersję „przemysłu Holokaustu”. Nie próbujmy ubierać się w nobliwe i świętoszkowate piórka, chcąc przejąć majątki i wyłudzić gotówkę od innych nacji. Domagajmy się reparacji wojennych od Niemców, jednak nie próbujmy żyć na koszt innych narodów- mamy dosyć swoich zasobów, talentów, wytrwałości i determinacji. Nie strzelajmy do bezbronnych młodych ludzi, kobiet, starców i dzieci, próbując odebrać im ich terytorium. W tych sprawach Izraela nie naśladujmy.

Poza tym bądźmy jak Izrael, skoro to państwo tak bardzo podoba się naszym obecnym elitom. Tylko bądźmy dokładnie jak Izrael, zamiast być jego karykaturą i parodią w środku Europy albo wręcz jego europejską kolonią. Bądźmy jak Izrael zwłaszcza dla samych Żydów. Traktujmy ich z równą ostrożnością i surowością, z jakimi oni traktują nas, i wszystkich obcych, przybywających na palestyńską ziemię. Bo sami Izraelczycy z pewnością nie traktują tam Polaków jak swoich najlepszych na świecie przyjaciół. Wręcz przeciwnie.

SAD

Tekst opublikowany pierwotnie w portalu Fronda.pl 17 lipca 2018 r.