Opozycja nadal będzie szkodziła Polsce

Żadnej partii politycznej w Polsce nie udało się dotąd zdobyć samodzielnej większości w Sejmie i Senacie, tak jak udało się to Prawu i Sprawiedliwości w 2015 r. I żadnej dotąd partii nie udało się podobnego wyniku powtórzyć- ponownie uzyskać samodzielną większość zdobywając przy tym rekordowe w 30 letniej historii III RP poparcie na poziomie 45%, przy najwyższe po ’89 roku frekwencji bliskiej 62%. Pomimo niezwykłej mobilizacji wszystkich sił postkomunistycznych Zjednoczona Prawica utrzymuje samodzielną większość w Sejmie.

Wygrana PiS w 15 z 16 województw oznacza, że Polska nie jest wcale „podzielona na pół”. Jeśli przyjąć, że wyborcy głosujący na Konfederację mają przekonania konserwatywne, to wynik niedzielnych wyborów potwierdza, że Polacy w przeważającej większości mają poglądy prawicowe i patriotyczne. Liberałowie, po nieudanej kampanii wyborczej i braku jakichkolwiek propozycji poza nieustannymi atakami na PiS znajdują się w odwrocie. 25% poparcie jest znacznie poniżej oczekiwań z punku widzenia członków i zwolenników KO. Już nie tylko przywództwo Grzegorza Schetyny ale i przyszłość Platformy Obywatelskiej stoją dziś pod znakiem zapytania.

„Komuchy” jak nazywa członków swojego ugrupowania przewodniczący Czarzasty, znów podnoszą głowy, i do spółki ze zwolennikami LGBT pod szyldem Wiosny, i radykalnymi socjalistami z Razem wracają do Sejmu. Dawni pierwsi sekretarze PZPR, wysocy oficerowie i funkcjonariusze służb, dygnitarze i oficjele nigdy nie zostali rozliczeni za swoją szkodliwą dla Polski i często zbrodniczą dla naszych obywateli działalności z czasów PRL, stąd dziś oni sami, ich dzieci i ich spadkobiercy ideowi wracają na polityczne salony.

Przekroczenie progu wyborczego przez Konfederację oznacza, że po prawej stronie sceny politycznej, wyrósł partii Jarosława Kaczyńskiego polityczny konkurent, z którego głosem trzeba będzie się liczyć. Końcówka kampanii wyborczej pokazała z jakiego rodzaju narracjami będziemy mieli do czynienia ze strony panów Korwina-Mikke, Winnickiego, Brauna i Bosaka: roszczenia żydowskie, amerykańska ustawa S447 Just ACT, niemieckie reparacje dla Polski, obniżki obciążeń podatkowych czy zaostrzenie praw aborcyjnych. Politycy Prawa i Sprawiedliwości będą musieli starać się znacznie bardziej niż dotychczas.

Foto: PiS.org.pl

Uzyskanie rekordowego poparcia na poziomie prawie 44%, 235 mandatów poselskich i samodzielnej większości sejmowej powinno dać Zjednoczonej Prawicy komfort rządzenia. Jednak scena polityczna, z dwubiegunowej, dotychczas spolaryzowanej pomiędzy PiS i partię Grzegorza Schetyny, dziś staje się wielobiegunowa, z silną pozycją ugrupowań lewicowych, zaznaczeniem obecności przez środowiska skrajnie prawicowe spod znaku Konfederacji, aż po próbujące identyfikować się jako „umiarkowane centrum”, po raz kolejny przemalowane PSL do spółki z nieobliczalnym Kukizem.

Jeśli wyniki wyborów się potwierdzą, to poza wymienionym wyżej Pawłem Kukizem, w Sejmie powinniśmy zobaczyć Krzysztofa Śmiszka, Adriana Zandberga, Grzegorza Brauna, Janusza Korwina-Mikke, Robertem Winnickim, Krzysztofem Bosakiem a nawet Klaudią Jachirą, startującą z list partii Grzegorza Schetyny. Z tego wynika, że Ryszard Petru, Stefan Niesiołowski, Joanna Scheuring-Wielgus, czy Piotr Misiło znaleźli swoich godnych następców.

Dotkliwa przegrana frontu jedności anty-PiS nie oznacza wcale zaprzestania walki z tą partią. Nie oznacza również zaprzestania szkodzenia Polsce zarówno w wymiarze propagandowym jak i na polu instytucji międzynarodowych. Wzmacniający struktury państwowe, efektywność działania instytucji, oraz pozycję naszego kraju w świecie rząd Mateusza Morawieckiego uderza w interesy formalnych i nieformalnych ośrodków zagranicznych. Część partii politycznych, które właśnie wchodzą do polskiego parlamentu wydaje się być ekspozyturami tychże ośrodków na terenie naszego kraju, i reprezentować ich interesy, zamiast dobrze pojęte interesy Polski.

Po 30 latach funkcjonowania obecnej wersji demokracji problem antypolskich partii w Sejmie i Senacie wcale nie zniknął. Możemy natomiast zaobserwować dywersyfikację ich aktywności i obszarów zainteresowań.

Ogromną rolę, chociaż nieco mniejszą niż w poprzednich wyborach odegrał czynnik propagandowy. Okazuje się, że pomimo skrajnego, przedwyborczego wzmożenia siła oddziaływania zarówno Gazety Wyborczej, stacji TVN czy portalu Onetu razem z Newsweekiem słabnie, jednak nadal potrafi wprowadzić zamieszanie społeczne i dysonans poznawczy znacznej grupy wyborców w Polsce. Zwłaszcza tych mniej zorientowanych w bieżącej polityce, którzy jednak zamierzają wziąć czynny udział w wyborach i w trybie przyspieszonym próbują wyrobić sobie zdanie na temat formacji politycznych.

Wbrew narracjom polityków totalnej opozycji przewaga medialna nadal istnieje po stronie sił III RP, szczególnie mocno wspierana przez uprzywilejowane na polskim rynku media zagraniczne i medialne ośrodki o zasięgu międzynarodowym jak niektóre tytuły prasy amerykańskiej, niemieckiej czy brytyjskiej. Drugim istotnym  czynnikiem mającym istotny wpływ na wyborczy wynik było jawnie demonstrowane poczucie bezkarności polityków Platformy Obywatelskiej i PSL, zwłaszcza tych na których ciążyły prokuratorskie zarzuty. Brak sądowego rozliczenia afer 8 lat rządów PO-PSL utwierdziły w przekonaniu o nietykalności tych polityków oraz popierające ich środowiska.

W kampanii wyborczej PiS zapowiedział „piątkę” na pierwsze 100 powyborczych dni. Jednak absolutnie priorytetowe okazują się być dwie główne, nie przeprowadzone w poprzedniej kadencji zmiany: dokończenie reformy wymiaru sprawiedliwości oraz dekoncentracja zdominowanych przez zagraniczny kapitał, prywatnych mediów. Bez tych zmian o skutecznie realizowanej propaństwowej polityce w najbliższej kadencji, oraz o dobrej zmianie w następnych wyborach będziemy mogli zapomnieć. 

SAD

Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 14.10.2019 r.